„Jeśli koalicja rządząca wygra wybory prezydenckie, nie mam wątpliwości, że przetrwa do końca kadencji. (…) Mateusz Morawiecki jest obciążony pełnieniem funkcji premiera, jego zwycięstwo byłoby wynikiem jakiegoś cudu. Lista kandydatów, których bierzemy pod uwagę, jest coraz krótsza” – mówi prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w wywiadzie, jakiego udzielił Radiu Maryja.
***
Jak odczytuje Pan groźby mecenasa Romana Giertycha skierowane w stronę Radia Maryja i zapowiedź odebrania koncesji na nadawanie toruńskiej rozgłośni?
To kolejny przykład, jak obecna władza, która ma usta pełne frazesów o wolności, demokracji i pluralizmie, próbuje te konstytucyjne wartości niszczyć, a ataki na państwa rozgłośnię są tego najlepszym dowodem. Unikają niewygodnych pytań, nie wpuszczają na konferencje prasowe niezależnych dziennikarzy, którzy zadają trudne i czasami być może niewygodne pytania, a dzisiaj odgrażają się, że będą zmierzali do odebrania koncesji Radiu Maryja. Wolne media są dla tego rządu zagrożeniem, bo im zależy na tym, aby do ludzi nie docierały informacje o łamaniu prawa, nadużyciach i nieprawidłowościach, do jakich dochodzi od czasu przejęcia władzy przez „Koalicję 13 Grudnia”. Masowe zwolnienia pracowników z PKP Cargo, Poczty Polskiej, spadki w dochodach wielu spółek, czego najlepszym przykładem jest Orlen, w którym zysk za pierwsze pól roku jest o 12 mld złotych mniejszy w porównaniu z rokiem ubiegłym. Wbrew zdrowemu rozsądkowi i pomimo protestów społecznych likwidowane są strategiczne, prorozwojowe projekty infrastrukturalne takie jak CPK, Elektrownie Atomowe, Agroporty i wiele innych. Nierealizowane są wyborcze obietnice: 60 tys. złotych kwoty wolnej, czy obniżenie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, w tym likwidacja składki zdrowotnej w obecnym kształcie. To obiecywali i z tego się nie wywiązali. Prorządowe stacje jakoś niespecjalnie o tym mówią… bo nie chcą, by ludzie się o tym dowiedzieli. Ta władza boi się prawdy, a wolne, niezależne media, do których zalicza się między innymi Radio Maryja, to źródło prawdy dla milionów naszych obywateli. Nie dajcie się zastraszyć, bo jesteście potrzebni Polakom!
Politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią, że partia przymierza się do zmian w kierownictwie. Ma powstać Rada Naczelna złożona z doświadczonych działaczy i Zarząd Partii, który stworzą młodzi politycy. Jaki jest cel tych zmian?
Przygotowujemy niezwykle potrzebny kongres, ponieważ sytuacja się zmienia. Jesteśmy po długim cyklu wyborczym, kończą się wakacje, a za chwilę kolejne wybory, do których musimy się przygotować. Potrzebny jest nam pewien impuls, którego częścią będą pewne zmiany we władzach partyjnych. Potrzebujemy czegoś takiego na kształt – odwołując się do nazw historycznych – kierownictwa akcji bieżącej. Mamy w tej kadencji wielu młodych, energicznych, sprawnych ludzi, w tym wielu prawników. Uważamy, że trzeba ich dużo bardziej publicznie eksponować i wykorzystać ich energię do pracy. Dlatego chcemy znaleźć dla nich takie miejsce, które pozwoli wykorzystać ich umiejętności. Liczę, że to wzmocni naszą partię wizerunkowo.
Chcą Państwo pokazać, że w waszych szeregach jest wielu młodych ludzi?
Chcemy, żeby działali nie tyle indywidualnie, co zespołowo w bieżącym kierowaniu działaniem naszej partii. Jeżeli chodzi o ewentualnie dalej idące zmiany, to mamy zjazd kadencyjny, który odbędzie się w przyszłym roku.
W marcu mówił Pan, że zgłosi swoją kandydaturę na prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Dowiedzieliśmy się, że jeszcze kilka tygodni temu rozważał Pan rezygnację. Czy to prawda?
