Zając ma wiele określeń w naszym języku. W Polsce na zająca mówi się szarak lub kopyra. Samca określa się, jako gacha lub kota, samicę – kocicę, natomiast młode – kocięta. I to nie są wszystkie nazwy, bo koła łowieckie znają ich znacznie więcej. Zapewne każdy z nas wie jak wygląda zając, bo przecież to długo – uche zwierzę jest bardzo pospolite. Ale czy każdy z nas miał okazję widzieć tego 30 centymetrowego ssaka na wolności w naturalnym jego siedlisku?
I w tym momencie nie jest to już takie oczywiste. A przecież można go spotkać zarówno w polu, jak i w lesie, na równinie i w górach. Największymi wrogami tych sympatycznych zwierząt są ptaki drapieżne, lisy czy wałęsające się po polach psy i koty. Do tej grupy możemy też zaliczyć człowieka, który poprzez polowania i kłusownictwo bardzo zmniejszył ich populację. W latach 70. ubiegłego stulecia w Polsce żyło około 3 mln zajęcy, dziś jest ich sześć razy mniej, pomimo, że samica wydaje na świat młode, kilka razy w roku. Co ciekawe, samica zająca może pod koniec jednej ciąży zajść w kolejną, jest to bardzo rzadkie zjawisko zwane nadpłodnieniem. Oprócz zajęczych wrogów wymienionych powyżej, wpływ mają jeszcze zmiany w środowisku, wielkoobszarowe uprawy zbóż oraz choroby.
Obecnie polowania na zające mogą odbywać się tylko w określonym czasie i zgodnie z ustalonymi zasadami. Okres na polowania to od 1 listopada do 31 grudnia, a w drodze odłowu – do 15 stycznia. Pomimo, że czas ten wydaje się dość krótki, w ciągu jednego sezonu myśliwi zabijają około 19 tysięcy zajęcy. Aby zorganizować polowanie na tą zwierzynę, trzeba zebrać minimum sześciu myśliwych, wyłącznie, jako polowanie zbiorowe, nie wolno tego robić w pojedynkę. Polowanie na zające może odbywać się, przez naganianie zwierzyny przez nagankę w kierunku myśliwych. Ponadto polowanie odbywa się bez udziału psów.
Aby ratować populację zajęcy, Polski Związek Łowiecki prowadzi od lat programy, które mają na celu zwiększenie populacji tych gatunków, poprzez próby ograniczenia liczebności populacji lisa. Niestety jak na razie bez powodzenia, ponieważ lis ma się bardzo dobrze, co jest wynikiem zwalczania wścieklizny, które spowodowało prawdziwą eksplozję liczebności tego gatunku. Prowadzone są również specjalne programy, dzięki którym ma się zwiększyć liczba zająca. Zające są kupowane od hodowców jesienią i umieszczane w specjalnie do tego wybudowanych wolierach adaptacyjnych, które są ogrodzone i zabezpieczone przed drapieżnikami. Tam przez kilka miesięcy opiekują się nimi leśnicy lub myśliwi kół łowieckich, współpracując z lekarzami weterynarii. Gotowe do samodzielnego życia na wolności zające wczesną wiosną są wypuszczane. Zabiegi te przynoszą dobre rezultaty.
Najlepszym sposobem, jednak byłby rygorystyczny zakaz polowań, aby uratować populację tych niegdyś bardzo popularnych gatunków. Wtedy myśliwi w ogóle nie będą mogli polować na te zwierzęta.
Artykuł powstał dzięki wsparciu WFOSiGW
Poglądy autorów i treści zawarte w artykule nie zawsze odzwierciedlają stanowisko WFOŚiGW we Wrocławiu.