Kuriozalne? Jak najbardziej. Szczególnie gdy przeczyta się cały wpis Marcinkiewicza.
Donald Tusk wygrał antypolską batalie z JK, wykonywana przez premier i ministra spraw zagranicznych niespełna dwa tygodnie temu, wiec czekałem z niecierpliwością na odwet. Długo nie musiałem czekać. Znów kosztem reputacji naszego kraju JK, tym razem przy pomocy ministra obrony narodowej przypuszcza atak na Donalda Tuska
—zaczyna snuć swoje dziwne wizje były premier.
Twierdzi nawet, że zarzut zdrady dyplomatycznej dla Tuska nie ma podstaw.
Zarzucanie byłemu premierowi zdrady dyplomatycznej przy podejmowaniu decyzji dotyczącej śledztwa smoleńskiego jest absurdalne. Mógłbym zrozumieć ten zarzut postawiony zaraz po katastrofie w 2010 roku. Kiedy było wiadoma jaka to decyzja i co oznacza dla prowadzonego śledztwa. Tyle, że wtedy z miejsca katastrofy Antoni Macierewicz czmychnął momentalnie jako pierwszy. Któż tak ucieka? Mnie się zdaje, że tylko ktoś winny, lub bojaźliwy
—pisze Marcinkiewicz. To naprawdę „poważne argumenty” w obronie Tuska.
JK w trakcie kampanii bratał się z Rosjanami. Może jeszcze później, gdy w Sejmie pracował tzw. zespół ds. katastrofy smoleńskiej można było wyobrazić sobie takie zarzuty. Jak pracował, tak pracował, ale gdyby wówczas pojawił się zarzut, można byłoby się nad nim pochylić. Dziś jest to kuriozalny odwet, mający na celu dyskredytowanie Tuska i radykalne utrudnienie mu sprawowania pełnionej funkcji
—próbuje dyskredytować działań PiS były premier i dodaje:
Warto zauważyć, że zarzut zdrady dyplomatycznej w sytuacji legalnego podejmowania decyzji, z pośród kilku rożnych możliwości, jest właściwie nie do udowodnienia. Premier ma przedłożone warianty i opinie rożnych resortów i ekspertów na ich temat. Musi wybrać kierując się swoją wiedza. W kwietniu 2010 roku sytuacja była skrajnie trudna ze względu na rozmiary katastrofy i niewielki czas na podjęcie decyzji. Doświadczenie międzynarodowe sugerowało właśnie takie rozwiązanie. Nie słyszałem wówczas głosów krytyki. Dziś, gdy rosyjska polityka uległa zaostrzeniu, chociażby wobec Ukrainy, łatwiej doszukiwać się błędów, ale zdrady?
Dalej Marcinkiewicz upomina się o to, by podobny zarzut jak Tuskowi postawiono też jemu.
Wyobrażam sobie, że podobny zarzut można byłoby postawić mi. Gdy byłem premierem wynegocjowałem ok 105 mld Euro dotacji UE dla Polski. Hipotetycznie mogłem wtedy złożyć weto by w kolejnej rundzie uzyskać np 50% więcej. Donald Tusk jako premier siedem lat później uzyskał więcej ode mnie. Zdrada dyplomatyczna jak nic i działanie na szkodę Polski
—tak Marcinkiewicz oskarżył sam siebie i stwierdził.
Boje się, że najgorsze dopiero przed nami.
Sztubackie uwagi Marcinkiewicza i jego tupanie nogą są po prostu żałosne. Były premier czuje się wielkim autorytetem i znawcą spraw polskich i europejskich i wszystkich innych…. nie czuje, że coraz mniej osób liczy się z jego zdaniem.
źródło: wpolityce.pl
Kaziowi wystarczyć powinno jak skarży go Izabell.
Zwykla chodzaca szmata