Potwierdzam swoją deklarację z marca, ale jestem otwarty na inne decyzje. Ja chciałem zrezygnować w 2020 roku. Nieoczekiwanie przyszła epidemia, nie zwołaliśmy wówczas kongresu, a rok później proszono mnie abym został, ponieważ był wtedy w partii poważny kłopot. Gdyby zmienił się prezes, to nie wiadomo co by było. Uważam, że w tym nowym komitecie, który powstanie, powinien być jeden człowiek bardzo doświadczony.
Czy to Mariusz Błaszczak?
Pan przewodniczący jest u nas od politycznego dzieciństwa, od młodzieżówki, przez całe ponad 30 lat dziejów naszej partii. W polityce samorządowej pełnił różne funkcje, był w rządzie jako wicepremier i minister obrony. Ma doświadczenie partyjne – był szefem klubu parlamentarnego. To prawda, ja proponuję takie rozwiązanie. Bardzo bym się cieszył, gdyby to był Mariusz Błaszczak, ponieważ cenię go i lubię. To nie jest jednak swoista dyrektywa seniora partii, żeby akurat jego wybrać jako następcę. Uważam, że byłaby to najrozsądniejsza decyzja, jaką kongres partii może podjąć, ale to już jest w gestii kongresu.
Rozmawiamy w Pana biurze przy ul. Nowogrodzkiej. Czy w tym miejscu znajduje się lista potencjalnych kandydatów PiS-u na wybory prezydenckie?
Tu się znajduje (red. Jarosław Kaczyński wskazuje na swoją głowę) i jest coraz krótsza. Dysponujemy badaniami, które wskazują jaki powinien być przyszły prezydent. Uważam, że w naszym środowisku jest wiele osób, które świetnie pełniłyby tę funkcję, ale najpierw trzeba wygrać wybory.
Prawo i Sprawiedliwość nie wystawi kobiety?
W tej chwili, w tym czasie wojennym, wydaje nam się, że kobieta nie miałaby wielkich szans. Trudno mi sobie wyobrazić nawet model tej Pani, która byłaby tą kandydatką. Z mężczyzną to wiadomo – musi być młody, wysoki, okazały, przystojny. Wyborcy te wymogi wizerunkowe stawiają wysoko. Musi mieć rodzinę. Musi znać bardzo dobrze język angielski. Najlepiej jakby znał dwa języki. Mamy kandydatów, którzy są doskonali i w angielskim, i francuskim. Tak jak ten prawdopodobny przeciwnik w drugiej turze. Musi być obyty międzynarodowo. To powinien być człowiek, dla którego świat nie jest czymś obcym, który bywał na konferencjach, wykładach.
Przy okazji zmian w partii i przygotowań do wyborów prezydenckich – jaka jest dzisiaj pozycja w partii Mateusza Morawieckiego?
Mateusz Morawiecki ma bardzo silną pozycję w partii i na pewno szerokie poparcie wśród pewnej części działaczy, którzy się do niego przyzwyczaili. Na swoją pozycję w PiS były premier mocno zapracował. Jednak jest tym kandydatem, którego bardzo łatwo zaatakować. Przekonaliśmy się o tym przy wskazywaniu Andrzeja Dudy. Trudno było go wówczas zaatakować. Przypomnijmy atak „Gazety Wyborczej” na jego żonę Agatę Kornhauser-Dudę i że ma żydowskie pochodzenie. Mateusz Morawiecki jest obciążony pełnieniem funkcji premiera i podejmowaniem trudnych decyzji. To powoduje, że ma pewne wejście do drugiej tury, ale zwycięstwo w niej byłoby wynikiem jakiegoś cudu. Z drugiej strony, gdybyśmy z powodu jakiegoś innego cudu stanęli przed możliwością powołania premiera, to niewątpliwie zostałby nim Morawiecki. Dlatego oczekiwania, jakie często słyszę w partii, aby się go pozbyć, są nieracjonalne.
Dlaczego?
