Klasyczny kornik drukarz ma około 0,5 mm i jest jednym z największych korników spotykanych w Polsce. To, że mamy z nim problem, to skutek wieloletnich zaniedbań, mówi Dr inż. Janusz Mazurek z Wirtualnej Kliniki Roślin
Leśnicy chodzą rok w rok po lesie i wyznaczają drzewa trocinkowe. Czyli wycinają osłabione i porażone drzewo przez kornika a to jest podstawą utrzymania lasu czy puszczy w dobrej kondycji i przede wszystkim trzyma kornika w ryzach. Poprzednie ekipy, niestety nic nie robiły. Paradoksalnie, teraz to wszyscy mają rację, mówiąc o stanie jaki obecnie mamy w Puszczy Białowieskiej. Zarówno ci co mówią, że trzeba było robić to wcześniej i drudzy, którzy uważają, że w tym stanie, to już niewiele można zrobić.
Oprócz wieloletnich zaniedbań mamy nowy problem nasilony po ostatniej suszy w 2015 roku. I dotyczy całej Polski, zatem nie tylko Puszczę Białowieską zaatakował kornik drukarz. We Wrocławiu jest go też dużo, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Najpierw lecą tzw. zwiadowcy, jak jest drzewo dobre do zasiedlenia dają sygnał feromonowy i przyciągają kolejne korniki, które wgryzają się w drzewo i żerują pod korą. Jeśli z tym się nic nie zrobi, to złożą jaja a potem spod tej kory wylecą na najbliższe drzewa. Na początku polecą tylko na te osłabione ale kornik drukarz ma strategię… przy dogodnych warunkach atakuje również zdrowe drzewo. I to jest nasz największy problem, że wycinka starych drzew nie służy tak naprawdę ograniczeniu populacji szkodników ale ochronie drzew jeszcze niezasiedlonych.
Nie wystarczy drzewo wyciąć, korę trzeba usunąć, bo ze ściętego drzewa kornik i tak wyleci. Czasami nawet się koruje i zostawia pień, bo takie drzewo nie stanowi już zagrożenia. Innym rodzajem pułapki na kornika jest tzw. drzewo pułapkowe. To jest celowe wycinanie drzewa, które stanowi pułapkę dla kornika o ile zostanie w odpowiednim terminie przez leśników okorowane.