W sklepach z militariami kończą się zapasy broni hukowej. Importer – firma Kolter sądzi się z policją. Funkcjonariusze z komendy głównej uważają, że na ten rodzaj broni trzeba mieć pozwolenie.
Sprawa ciągnie się od kilku lat. Policja uważa, że pistolet alarmowy Walther P-99 ma kaliber 9 milimetrów. Do komory nabojowej wchodzi ślepy nabój o tym kalibrze, ale średnica lufy ma zaledwie 6 mm. Broń cieszy się na rynku dużym powodzeniem, jednak zdarzały się przypadki, że policja odbierała ludziom legalnie kupiony pistolet.
-Broń alarmowa cieszy się dużym powodzeniem, choć powoli kończą się jej zapasy magazynowe. W ostatnim czasie nie maleje nam liczba klientów, którzy chcą uzbroić się w broń hukową lub innego rodzaju, np. gazy obezwładniające – tłumaczy Grzegorz Sieniawski z działu obsługi klienta sklepu z militariami.
Broń alarmową, która trafia na nasz rynek, produkuje niemiecki Umarex. Niestety, do chwili zakończenia procesu polski importer firma Kolter nie będzie sprowadzała pistoletów. Niedawno Kolter odwołał się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Dla importera i miłośników broni to sprawa kuriozalna. W Europie nie ma państwa, które wymagałoby od użytkowników broni alarmowej specjalnego pozwolenia na broń.
-W tym całym zamieszaniu chodzi tylko o jeden kruczek. Broń ma kaliber do sześciu milimetrów, tymczasem policja twierdzi, że 9 mm. Aby to udowodnić policja chciała zmienić zapis w ustawie o broni i amunicji, ale im się nie udało – opowiada Mirosław Klekot, szef Koltera.
Właściciel dziwi się stanowczości policji, bo według opinii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji (CLKP) każda broń hukowa do 6 mm jest bronią alarmową, na którą nie trzeba mieć pozwolenia. Gdyby policja uznała, że „straszaki” są w stu procentach legalne, to na polski rynek trafiłoby ok. 20 różnych modeli. Ludzie pytają też o inne rodzaje broni np. glocki hukowe, czy broń długą.