Spacerowym krokiem kilometrowy odcinek pomiędzy galeriami Sky Tower, Wroclavia i Renomą można przemierzyć w ciągu 20 minut. Pomiędzy wymienionymi molochami znajdziemy jeszcze Arkady Wrocławskie.
Krajobraz Wrocławia zmienił się nie do poznania i zaakceptowania, mówią mieszkańcy. O tym, że detaliczny handel upada w pobliżu centrów handlowych wiedziano, zanim podjęto decyzję o kolejnych budowach. Decydenci byli świadomi, że ulice wokół staną się martwe, ludzi spacyfikowali do wnętrz bez okien. Mówiło się o ożywieniu tkanki miejskiej, tymczasem ożywiono centra handlowe i parkingi przed nimi. Gmina Wrocław dopuszczając do budowy galerii handlowych w centrum miasta podcięła sobie skrzydła, pozbawiając się wpływów za czynsze, te bowiem trafiają do właścicieli. Kupili ziemię od gminy i to jest jedyny ich koszt, poza standardowym podatkiem od użytkowania wieczystego, który wynosi 3% wartości gruntu.
Gmina rekompensuje sobie braki w budżecie i podnosi podatki miejskie, zatem obciążenia dla mieszkańców są coraz większe. Wracając do galerii, coś musi przeszkadzać handlowcom skoro rezygnują z działalności gospodarczej. Coraz częściej widzimy zmiany i przekształcanie galerii handlowych na inne funkcje. Pojawiają się komercyjne ogłoszenia o wynajęciu powierzchni na I piętrze w Sky Tover na…biura. Jeśli nie tam, to może w Arkadach Wrocławskich albo Renomie?! Czyżby centra handlowe zamieniały się w centra biurowe?
Ktoś świadomie nas zabudował wielkopowierzchniowymi sklepami, mówi Nina Janiak, była właścicielka sklepu garmażeryjnego przy ul. Piłsudskiego we Wrocławiu.
Dlaczego władze miasta wycięły w pień handel i usługi można się tylko domyślać. Jestem zdruzgotana wizją i strategią prezydenta. Jeśli nie widzi złych konsekwencji swoich decyzji, a wszystko na wskazuje, że tak jest, to znaczy, że jest nieodpowiedzialny i działa na naszą szkodę. Nawet jeśli kiedykolwiek zostanie osądzony, to i tak nie zwróci mi i mojej rodzinie zdrowia.
