Generał powiedział to, co bardzo wielu oficerów, generałów i żołnierzy myśli o rzeczniku prasowym ministerstwa, o zwyczajach z nim związanych i o ministrze obrony narodowej
— w ten sposób były prezydent Bronisław Komorowski skomentował w programie „Prezydenci i premierzy” (Polsat News) wypowiedzi gen. Skrzypczaka na temat Bartłomieja Misiewicza.
Pan generał Skrzypczak jest już poza służbą czynną. Jako osoba cywilna, jako generał w rezerwie doradzał w Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia. Ma dzisiaj prawo do wypowiadania się ostrzej, niż mogą sobie na to pozwolić oficerowie w służbie czynnej, którzy na ogół zachowują daleko idącą wstrzemięzliwość w krytykowaniu zwierzchników cywilnych
— grzmiał Komorowski.
Były prezydent nie mógł sobie odmówić uderzenia w resort obrony.
Nie warto się panem Misiewiczem w ogóle zajmować, bo to jest osoba, która samoistnie nie funkcjonuje…
— zaczął gość Polsat News.
On tyle znaczy, ile opowiada o ministrze obrony narodowej. Rzecznik świadczy o ministrze
— dodał.
Komorowski stwierdził, że w MON „dzieją się rzeczy przedziwne”
Takie zjawiska, jak salutowanie, meldowanie się jako rzekomemu ministrowi, jest czymś, co stawia generałów i oficerów w przedziwnej sytuacji. Jedni się przeciwko temu buntują, inni się z tym godzą, ale wszyscy mają o to głęboką pretensję. Jedni się śmieją, a niektórzy zaciskają z wściekłości pięści
— twierdził były prezydent.
Jak widać, Bronisław Komorowski zawsze znajdzie okazję, by skrytykować rządzących… Szkoda, że sam nie wykorzystał swoich „eksperckich” uwag jako prezydent.
źródło: wpolityce.pl