Bardzo go cenię, znam jednocześnie bardzo dobrze jego wady, o wiele lepiej niż moi koledzy. Były premier ma bardzo wysokie kwalifikacje. Zna ludzi, którzy nie są może aniołami, ale którzy wiele potrafią i są sprawni. Zorganizowanie tych wszystkich funduszy, którymi rząd mógł dysponować, wymaga nie tylko umiejętności, ale i stosunków w Polsce i poza Polską. Bez nich nie przetrwalibyśmy tych wszystkich kryzysów, które nas dotknęły w ostatnich latach – pandemii, wojny na Ukrainie, inflacji, która de facto tylko przez dwa miesiące była wyższa niż wzrost płac. Tutaj ogromną rolę odegrał także prezes NBP prof. Adam Glapiński. Wszystkie statystki na świecie pokazują, że mocno pchnęliśmy do przodu Polskę w tym bardzo trudnym czasie. Teraz uznaje się nas za kryminalistów, oskarża o to, że wyciągnęliśmy Polskę z pułapki średniego rozwoju i co najważniejsze z trzeciego świata.
Z trzeciego świata?
Tak, ponieważ głodne dzieci to jest trzeci świat. W Polsce to nie były pojedyncze przypadki jakiejś patologii rodzinnej tylko część systemu.
Poprawa jakości życia Polaków to jest największy sukces Zjednoczonej Prawicy?
To jest wielki sukces Zjednoczonej Prawicy, ale temu musiał oczywiście towarzyszyć sukces gospodarczy. Nie da się poprawić życia wszystkich obywateli bez rozwoju całego kraju. Myśmy to zrobili. W hierarchii europejskiej zbliżyliśmy się do największych państw. Mamy najlepszy w historii stosunek gospodarczy względem Unii Europejskiej. Według wskaźnika siły nabywczej już powinniśmy być w G20, ale tam role odgrywają także inne czynniki. Niektóre kraje nie chcą nas w tym gronie. Niestety w tej chwili szanse na dogonienie największych gospodarek są marnowane.
Czego Pan najbardziej żałuję z tych ośmiu lat? Czym jest Pan najbardziej zawiedziony?
Od 1989 roku mamy logicznie skonstruowany program zmian naszego państwa, w którym sformułowana jest jego nowa koncepcja. Myśmy zmienili strukturę gospodarczą, zmienili ustrój polityczny, ale nie zmieniliśmy aparatu państwowego. To jest ciągle co najwyżej zmutowany, stary aparat ze wszystkimi obciążeniami. Przy pomocy tego aparatu państwowego nie da się zmienić układu społecznego, w tym mechanizmów wpływu i tworzenia władzy. Udało nam się rządzić naprawdę sporo lat, mimo przewagi tamtej strony, jeśli chodzi o pieniądze, o możliwości medialne i międzynarodowe. Elementem tej zmiany państwa miały być zmiany w sądownictwie. To ono jest tym ostatecznym decydentem. W związku z tym sądy, które nie zostały poddane żadnej weryfikacji, trzeba było mocno zreformować. Kto to powtrzymał, to pan dobrze wie. Nie twierdzę, że nie byłoby później ingerencji europejskiej, ale gdyby ustawa o Sądzie Najwyższym została przyjęta, to bylibyśmy w ofensywie. Może poszlibyśmy na jakieś drobne ustępstwa, ale to my rozdawalibyśmy karty. Dalej były już tego następstwa, które nas ograniczały jeśli chodzi o możliwość reformowania państwa. Z drugiej strony pozwalały na jego anarchizację, w której sądy odegrały istotną rolę. Bardzo zwiększały skuteczność totalnej opozycji, która mogła robić wszystko co chciała.
Do władzy bardzo często przyklejają się tzw. tłuste koty. W Państwa przypadku też tak było. Dziś władza i nowe kierownictwa spółek przekonują, że kiedy Państwo rządzili, to było jedno wielkie okradanie państwowych spółek. W mediach bronią się tylko politycy PiS-u. Nie robią tego byli prezesi i byli członkowie zarządów firm, które są atakowane za nieprawidłowości. Nie brakuje Panu ich głosu?
