Problem konstytucyjny został przesunięty z poziomu większości konstytucyjnej w Sejmie w kierunku debaty i ewentualnego użycia instrumentu demokratycznego, jakim jest referendum, które mogłoby w pewnych kluczowych kwestiach sporu ukierunkować działania polityczne zgodnie z wolą suwerena. Moim zdaniem to jest najważniejsza istota tej propozycji, a nie techniczne szczegóły, że we wtorki dyskutujemy o jednym punkcie ustawy zasadniczej, a w środy o innych
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl socjolog dr Barbara Fedyszak- Radziejowska, doradca prezydenta Andrzeja Dudy.
wPolityce.pl: Pan prezydent Andrzej Duda 3 maja powiedział, że chce aby w przyszłym roku odbyło się referendum w sprawie konstytucji. Pani doktor, jak będzie wyglądał proces zmian naszej ustawy zasadniczej?
Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska: Pan prezydent nie powiedział, że ma gotowy zestaw konkretnych pytań, które podda pod głosowanie w referendum. Powiedział coś zupełnie innego, że zmiana konstytucji to niełatwy proces dochodzenia do wspólnych ustaleń , w którym powinni wziąć udział obywatele zarówno debatując, jak i uczestnicząc w referendum. Ten udział jest możliwy i realny, a referendum jest ważnym elementem tego procesu. Tak więc prezydent uruchomił demokratyczny proceder debatowania i proponowania zmian w konstytucji z udziałem suwerena, czyli narodu. W swoim wystąpieniu z 3 maja pan Andrzej Duda powiedział bardzo wyraźnie, że to nie jakaś wąska elita, czy jedna partia polityczna, ale społeczeństwo ma współdecydować o kształcie konstytucji. To, czy wykorzystamy jako społeczeństwo tę propozycję Pana Prezydenta zależy w dużym stopniu od nas, uczestników debaty publicznej; ekspertów, dziennikarzy, stowarzyszeń obywatelskich, prawników i oczywiście polityków , przedstawicieli najważniejszych partii politycznych, także tych z opozycji. W tej formule debaty i referendum ewentualne zmiany w konstytucji będą miały mandat obywatelski i tym samym uczynią nową konstytucję bardziej prawomocną i wiarygodnie uzgodnioną. To nie oznacza, że pytania referendum będą socjologiczną ankietą zawierającą propozycje konkretnych i szczegółowych rozwiązań legislacyjnych.
Jak powinna wyglądać debata nad zmianami?
Debata i spór nad ważnymi rozstrzygnięciami konstytucyjnymi to demokratyczny instrument, którego nie można zadekretować i zaplanować szczegółowo, bo wtedy można by postawić zarzut odgórnej kontroli i sformułować wątpliwość, czy aby na pewno jest autentyczną, merytoryczną wymianą poglądów i opinii. Oczekiwanie technicznych i organizacyjnych szczegółów dwa dni po przemówieniu prezydenckim jest mało realistycznym pomysłem. Debata toczy się według swoich reguł. To, co dzisiaj odbywa się w mediach, to jeszcze nie debata, a tylko demonstrowanie reakcji na propozycję Pana prezydenta.
Po słowach prezydenta w mediach od razu rozpoczęła się debata na ten temat. Co pani sądzi o tej debacie?
Najbardziej niepokoi mnie to, że nie dostrzegam zrozumienia istoty tego, co powiedział prezydent Andrzej Duda. Mam nadzieję, że nie jest to zaplanowane i w pełni świadome wekslowanie dyskusji w stronę jałowego sporu o to, czy prezydent RP jest uprawniony do składania takich propozycji, czy debata i referendum mają sens i czy to się da zrobić. Takie komentarze pojawiają się głównie w wypowiedziach liderów opozycji, ale nie tylko. Podobnie brzmią głosy wielu dziennikarzy, publicystów, ekspertów i polityków wszystkich opcji. Nie rozumiem, dlaczego racjonalna propozycja nie staje się początkiem racjonalnej rozmowy.
Mimo, że opozycja nie zna jeszcze szczegółów zmian w konstytucji, już protestuje.
Niestety, nie jestem zaskoczona sposobem, w jaki tę propozycję komentują politycy partii opozycyjnych, głównie Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Po raz kolejny budują swoją pozycję polityczną i sympatię swoich wyborców odwołując się do instrumentu wykluczania i pogardy używanego w czasach prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego; nie macie prawa do rządzenia, do wprowadzania zmian, do zmiany konstytucji RP etc. Nie dlatego, że są wadliwie skonstruowane, lecz tylko dlatego, że proponuje je ugrupowanie, (czy prezydent RP) którego – zdaniem polityków opozycji – nie można traktować jak partnera, czy merytorycznego rywala w aktywności politycznej i parlamentarnej.
Czyli totalny sprzeciw wobec działań obecnych władz?
