J. Majchrowski o uchyleniu kontrasygnaty przez D. Tuska: Rozumiem polityczne ciągoty rządu, ale mogli to przecież zrobić w cywilizowany sposób

Rozumiem polityczne ciągoty rządu, ale mogli to przecież zrobić w cywilizowany sposób. Przecież Krajowa Rada Sądownictwa kończy swoją kadencję. Następuje wybór nowych członków KRS przez Sejm spośród sędziów i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby większość sejmowa wybrała sobie sędziów, którzy im bardziej odpowiadają – powiedział Jan Majchrowski, prawnik, politolog, były sędzia Sądu Najwyższego, odwołując się do decyzji premiera o uchyleniu kontrasygnaty sędziemu powołanemu przez prezydenta Andrzeja Dudę.

Po skardze sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego premier Donald Tusk uchylił kontrasygnatę w sprawie sędziego Krzysztofa Wesołowskiego. Jednak – jak wskazał gość „Polskiego punktu widzenia” – nie można tego zrobić.

– Instytucja kontrasygnaty jest opisana w art. 44 Konstytucji Rzeczpospolitej i ona się wywodzi z modelu jeszcze III Republiki Francuskiej, u nas była stosowana również w okresie międzywojennym w II Rzeczypospolitej i polega na tym, że prezydent ma pewne akty urzędowe, które podejmuje, ale za te akty on nie ponosi odpowiedzialności. Ponosi odpowiedzialność premier, który współpodpisuje taki akt. Po co? Tylko po to, żeby wziąć na siebie z Sejmem odpowiedzialność polityczną za ten akt, bo prezydent politycznej odpowiedzialności nie ponosi, ponieważ nie można go odwołać i dlatego jest ta instytucja kontrasygnaty. Nie jest to w ogóle akt premiera, tylko akt prezydenta – wyjaśnił Jan Majchrowski.

Przypomniał, że prezydent ma wydzielone pewne akty, które nazywamy prerogatywami, polegające na tym, że jest tylko podpis prezydenta i nikt za to nie ponosi odpowiedzialności, bo są to jego osobiste uprawnienia.

– Natomiast wszelkie inne, w tym wypadku wynikająca z ustawy kwestia powołania przewodniczącego zebrania sędziów jednej z izb Sądu Najwyższego, (…), premier musi podpisać, żeby mogło to wejść w życie i jeżeli podpisał, to wchodzi w życie. Zostało to opublikowane w „Monitorze Polskim”. Nie ma możliwości wycofania, dlatego że to nie jest decyzja administracyjna premiera. To jest podpis. To jest fakt – dodał.

Jan Majchrowski zwrócił uwagę na to, dlaczego taka sytuacja nastąpiła.

– Tu nie chodzi o jeden podpis czy będzie tam pan Wesołowski, czy inny sędzia będzie to prowadził. Tu nie o to chodzi. Chodzi o to, że pan Wesołowski został powołany na sędziego Sądu Najwyższego przez prezydenta Andrzeja Dudę po 2018 roku, czyli jest tzw. neo-sędzią w Sądzie Najwyższym – cokolwiek miałoby to znaczyć – bo to jest neologizm, który został wprowadzony tylko po to do języka publicystyczno-politycznego, by dezawuować część sędziów – tych złych, a dlaczego oni są źli, bo ich powołał prezydent Duda – podkreślił były sędzia SN.

Zaznaczył jednocześnie, że nikomu nie przeszkadzają sędziowie powoływani przez generała Jaruzelskiego, przez Radę Państwa, ale także „sędziowie, którzy stali się sędziami, a do niedawna tacy byli, którzy nie pokończyli szkół wyższych, tylko skończyli tzw. duraczówkę”.

Prawnik zaznaczył, że cała sytuacja związana z cofnięciem kontrasygnaty jest niepotrzebna.

– Rozumiem polityczne ciągoty rządu, ale mogli to przecież zrobić w cywilizowany sposób. Przecież Krajowa Rada Sądownictwa kończy swoją kadencję. Następuje wybór nowych członków KRS przez Sejm spośród sędziów i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby większość sejmowa wybrała sobie sędziów, którzy im bardziej odpowiadają – ocenił.

Gość programu „Polski punkt widzenia” wyjaśnił, że były zakusy do tego, aby całkowicie skreślić wszystkich powołanych po 2018 roku, ale zorientowali się, że tych sędziów jest za dużo i będą mieli bardzo duży opór, ponieważ są to tysiące ludzi i setki tysięcy spraw.

– Jeśli oni mówią, że to nie jest sędzia, tylko pseudosędzia, to w takim razie orzeczenie takiego sędziego nie może być orzeczeniem. To strona, która przegrała sprawę i jest niezadowolona, może powiedzieć, że orzeczenie jest nieprawomocne, bo wydane jest przez jakiegoś przebierańca i żąda wznowienia sprawy. Czy państwo sobie wyobrażają, co to oznacza dla Polski? To oznacza całkowite zablokowanie wymiaru sprawiedliwości, a i tak sprawy ciągną się już teraz latami. W związku z tym rządzący wpadli na prosty sposób – dziel i rządź. Podzielmy „tę kiełbaskę” po kawałku, po plasterku. Pierwszą grupę stanowili młodzi sędziowie, których należy zostawić, bo jest ich dużo, ale nie dla nich są konkursy do KRS. Ta druga grupa, to są tacy, którzy się złamią albo nie. Czego się żąda od sędziego? Żeby naruszył swoją sędziowską godność, bo urząd sędziowski to jest godność (…) Czego oczekują od sędziów? Oni żądają tego, żeby uderzyli się w pierś i powiedzieli, że przepraszają za to, że orzekaliśmy zgodnie z konstytucją, zgodnie z obowiązującą opublikowaną w dzienniku ustaw ustawą, której żaden Trybunał Konstytucyjny nie podważył, ich nominacji też nikt nie podważył – akcentował Jan Majchrowski.

radiomaryja.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj