Trwa spór pomiędzy zarządzającą miliardami złotych Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości a przedsiębiorcami odpowiedzialnymi za budowę polskiego pawilonu na EXPO w Mediolanie. Chodzi o 10 mln zł. Dolnośląski parlamentarzysta Jacek Świat uważa, że PARP stała się zapleczem partyjnym, a tymczasem jej rolą powinna być obrona interesów sektora małych i średnich przedsiębiorstw nawet wobec własnego rządu.
Przy tworzeniu polskiego pawilonu uczestniczyło ponad 20 firm. Organizację inwestycji powierzono natomiast Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, która podlega pod wciąż kierowany przez Janusza Piechocińskiego (PSL) resort gospodarki.
Polski pawilon i towarzyszące mu imprezy cieszyły się ogromną popularnością. Większą niż np. propozycja USA. A rząd i media ogłosiły sukces chwaląc PARP, że pawilon udało się postawić dwa razy taniej niż np. mniej popularnym Niemcom.
Podczas EXPO odbył się również tydzień województwa dolnośląskiego. O potencjale gospodarczym naszego regionu, aktywności specjalnych stref ekonomicznych oraz projektach łączących innowacje technologiczne z biznesem opowiedzieli na targach marszałek Cezary Przybylski oraz członek zarządu województwa Jerzy Michalak, a także przedstawiciele włoskich firm, które z sukcesem działają na Dolnym Śląsku.
Sukces ma jednak wielu ojców. Z jednej strony PARP chwali się inwestycją i zbiera za nią laury, z drugiej – ma konflikt z generalnym wykonawcą. Przedsiębiorcy czują się oszukani przez agencję, wytykając jej szereg nieprawidłowości, opóźnienia i brak profesjonalizmu. Konsorcjum, które wygrało przetarg na organizację, było gotowe wykonać pawilon w zaproponowanej cenie (23 mln zł brutto) jednak okazało się, że przedsiębiorcy mieli prawie miesiąc opóźnień, bo jak twierdzą – PARP nie wywiązał się ze swoich obowiązków. Cierpią również podwykonawcy – małe firmy, których los zawisł na włosku.
Jeden z przedsiębiorców, Andrzej Albera opowiada w Gazecie Finansowej, że wielokrotnie dochodziło do absurdalnych sytuacji, np. dostawy materiałów czekały pod bramą EXPO nawet 7 dni – bo PARP nie zgłosił wjazdu ciężarówek. Zdaniem przedsiębiorcy, wszystkie opóźnienia wynikały z zaniedbań PARP, a potem dodatkowym nakładem pracy i po nocach podwykonawcy musieli to nadrabiać. Firmy realizujące sąsiednie pawilony i nadzór EXPO mówili im: „Nie dacie rady”. W relacji Albery dali radę, pomimo kłód, jakie rzucali pod nogi urzędnicy PARP – nadzór EXPO określił to prosto: „Polski Cud”. Przedsiębiorcy twierdzą, że aby Polski Pawilon był gotowy na otwarcie EXPO, zainwestowali własne pieniądze, bo PARP zapomniał o takich sprawach jak chociażby polska flaga przed pawilonem czy napis „#POLAND” na budynku. PARP zamówiła też kilkadziesiąt zmian do projektu (wymianę niektórych elementów na droższe, dodatkowe wyposażenie). Dziś, według Albery, PARP umywa ręce i nie chce za to zapłacić.
Sprawę skomentował Jacek Świat, dolnośląski parlamentarzysta z Prawa i Sprawiedliwości, który nie szczędzi agencji słów krytyki.
-Polska jest krajem cudu gospodarczego: budowaliśmy najdroższe w Europie autostrady, budowaliśmy je za pieniądze w większości podarowane, a podwykonawcy bankrutowali, bo im nikt nie zapłacił – mówi Gazecie Finansowej parlamentarzysta. – Do wyjaśnienia tego cudu nie potrzeba noblistów z dziedziny ekonomii, ale kilku sprawnych prokuratorów. Po skandalu z plajtującymi budowniczymi autostrad sejm przyjął nawet specjalną ustawę, by doraźnie ratować zagrożonych. Systemowo sprawę miała rozwiązać nowelizacja prawa zamówień publicznych przewidująca ograniczenie samowoli głównych wykonawców w traktowaniu podwykonawców. Niewiele to pomogło – dodaje. – Polski system zamówień publicznych przy wielkich inwestycjach wciąż jest dręczony przez patologie: korupcję, marnotrawstwo, defraudacje. Niestety, elementem tego patologicznego układu jest PARP. Jedna z wielu agencji, które padły łupem PSL-u. I dziś służą raczej jako zaplecze tej partii, a nie realizacji ustawowych zadań. Misją PARP-u jest tworzenie optymalnych warunków dla pracy i rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw. To oznacza, że agencja ma bronić interesów sektora MSP wobec wielkich firm, a nawet własnego rządu. Jeśli tak się nie dzieje, to nie tylko problem ułomnego prawa, ale także problem moralności władzy. Jak widać, jedno i drugie wymaga radykalnej zmiany. A to, że w naszych warunkach w ogóle powstają jakieś wielkie inwestycje, to nie zasługa odchodzącego rządu, ale kolejny przejaw polskiego cudu gospodarczego – podkreśla poseł Jacek Świat.