Kiedy pierwszy raz rządziliśmy w latach 2005-2007, obsada spółek Skarbu Państwa nie była na tapecie. Przejmując władze postanowiliśmy, o czym oczywiście druga strona nie chce mówić, że do rad nadzorczych spółek będziemy kierowali ludzi, którzy mają co najmniej doktorat albo najlepiej habilitację lub profesurę uczelni ekonomicznej, ewentualnie prawnej. Ogłosiliśmy konkurs na wojewodów, aby byli odpolitycznieni. Wszystko to okazało się jednym, wielkim nieporozumieniem. Ci ludzie błyskawicznie wpisywali się w miejscowy układ. O żadnej odpowiedzialności za politykę gospodarczą państwa w ogóle nie było mowy. Dlatego za drugim razem postanowiliśmy działać inaczej. Stawiać na ludzi, z którymi w większości wypadków mieliśmy jakieś związki. Przyznam uczciwie, to też niestety w wielkiej mierze zawiodło. W momentach kryzysowych nie było łatwo prowadzić politykę gospodarczą. Trzeba było podejmować bardzo trudne decyzje. Niekiedy ryzykowane. Trzeba było ratować obywateli przed covidem, inflacją i drogą energią. Czasem trudno było przekonać zarządy spółek do włączenia się w pomoc dla społeczeństwa. Oczywiście jest jeden wyjątek, czyli Daniel Obajtek, ale to jest naprawdę zupełnie niezwykły człowiek – niezwykły talent. Ma wyjątkowe umiejętności organizacyjne i umiejętności stworzenia czegoś, w tym przypadku koncernu, który zaczął się liczyć w Europie. To jest jego stuprocentowa zasługa.
Daniel Obajtek to jest jedna z niewielu osób ze spółek, która się broni. Reszty nie ma.
Innych tak dobrych, dobrych po prostu nie mieliśmy. W wielu miejscach zmiany następowały wielokrotnie nie dlatego, że lubimy robić zmiany dla samych zmian. Robiliśmy je dlatego, że ci ludzie się nie sprawdzali, choć byli i tacy, o których można powiedzieć, że prezentują przyzwoitą klasę.
Czym w partii zajmuje się obecnie Jacek Kurski?
Jacek Kurski jest w partii w stanie pewnego zawieszenia. To jest człowiek bardzo zdolny i bardzo energiczny. Chcemy go wykorzystać. Jak każdy z nas ma też wady i grzechy. On je ma i to może nie bardzo lekkie, ale to nie zmienia faktu, że takich ludzi – zaangażowanych, skutecznych i oddanych sprawie jest po prostu mało. Absolutnie nie żałuję tego, że wprowadziłem go do telewizji.
Mateusz Morawiecki mówił, że TVP kierowana przez Jacka Kurskiego była „kulą u nogi” rządu Zjednoczonej Prawicy. Czy ukłony TVP Info i „Wiadomości” w stronę władzy nie mogły być bardziej subtelne?
Ludzie subtelniejsi od Jacka Kurskiego już to próbowali robić. Jaki był wynik, wiemy. Jacek może nie jest nadmiernie subtelny w działaniach, ale za to jest skuteczny. Ta telewizja w moim głębokim przekonaniu nam pomogła. Jacek nie potrafił jednak, co jest jego wadą, powstrzymać się od wyrażania – nie wprost oczywiście – swoich personalnych emocji, także tych wewnątrzpartyjnych. To była rzecz niedobra.
Czy koalicja rządząca przetrwa do końca kadencji?
Nie mam wątpliwości, że przetrwa, jeżeli oni wygrają wybory prezydenckie. Jest szansa, że nie przetrwa, jeśli my wygramy.
Donald Tusk zadeklarował, że nie wystartuje w wyborach prezydenckich.
Według mojego rozeznania, które oczywiście może być błędne, jego szanse w drugiej turze są niewielkie i najprawdopodobniej stąd ta decyzja.
Z Rafałem Trzaskowskim będzie Państwu trudno wygrać.
Potwierdzam pana przekonanie. To skutek między innymi gigantycznego nieporozumienia. Z naszych badań wynika, że wszyscy poza mieszkańcami Warszawy uważają, że stolica się świetnie rozwija i to jest zasługa Rafał Trzaskowskiego.
źródło: Rdio Maryja