W majowy weekend wrocławianie wyjeżdżali z miasta na łono natury. Wiele osób, po przeczytaniu w ostatnim numerze Nowego Życia artykułu Maćka Rajfura pt. „Taka nasza, niepowtarzalna, piękna” chciało przekonać się jak naprawdę wygląda najstarsza Fatimska Madonna w Tyńcu Małym. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą z XII wieku, a na przykościelnym cmentarzu odnajdujemy pamiątkowe tablice ze średniowiecza – również rodu von Ruffer, zacnego niemieckiego rodu, dzięki któremu w samym Tyńcu i najbliższej okolicy miejscowa ludność łatwiej znosiła swoje ubóstwo. Ale mamy i współczesne, upamiętniają one zamordowanych więźniów, którzy przechodzili przez wioskę w styczniu 1945 roku, a także tych, którzy z wycieńczenia upadali na drogę. Miejscowa ludność rzucała w kolumnę chleb, opowiadała jedna z parafianek.

Proboszcz bardzo starego tynieckiego kościoła z XVI w. ks. Ireneusz Alczyk, jak dobry pasterz, zna swoje owce, a one Jego. Podczas ogłoszeń parafialnych zwracał się do nowych uczestników mszy świętej, skąd są i dlaczego przyjechali do Tyńca Małego. Okazało się, że tekst w Nowym Życiu M. Rajfura i lokalne rozgłośnie radiowe w Legnicy i Lubinie sprawiły, iż czytelnicy i słuchacze wybrali się do polskiej Fatimy.

Proboszcz zachęcił przybyłych do pozostania z figurą po mszy świętej, warto było. Każdy „obcy” w kościele czuje się przyjęty i każdy będzie miał możliwość i zaszczyt porozmawiania z proboszczem parafialnego kościoła, który dawno teamu oddał się pod opiekę Fatimskiej Madonny.
Warto zaplanować wycieczkę do Tyńca a potem do Sulistrowiczek, na Ślężę, czy tylko do schroniska PTTK. Tam czekają atrakcje, zwłaszcza dla dzieci.
MP