W Polsce rozpoczęły się żniwa. Rolnicy muszą walczyć nie tylko z ekstremalnymi warunkami pogodowymi, ale również z postępującymi zapisami unijnej polityki klimatycznej i wciąż napływającymi towarami z Ukrainy.
Rolnicy wyjechali na pola, by zbierać pierwsze tegoroczne plony, czyli zboża ozime. Jednak ekstremalne warunki pogodowe w ostatnich miesiącach dały o sobie znać. „W wielu miejscach w kraju jakość zbieranego ziarna może być słaba” – analizuje prezes Lubelskiej Izby Rolniczej, Gustaw Jędrejek.
– W większości gospodarstw – przy niższym plonie, przy ziarnie chudszym niespełniającym parametrów – to będzie kolejny ciężki rok dla rolników – wskazuje prezes.
Za tonę jęczmienia skupy oferują ok. 500 zł. Z kolei tona pszenicy w porcie kosztuje 920 zł, ale w trakcie żniw cena będzie spadać. II kwartał roku nie oszczędził również sadowników i producentów owoców miękkich. Na terenie całej Polski na przemian występowały susze, przymrozki i gradobicia.
– Te straty są – w zależności od gospodarstwa – szacowane od 20-30 proc. do nawet 100 procent – zaznacza przewodniczący sejmowej komisji rolnictwa, Mirosław Maliszewski.
Największe straty odnotowały województwa świętokrzyskie, lubelskie i mazowieckie. Ministerstwo rolnictwa zawnioskowało do Komisji Europejskiej o unijne środki na wsparcie poszkodowanych przez wiosenne przymrozki i gradobicia. Minister rolnictwa Czesław Siekierski poinformował, że Bruksela dopiero wzięła się za rozpatrywanie wniosku.
– Do końca lipca powinny być pierwsze propozycje ze strony Komisji. Zakładamy, że Polska taką pomoc otrzyma – mówi szef resortu rolnictwa.
Nie wiadomo jeszcze w jakiej wysokości. Przez ostatnie pół roku polscy rolnicy walczyli o utrzymanie rentowności swoich gospodarstw. W trakcie masowych protestów podnosili, że zagrożeniem jest dla nich polityka unijnego tzw. zielonego ładu, która drenuje ich kieszenie. Rolnicy chcieli wpłynąć na zmianę tej polityki w nowej kadencji europarlamentu.
– Jedną rzeczą, którą udało się osiągnąć, jest wzrost poparcia dla ruchów, które nie chcą unijnej polityki klimatycznej. Jednak to prawdopodobnie nie wystarczy do tego, aby przewrócić układ, który rządzi w Unii Europejskiej – podkreśla Witold Tumanowicz, poseł Konfederacji.
Rolnikom krótkoterminowo udało się wywalczyć ważne sprawy. Bruksela zgodziła się na ustępstwa co do ugorowania i środków ochrony roślin. Gustaw Jędrejek przekonuje, że była to tylko zasłona dymna na potrzeby eurowyborów. Już dziś wprowadzane są kolejne krzywdzące regulacje.
– Wracają tematy zalewania naszych torfowisk i braku odzyskania ziemi pod uprawy, które były już wykorzystywane rolniczo – tłumaczy prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.
Według wyliczeń ekspertów zalanych może być nawet 400 tysięcy hektarów torfowisk i terenów rolnych. Rolnicy domagali się też ograniczenia napływu towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. Dzięki naciskom w nowej umowie handlowej między UE a Ukrainą wprowadzono limity na poszczególne towary. „Wystarczył jednak miesiąc, aby przekroczone zostały limity na ukraińskie jaja, drób i owies, które są importowane do nas w dużych ilościach” – alarmuje były wiceminister rolnictwa, Krzysztof Ciecióra.
– My tak naprawdę bez żadnych swoich umów, regulacji, bez żadnej dyskusji – nawet wewnętrznej – wprowadzamy olbrzymiego gracza na rynek europejski. Dopóki rolnicy francuscy, niemieccy tego nie odczuwają, to KE będzie ślepa – mówi polityk.
Na liście towarów rolnych z Ukrainy objętych cłem nie ma pszenicy, a to właśnie to zboże najbardziej destabilizowało rynek w Polsce w ostatnich latach. Wobec rozpoczętych żniw można ponownie spodziewać się zwiększonego napływu tego ziarna. Polski rząd nie prowadzi obecnie dwustronnych rozmów z Kijowem odnośnie do wspólnej umowy handlowej.
źródło: TV Trwam News/ radiomaryja.pl