Kresowianie, żyjący jeszcze świadkowie rzezi wołyńskiej a także ich potomkowie czekają aż polski rząd potępi wszystkie zbrodnie, nazwie je ludobójstwem i sprzeciwi się stawianiu pomników mordercom. Na Kresach spoczywa ponad 200 tysięcy Polaków, często w zbiorowych rowach, tam powinno być tyle grobów – nie ma nic, często powtarza Stanisław Srokowski, a – „my tej zbrodni nigdy nie zapomnimy. Nie zapomnimy Huty Pieniackiej, dziś zrównanej z ziemią. Nie zapomnimy tych, którzy są podwójnie zamordowani. Przez banderowców i przez wymazywanie pamięci”.
Ujawnienie i przyznanie się do zbrodni przez Ukraińców jest coraz trudniejsze. W powojennej historii państwa polskiego nic nie zrobiliśmy aby doprowadzić do historycznego rozliczenia a z biegiem lat prawda rozmyła się, niejako stała się post-prawdą. Zjawisko o tyle niebezpieczne bo relatywizuje prawdę i kłamstwo. Widać to doskonale w przypadku ludobójstwa na Kresach. Nowe pokolenie Ukraińców, wychowane na zakłamanej historii, nie wie nic o tamtych czasach i po prostu nie wierzy, że ich przodkowe byli zdolni do zbrodni, o które ich oskarżamy. Umierają świadkowie tamtych wydarzeń, zarówno Polacy jak i Ukraińcy. Dzisiaj Ukraina wierzy w to co widzi na swoich ulicach. A widzi „bohaterów narodowych” takich jak Stepan Bandera, Roman Szuchewycz, czy Stepan Łenkawski, autor wydanej w 1929 roku broszury pt. Dziesięcioro przykazań ukraińskiego nacjonalisty. Według tego „podręcznika” czternaście lat później bandy UPA razem z ukraińskimi chłopami wzorcowo rozprawiali się z ludnością polską. Wspomina o tym Stanisław Srokowski w swoich książkach i publicznych wystąpieniach.
Jednego dnia zginęli mieszkańcy 99-ciu wiosek, to ok. 1500 ludzi. Była to zorganizowana antypolska czystka etniczna. 11 lipca 1943 roku zaplanowano eksterminację Polaków. Jednocześnie w wielu wioskach na Wołyniu grupa ukraińskich nacjonalistów zaatakowała wychodzących z kościołów. Była to regularna rzeź. Okrucieństwa doświadczały całe rodziny. Mordowano narzędziami gospodarskimi. Głównie piłą, sierpem, widłami. Niektóre rodziny przywiązywano bardzo ściśle drutem kolczastym dookoła drzewa. Ich konanie trwało czasem kilkadziesiąt godzin. Dzieci rozrywano na oczach rodziców, wbijano na sztachety, przybijali rączkami do drzwi lub do stołu. Ciężarnym kobietom rozcinali brzuchy, wyjmowali żywe dzieci i rzucali o ściany chałup. Często spędzano rodziny do jednego pomieszczenia i podpalano.
Zbliżamy się do obchodów kolejnej 74 rocznicy rzezi wołyńskiej. Jeśli wyobrazimy sobie, że Polacy na Kresach przeżyli trzy ludobójstwa (niemieckie, sowieckie i ukraińskie) nie sposób zrozumieć prowadzonej polityki milczenia Ukrainy a przede wszystkim akceptowania gloryfikowania zbrodniarzy ukraińskich przez kolejnych prezydentów zza Buga. Krwawa Niedziela może się powtórzyć!
Program wspierany przez Fundacje KGHM Polska Miedź
Czytaj: Historia internowania przez UB Krystyny Chmieleńskiej : „…czatowali na mnie trzy dni”
Gdyby powstal rząd Polski nie pozostawil by w takim stanie sprawy Wolynia.Od czasów powojennych Polska nie miala Polskiego rządu tylko sowieckich komunistow a po 89 roku polskojęzyczny zydow,ukraincow i zdrajcow.