Używamy słowa totalny, ale moim zdaniem ono zakłamuje rzeczywistość. Tu nie chodzi o totalny sposób, ale o działania zaplanowane na chłodno jako instrumentarium dyskredytowania środowisk politycznych, którym się odbiera uprawnienie do uczestniczenia na równych prawach w debatach, czy np. w kształtowaniu konstytucji. Pod adresem prezydenta i obozu rządzącego kierowany jest komunikat – nie macie prawa dyskutować o zmianie konstytucji. Część wyborców Platformy Obywatelskiej przez osiem lat podtrzymywano w przekonaniu, że słusznie głosują, bo „tamci” nie mają prawa wygrać wyborów. Polityków PiS kwitowano uśmieszkiem i ironicznym zapytaniem – któż to jest, aby rządzić.
Później opozycja rozwinęła tę narrację w stwierdzeniu „nie macie prawa rządzić”.
Tak. Proszę zwrócić uwagę, że reakcja Platformy jest reakcją ludzi, którzy doskonali zrozumieli co się wydarzyło i jakie znaczenie ma propozycja prezydenta. Problem konstytucyjny został przesunięty z poziomu większości konstytucyjnej w Sejmie w kierunku debaty i ewentualnego użycia instrumentu demokratycznego, jakim jest referendum, które mogłoby w pewnych kluczowych kwestiach sporu ukierunkować działania polityczne zgodnie z wolą suwerena. Moim zdaniem to jest najważniejsza istota tej propozycji, a nie techniczne szczegóły, że we wtorki dyskutujemy o jednym punkcie ustawy zasadniczej, a w środy o innych.
Pani doktor, czy można powiedzieć, że to będzie tak naprawdę pierwsza konstytucja w historii Polski, która będzie tak szeroko dyskutowana?
Nieprzypadkowo pan prezydent w swoim przemówieniu z 3 maja przypomniał, że jego propozycja ma związek z setną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. W ciągu ostatnich dwustu lat mieliśmy niewiele czasu na zbudowanie suwerennego i demokratycznego państwa dla którego konstytucja jest prawie tak ważnym dokumentem jak pierwsza amerykańska ustawa zasadnicza dla Stanów Zjednoczonych. Amerykanie mogą toczyć różne ostre spory polityczne, ale konstytucja jest dla nich szalenie ważna, chociaż nie została przyjęta w referendum. Myślę, że przyjęta procedura, sprawi, że w porównaniu z konstytucją 3 Maja, dwiema konstytucjami z II RP i tą obecną, bo tych z PRL nie liczę, będzie głębiej przemyślana, bardziej przedyskutowana i przygotowana poprzez procedury obywatelskie i demokratyczne. Propozycje prezydenta można potraktować jako kolejny etap w odpracowywaniu strat z czasów braku suwerenności i braku demokracji w Polsce. Setna rocznica odzyskania niepodległości, którą prezydent Andrzej Duda wskazał jako ważny kontekst prac nad nową konstytucją, może uczynić ją ważnym krokiem w procesie budowania i utrwalania naszej suwerenności, naszej podmiotowości, demokratycznego charaktery naszego systemu politycznego i naszej obecności w Europie jako partnera, a nie jako przedmiotu polityki silniejszych państw.
Silniejszych militarnie?
Silniejszych w różny sposób. W dalekiej przeszłości była to bezpośrednia zależność od państw, które dokonały rozbiorów, po 1945 roku była to zarówno ideologiczna, jak i militarna dominacja ZSRS, którego wojska stacjonowały w Polsce i żaden rząd ani sejm PRL nie miał w tej sprawie prawa głosu. Przypominam, że członkostwo w UE bywa powodem zmian w konstytucji, np. Niemcy w sytuacji sporu między decyzjami KE czy Parlamentu Europejskiego a własnym prawem przyjęły, że w kluczowych sprawach głos decydujący ma ich własny parlament. Dla państw, które mają za sobą setki lat doświadczeń suwerenności, czasami także dominacji nad innymi państwami, oraz mocną pozycję we wzajemnych relacjach europejskich, to, co chcemy teraz w Polsce wprowadzić jest normalnym rozwiązaniem. Waga i znaczenie tej idei, tego projektu zmiany konstytucji wydaje mi się wielką szansą na rozwiązanie problemu niedoskonałości obowiązującej konstytucji w demokratyczny i suwerenny sposób. Pod warunkiem, że zostanie on właściwie zrozumiany. Niekoniecznie przez wszystkich i nie oczekuję dobrej woli, czy zrozumienia ze strony „wszystkich Polaków”. W życiu politycznym to zawsze jest trudne, ale liczę na zrozumienie ze strony wystarczająco wielu ludzi, aby uchwalenie nowej konstytucji było możliwe. Jeżeli nasza suwerenność i podmiotowość, reguły demokratyczne, prawa i wolności obywatelskie mają być przez nas aktywnie budowane i wzmacnianie, to idea debatowania o zmianie konstytucji, z odwołaniem się do referendum jest merytorycznie wiarygodna i racjonalna. Co nie znaczy, że jej realizacja będzie łatwa, prosta i przyjemna.
źródło: wpolityce.pl