Odniesione 614 lat temu zwycięstwo polskiego oręża miało dalekosiężne w czasie skutki. Choć doraźnie niewykorzystane, uczyniło Polskę mocarstwem europejskim na kolejne prawie czterysta lat. Zwycięstwo to trzeba było jednak jeszcze wielokrotnie potwierdzać pod Kircholmem, Kłuszynem, czy też pod Wiedniem, a ostatnio w Bitwie Warszawskiej.
Dziś wspominając je, mamy okazję podziwiać nie tylko samą bitwę, która miała przebieg klasyczny dla podobnych wydarzeń w przeszłości. Kilkugodzinne starcie było pod każdym względem przygotowywane całymi latami. Po pierwsze były to intensywne prace dyplomatyczne mające na celu pozyskanie Litwinów i innych narodów słowiańskich przeciw Krzyżakom. Prace te zakończyły się pełnym powodzeniem. Po polskiej stronie stanęli Rusini, Litwini i Czesi. Udział w bitwie tych ostatnich był szczególnie znamienny, gdyż panujący wtedy w Pradze cesarz sprzyjał naszym wrogom. Po drugie był to ogromny wysiłek organizacyjny z przygotowaniem wszystkich rodzajów broni do wystąpienia w tej bitwie. Piechota, lekka jazda i ciężkie rycerstwo, zaplecze, tabory, wyżywienie i pomysł, aby wyruszyć w kierunku krzyżackiego państwa zmuszając tym zakon do wydania walnej bitwy. Najważniejsza jednak była różnica w mentalności i sposobie prowadzenia polityki w Europie. Państwo krzyżackie, a wraz z nim cała ówczesna Europa wyznawały prawo do nawracania pogan przy pomocy siły, podczas gdy Polska przyznawała w tej sprawie poganom prawo wolnej woli. Propozycja ta była na owe czasy tak rewolucyjna i bulwersująca, że całe rycerstwo Zachodniej Europy wypowiedziało się po stronie Krzyżaków. Dlatego też była to również bitwa o polityczną koncepcję organizacji państw Środkowej Europy. Wydaje się, że wszystkie jej okoliczności zasługują na szczególną uwagę. Dzisiaj ich naśladowanie w całkowicie zmienionych okolicznościach jest dla nas wyzwaniem i wskazówką do podjęcia tego rodzaju działań mobilizacyjnych, dyplomatycznych i gospodarczych, które również winne zakończyć się podobnym sukcesem.
Husycka historia
Dla zażegnania narastającego w Czechach antyniemieckiego w swoich celach ruchu husyckiego zebrał się sobór w Konstancji (5.12.1414). Na sobór przybył również Jan Hus z listem cesarskim gwarantującym mu bezpieczeństwo. Sobór potępił nauki Husa, a Zygmunt Luksemburski cofnął swoje uprzednio udzielone gwarancje. Uznany za heretyka Hus został spalony na stosie w dniu 6 lipca 1415 roku. Warto tu zauważyć, że w przeddzień egzekucji na forum soboru wystąpił przedstawiciel Polski, rektor Akademii Krakowskiej Paweł Włodkowic, który przedstawił swój słynny traktat „De potestatae papae et imperatoris respectu infidelium” („O władzy cesarza i papieża wobec pogan”). Po raz pierwszy w historii myśli europejskiej kwestia zaboru ziem polskich przez Zakon została ukazana nie jako przemijalny ludzki spór pomiędzy dwoma państwami, ale jako problem współżycia narodów, w świetle ich prawa do wyboru własnej tożsamości i dopuszczalnych sposobów nawracania pogan na religię chrześcijańską. Rektor akademii krakowskiej przyznał poganom i schizmatykom nie tylko prawo swobodnego wyboru religii, ale domagał się też zakazu konfiskaty ich dóbr oraz najeżdżania ich ziem w imię przesłanek religijnych. Przyznawał także władzom chrześcijańskim prawo wchodzenia w sojusze i korzystania z pomocy ludów pogańskich. Posługując się scholastycznymi metodami rozumowania, Włodkowic przyznawał w nich wyższość prawa boskiego nad ludzkim w każdej postaci, a postępowanie zgodnie z nakazem sumienia jako najwyższy nakaz moralny człowieka. Było to, jak na ówczesne czasy rewolucyjne spojrzenie nie tylko na kwestię sporu z Krzyżakami, lecz również na zasady ogólne współżycia pomiędzy różnymi państwami, narodami i wyznaniami. Była to pośrednia tylko, lecz także publiczna i oficjalna obrona również Jana Husa. Stanowisko polskie nie spotkało się jednak z uznaniem soboru. Istniała nawet możliwość ujęcia polskiej delegacji, ale z przyczyn wojskowych i politycznych nie było to możliwe. Przybyła ona w asyście oddziałów rycerskich. Ich pokonanie wymagało mobilizacji, na co nikt z przeciwników Husa nie był przygotowany. Niedawne polskie zwycięstwo pod Grunwaldem nad Krzyżakami wspieranymi przez obecnego na soborze cesarza Zygmunta Luksemburczyka, nakazywało zachowanie umiaru i respektu. Ze strony polskiej zaś nic więcej już nie można było zrobić bez opuszczenia obozu katolickiego. Na to Polacy się nie decydowali zdając sobie sprawę, że podjęta krucjata wszystkich państw katolickich przeciw Polsce, może doprowadzić do jej upadku. Stracenie Jana Husa było porażką polityki polskiej na soborze w Konstancji. Polska traciła naturalnego sojusznika w walce z niemczyzną reprezentowaną przez Zakon Krzyżowy. Sojusznik ten był o tyle naturalny, że w tym czasie język polski i czeski był prawie tożsamy.
