Kto to jest polityk? Według prasy niedojda, nieudacznik, który robi, to co robi, bo do niczego innego się nie nadaje. Według stacji radiowych to gość o odpowiednio ukształtowanym głosie i nieukształtowanych poglądach, który powtórzy nam przekazy dnia na odpowiednim diapazonie. Według telewizji – cymbał na tyle pewny siebie, że odpowie na każde debilne pytanie prowadzącego i najgłupszą zaczepkę konkurenta politycznego. Czyli, w sumie, nikt. Zero. Nieczytaty, niepisaty, opisywany jako znienawidzone przez Kukiza „”elyty”.
Trudno się z tym zgodzić. To legenda rozsiewana od dawna przez środowisko „pewnej gazety”, której nadrzędnym celem jest zohydzenie Polakom ich własnej sceny politycznej. Że w sejmie siedzą ciemniaki, tumany, gamonie, tylko w rządzie bardziej rozgarnięci ludzie, no bo przecie premier Kopacz to wzór intelektu.
Krzysztof Grzelczyk, postać nietuzinkowa, trudna do zaszufladkowania, pokazuje, że politycy to ludzie czytający książki i potrafiący je pisać. Mamy do czynienia z trzecią pozycją wydawniczą Grzelczyka. Był współautorem fascynującego „Kaskadera”, opisującego operację SB wymierzoną przeciw niemu i autorem hołdu złożonego wrocławskim podziemnym drukarzom.
Teraz, w gorącym czasie przed najważniejsza bitwą nowoczesnej Polski, czyli kolejną kampanią parlamentarną, Grzelczyk wydaje „Alfabet prawie wrocławski”. Forma atrakcyjna i wymagająca, bo trzeba się zmierzyć z podobnymi dziełami „klasyków”: Jerzym Urbanem i Stefanem Kisielewskim. Jak wychodzi z tej konfrontacji? Ma legendę osoby złośliwej i bezczelnej, trochę jak Urban, ale jest znacznie łagodniejszy od niego. Po jego ocenach widać, że z wiekiem nabiera dystansu do postaci i polityków, że z czasem łagodnieje, a w jego opisach pojawia się współczucie i wstrzemięźliwość. Wielu polityków wrocławskich drżało pewnie na myśl, jak będą opisani w książce, wielu odetchnie. Ale nie wszyscy.
Z Kisielem łączy Grzelczyka ta nutka złośliwości, która wyróżnia inteligencję od podłości. Grzelczyk pisze w końcu otwarcie i pod nazwiskiem to, co się wielu ciśnie na usta. Politycy platformerscy i otoczenie „Króla” Wrocławia może więc w końcu zobaczyć się w krzywym zwierciadle otwarcie, nie tylko w anonimowych wpisach internetowych hejterów. I dobrze, taka otwarta krytyka jest w tym mieście potrzebna, żeby oczyścić atmosferę. Jeszcze niedawno można by takie opinie Grzelczyka odczytać jako głos wołającego na puszczy, ale zmieniająca się opinia publiczna i coraz częstsze odkłamywanie rzekomych osiągnięć ekipy rządzącej (w mieście i w kraju) sprawia, że wielu czytelników odnajdzie w niej swoje poglądy głoszone z otwartą przyłbicą.
Złośliwi mówią, że takimi książkami jak „Alfabet…” kończy się polityczny żywot i podsumowuje spostrzeżenia życia. Z Grzelczykiem nie byłbym tego pewien. Myślę, że to tylko zakończenie pewnego etapu życia. Po szerokich zainteresowaniach autora, ostrych i kontrowersyjnych opiniach o polityce rządu wobec Polaków na Wschodzie widać, że ten gość może jeszcze sporo namieszać, nie tylko we Wrocławiu.
Janusz Paździół
Wieczór autorski z Krzysztofem Grzelczykiem – Niedziela, 6 września, godz. 17:00, Stary Klasztor, ul. Purkyniego 1, Wrocław. Tego wieczoru książki do nabycia w atrakcyjnej cenie.