Byłem na sali plenarnej, kiedy Donald Tusk poparł procedurę Komisji Europejskiej prowadzącą do sankcji przeciw Polsce. Powiedziałem sobie w myślach: „Co za szmata”
— mówi Jacek Saryusz-Wolski, europoseł niezrzeszony w rozmowie z Piotrem Zarembą.
W najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” wywiad z Jackiem Saryuszem-Wolskim, w którym odpowiada m.in. na pytania dotyczące swojej kandydatury na przewodniczącego Rady Europejskiej:
Rada Europejska nie powinna wybierać przewodniczącego bez wsparcia kraju macierzystego. Sam wspierałem elekcję Donalda Tuska na pierwszą połowę kadencji. Ale po przekroczeniu tej granicy zgodziłem się na propozycję Jarosława Kaczyńskiego. Szedłem na druty, choć wielu mówiło: „Nie rozumiemy”. […] Chodziło o to, aby rejtanowskim gestem przeciwstawić się biczowaniu Polski oraz by nie było sytuacji, w której Polska nawet nie może zgłosić weta i odciąć się od tej, dla niej nie do zaakceptowania, kandydatury. A był taki zamiar, by przeprowadzić wybór po cichu, okólnikiem, ponad głową Polski.
Europoseł podsumowuje również to starcie Polski z Unią Europejską:
Mam wrażenie, że ta ułańska szarża coś jednak dała. Już przy obchodach 60-lecia traktatów rzymskich szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker miał powiedzieć w Rzymie, że Komisja musi przemyśleć relacje Unii z państwami członkowskimi. A parę dni później Frans Timmermans ogłosił, że Komisja rezygnuje z użycia przeciw Polsce art. 7 przewidującego sankcje. Moim zdaniem poprawnie odczytali polską determinację. A szkody wyrządzone Polsce były przeogromne. Ten czas, kiedy Polsce spadły ratingi, przyniósł straty idące w miliardach. I wielkie straty wizerunkowe
— zauważa Jacek Saryusz-Wolski.
Rozmówca Piotra Zaremby opowiada również o swoim stosunku do Platformy Obywatelskiej („PO nie ma trwałego poglądu na politykę zagraniczną”) oraz Prawa i Sprawiedliwości („Tłumaczyłem zachodnim kolegom, że Jarosław Kaczyński bywa eurosceptycznym federalistą”), a także o swoich poglądach na politykę Polski w stosunkach z Unią Europejską:
Na wykładach dla studentów zwykłem dzielić polską scenę pod kątem relacji z Unią. Używałem figury piłkarskiego meczu. Są tacy, którzy siedzą na trybunach i gwiżdżą na UE: to eurosceptyczni negatywiści. Są ci, którzy dają Unii bezkrytyczny aplauz: naiwni euroentuzjaści. I są ci, którzy wychodzą na boisko.
Saryusz-Wolski wspomina również, z jakim odzewem w Parlamencie Europejskim spotyka się postawa pozbawiona oportunizmu:
Wybuczano mnie wtedy, atakowali mnie najważniejsi politycy unijni. A kiedy wstaliśmy od stołu, Barroso powiedział mi: „Ma pan rację, ale nie wygra pan”.
Ponadto, na łamach tygodnika dowiemy się, czy europoseł rzeczywiście sam wprowadził Polskę do Unii, czym było spowodowane jego odejście z PO oraz czy i dlaczego przestał posługiwać się językiem dyplomaty.
źródło:wpolityce.pl
tusk do wznowionej edycji spiewac kazdy moze