Czy w polskich domach jeszcze kolędujemy? Zapytane osoby przyznały, że ani u nich, ani w najbliższym otoczeniu nie ma tego zwyczaju. Nie mamy miejsca, to najczęściej słyszane odpowiedzi. Ale przecież można śpiewać wspólnie w rodzinie, z dziećmi i z dziadkami.
U Maliny kolędowanie trwa od 35 lat, niezmiennie z udziałem ks. Stanisława Orzechowskiego.
MP Czy kolędowanie to tradycja rodzinna?
M Niezupełnie. W domu rodzinnym mieliśmy zawsze instrumenty, graliśmy i śpiewaliśmy nie tylko w czasie świąt ale, nie przypominam sobie aby rodzice, lub krewni zapraszali znajomych do siebie.
MP Ale w pani domu kolędnicy dobrze się czują, nie tylko śpiewacie, są dyskusje…
M Najczęściej polityczne. Polityczno-patriotyczne, powiedziałabym. Tak to już jest, że Orzech przy pierwszej przerwie (bo zazwyczaj przychodzi w trakcie naszego śpiewania) błogosławi nas, dzielimy się opłatkiem i składa nam życzenia. Zachęca również do wypowiedzenia czy to życzeń, próśb, czy pragnień. Widzę, że dla moich przyjaciół – tak jak dla mnie – sprawy ojczyzny i rodziny są najważniejsze, zatem ich krótkie przemyślenia dotyczą tych tematów.
Pamiętam, że pewnego razu odpowiedzieliśmy na apel Jana Pawła II o modlitwę w intencji Jugosławii. Wspólnie odmówiliśmy cały różaniec. Nawet niewierzący.
MP Kto przychodzi na kolędy?
M Przede wszystkim przyjaciele z młodości. Ci, którzy pomagali mnie i moim rodzicom, gdy byłam internowana. Wśród nich duszpasterz akademicki ks. Stanisław Orzechowski. Pierwsze spotkania nie były związane z kolędowaniem ale w następnym roku już tak. Do grona kolędników wprowadzałam nowe osoby. Bywali moi uczniowie, sąsiedzi, znajomi ze swoimi dziećmi, znane osoby świata naukowego i kulturalnego Wrocławia. Zwyczajni ludzie. Zawsze zależy mi na tym, aby dobrze się czuli w moim domu i chyba mi się udaje, mimo, że wśród nas, nie wszyscy są jednomyślni.
Pamiętam, że na początku bywało ponad 40 osób, siedzieliśmy gdziekolwiek, na podłodze też. Dzisiaj kolędników jest znacznie mniej. Na ostatniej kolędzie było tylko 21 osób, wszyscy siedzieli na krzesłach. Nie te lata, nie te kolana, ha, ha.
MP O czym mówi Orzech?
M Porusza bardzo różne kwestie. Na ostatniej kolędzie mówił o poczuciu humoru Pana Boga. Przywołał kilka znanych biblijnych scen, na przykład: pojawienie się zmartwychwstałego Chrystusa nad Genezaret. Wiemy, że uczniowie wypłynęli jeszcze raz, że połów był udany, ale gdy dobili do brzegu, co zrobili? Jezus na brzegu stoi a oni? ryby liczą. Dałbym wiele, powiedział Orzech, żeby zobaczyć minę Pana Boga, jak Żydzi liczą te ryby. Albo, gdy mówił Abrahamowi, że jego 90-cio letnia żona będzie miała dziecko. Sara śmiała się z niedowierzaniem, ale 100-letni Abraham, uśmiechał się tylko do niesamowitego pomysłu Pana Boga, z wiarą oczekując na jego realizację. A więc można mając poczucie humoru, śmiać się wierząc. I takiej radości i życzył nam Orzech.
MP