Prezydent Andrzej Duda udowodnił, że nie jest mu w smak rola młodszego, dobrze zapowiadającego się, kolegi przy wielkim stole władzy. Zwycięzca wyborów z 2015 roku przypomina, że to on jest głową państwa.
Spotkanie prezydenta z ministrem obrony narodowej było wielką niewiadomą. Trzy godziny dyskusji skutecznie budowały napięcie dziennikarzy zacierających ręce na hasło „konflikt prezydenta z Macierewiczem”. Tylko naiwni mogli liczyć, że spotkanie zwierzchnika sił zbrojnych i szefa resortu obrony narodowej upłynie na rozmowach o pogodzie i wymianie kurtuazji.
I chociaż trudno powiedzieć, jak w szczegółach wyglądało spotkanie obu panów, komunikat ze strony Pałacu Prezydenckiego był czytelny – jest satysfakcja, ale nie ma rewolucyjnej zmiany w postrzeganiu dotychczasowej pracy resortu.
Mam nadzieję, że zadania, jakie stoją przed ministrem, będą realizowane w sposób sprawny. Na dzisiaj monitorowanie wskazuje, że tak jest obecnie. Są oczywiście mankamenty jak sprawa attaché, bo to był mankament, ale to zostaje usunięte i jestem przekonany, że sprawy będą się dobrze toczyły. Pozostaję w kontakcie z ministrem Macierewiczem
– powiedział Duda.
Zamiast PR-owej papki dla gawiedzi – chłodny komunikat politycznego gracza, który chce osiągnąć określony cel. Andrzej Duda wyraźnie podejmuje rękawicę. Na tej rozgrywce niczego nie traci, a już zyskał bardzo dużo.
Głowa państwa zaczęła w końcu budować kapitał, który zostanie wykorzystany za 3 lata. W końcu Słońce Peru chce jeszcze raz wzejść nad Polską.
źródło: wpolityce.pl