Jak wielokrotnie pisaliśmy na naszym portalu, Wrocław należy do czołówki najbardziej zadłużonych miast w Polsce. Według ostatnich danych, uwzględniających tylko tzw. oficjalne zadłużenie (bez długów spółek), zajmuje drugie miejsce na czarnej liście z długiem sięgającym 2,6 mld złotych. Niechlubnym liderem jest Łódź, z zadłużeniem w wysokości 2,8 mld zł, dług Krakowa sięga 2 mld zł, a Poznania 1,5 mld zł.
W listopadzie Ratusz zamierza pożyczyć 80 mln zł na sfinansowanie planowanego deficytu budżetu miasta w 2016 roku i spłatę zobowiązań wynikających z zaciągniętych kredytów i pożyczek oraz wyemitowanych papierów wartościowych.
Według radnego dr Krystian Mieszkały:
Zadłużenie Wrocławia spowoduje spowolnienie rozwoju miasta, gdyż zadania obowiązkowe oraz wydatki na spłatę długu uniemożliwią realizację w przyszłości istotnych inwestycji infrastrukturalnych. Cały czas ogłaszane są ambitne plany po czym nie przechodzą one do realizacji. Jak nie trudno się domyśleć w miejskiej kasie już teraz brakuje pieniędzy. Obecnie problem braku środków rozwiązuję się rolowaniem długów (spłacanie starych zobowiązań nowymi kredytami). Jednakże w dłuższym okresie czasu to nie wystarczy.
Z najnowszego raportu Regionalnych Izb Obrachunkowych wynika, że Wrocław ma niepokojący współczynnik zadłużenia do swoich dochodów – wynosi on 72 proc. Jest to jeden z najwyższych wyników w kraju np. Opole 34 %, Gdańsk 37 % Poznań 45 %, Kraków 48% Szczecin 50 % , Elbląg 63 %, Łódź 74, %, Toruń 77% Wałbrzych 95 %
Zdaniem dr Krystiana Mieszkały 72-procentowa relacja zadłużenia do dochodu jest bardzo niekorzystnym zjawiskiem ponieważ środki publiczne zamiast na inwestycje będą musiały być przeznaczone w przyszłości na spłatę długów i odsetek. A gdy dodamy zobowiązania spółek miejskich do oficjalnego długu miasta to współczynnik przekroczy 100 % rocznych dochodów.