Krakowski pomnik
Pięćsetną rocznicę bitwy grunwaldzkiej upamiętniono monumentalnym pomnikiem w Krakowie. Staną on na wprost Bramy Floriańskiej i Barbakanu na placu Matejki. Sto lat temu ufundował go genialny kompozytor i polityk Ignacy Paderewski. Podczas uroczystego jego odsłonięcia, wobec polskich delegacji ze wszystkich zaborów powiedział on znamienne słowa, które zachowały swoją aktualność po dzień dzisiejszy. „Dzieło, na które patrzymy nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka Ojczyzny nie tylko w tej minionej wielkości, lecz i jej jasnej przyszłości. Zrodziła je miłość i wdzięczność dla tych przodków naszych, co nie po łup, nie po zdobycz szli na pole walki, ale w obronie dobrej, słusznej sprawy zwycięskiego dobyli oręża”. Od tego czasu pomnik ten był miejscem pielgrzymek rodaków z całego kraju. U jego stóp odbywały się liczne manifestacje patriotyczne. Również częste były przyjazdy, pielgrzymki i wizyty całych grup, rodzin i organizacji ze Śląska, gdzie w tym czasie budził się ruch narodowy i wola połączenia dzielnicy tej z Polską. Charakterystyczne pod tym względem są reakcje niemieckiej prasy na Śląsku. Po co oni tam jeżdżą? Czy Niemcy nie mają równie olśniewających przykładów swoich zwycięstw i potęgi? Co imponuje pruskim poddanym w historii upadłego i nieistniejącego już państwa? Wszystkie te śląskie patriotyczne wizyty w Krakowie Niemcy uważali za całkowite dziwactwo, które nie ma żadnego realnego znaczenia.
Rocznica dzisiaj
Poza widowiskiem odtwarzającym przebieg tej bitwy, brak obecnie szerszej i głębszej refleksji nad jej przyczynami, konsekwencjami i przygotowaniami do starcia w zasadzie dwóch różnych koncepcji politycznych kształtowanie się narodów w tej części Europy. Wydaje się, że spór ten w mniej już drastycznej formie nie wygasł, aż po dzień dzisiejszy. Po stu dwudziestu trzech latach niewoli rozbiorowej z krótkim przerywnikiem na niepodległość międzywojenną, nastąpiła krwawa wojna wyniszczająca polską kulturę i jej tradycje. Kolejne pół wieku zniewolenia formalnie tylko istniejącego państwa polskiego poczyniło kolejne poważne wyrwy w zachowaniu kultury i tradycji. Obecnie, choć mamy już niepodległość daleko jest do zgody narodowej odnośnie nawet dla tego rodzaju świąt, jak bitwa pod Grunwaldem. W koncepcji obchodzonych uroczystości dominuje konwencja rozrywki, pikniku, widowiska bez żadnych refleksji na przyszłość. Ot, wspominamy dzieło wielkie, wspaniałe, być może nawet znaczące, ale teraz dla nas mające charakter tylko radosnego przeżycia, bez żadnych zobowiązań. Ten trend spłycania wszystkiego do dowcipu, kabaretu i zabawy już przed wojną zauważył Konstanty Ildefons Gałczyński pisząc w jednym ze swoich wierszy:
„Pani Rosjanką jest Tatiano,
i znał Tołstoja pani mąż,
niech mi pani powie, skąd co rano
taki się smutny budzę wciąż?
A przecież mam już niepodległość
i wojsko własne, własny skarb,
ale ta cała niepodległość
ciąży na plecach mi jak garb.
Znaczenie Polski
Każdy kraj pragnie, aby go szanowano na arenie międzynarodowej. Zabiega też o to, aby szacunek ten nie był tylko teatralnym gestem prezentowanym dla mediów. Wyrażać się ma on we wpływach i decyzjach podejmowanych z udziałem naszych polityków i przedstawicieli. Tak też stało się po bitwie grunwaldzkiej. Ród Jagiellonów był zapraszany przez wszystkie dwory Europy do koligacji małżeńskich i współrządzenia. Królowi Jagielle proponowano tron czeski. Jego syn Władysław Warneńczyk jest jednym z historycznych węgierskich bohaterów narodowych. Wydaje się, że pamięć o tym wielkim wydarzeniu nie może być tylko okazyjna, jednodniowa i wspomnieniowa. Winna ona zobowiązywać tak rządzących, jak i rządzonych do osiągania wielkości na miarę grunwaldzkiego zwycięstwa.
autor: Adam Maksymowicz