Dzisiaj już wiadomo, że wiosną 1941 roku Sowieci w swoich obozach wymordowali niemal 22 tys. Polaków. Większość z nich była oficerami, naukowcami, to była nasza inteligencja. Przez wiele lat nie można było o tym mówić. Jak mówi prof. Tadeusz Wolsza walka o prawdę o zbrodni katyńskiej wciąż trwa. Prof. Tadeusz Wolsza jest historykiem, politologiem, wykładowcą akademickim, redaktorem naczelnym Dziejów Najnowszych a także autorem wielu publikacji naukowych. Funkcji i znaczeń można wiele wymieniać. O swoich badaniach na temat obserwatorów wysyłanych do badania tzw. spawy katyńskiej pisze w książce pt: To co widziałem przekracza swą grozą najśmielsze fantazje. Są to wojenne i powojenne losy Polaków wizytujących Katyń w 1943 roku.
Niemcy, po odkryciu grobów w obozach jenieckich w lasach katyńskich, byli zszokowani skalą mordu, zwłaszcza charakterystycznym strzałem w tył głowy, później określanym jako strzał katyński. Szybko przekazali informacje o masowych grobach, postarali się bardzo o nadanie ogromnego rozgłosu w Europie i na świecie. Zbrodnię katyńską wykorzystali propagandowo. Tuż po jej wykryciu w 43 roku, czyli w warunkach wojennych, kiedy wschodni front stał się faktem, do Smoleńska można było bezpiecznie dotrzeć transportem lądowym i powietrznym. To był misternie ułożony plan przez niemiecką propagandę. Zaproszeni – jako międzynarodowa komisja do Katynia, Miednoje i Ostaszkowa do zbadania tzw. mordu katyńskiego – byli prowadzenie jak najbliżej dołów śmierci. W różnych niewidocznych miejscach umieszczono dużą liczbę mikrofonów, zadawano umiejętne pytania. Powstał materiał zdjęciowy i filmowy.
Najwięcej uwagi poświęcono delegacji z Polski. To głównie ich wypowiedzi cytowano, zwłaszcza te, które pochodziły od najbliższych członków zamordowanych – bo Niemcy zapraszały nawet polskie rodziny aby mogły zabrać zwłoki swoich bliskich do domu. Niemiecka i rosyjska propaganda, dziś powiedzielibyśmy marketing polityczny, działała perfekcyjnie. Poza Polską rozgrywała się walka nie tylko na froncie, również w gabinetach przywódców, wydawałoby się sprzymierzeńców. Zawiedli wszyscy, nawet podczas procesu w Norymberdze. Katyń przemilczano. A po wojnie ubecja ścigała Polaków, którzy w 1943 roku widzieli katyńskie doły śmierci. Niemcy urządzając tzw. wycieczki do dołów śmierci zapraszali specjalistów różnych dziedzin medycznych, z różnych europejskich krajów. Łącznie w ciągu dwóch miesięcy, do miejsc zbrodni przybyło około 31 tysięcy osób, wśród nich dziennikarze i ponad 60-ciu Polaków. Niemcy pragnęły aby komunikat wszystkich badaczy był jednoznaczny: jeńcy zginęli wiosną 41 roku, a więc przed wejściem wojsk niemieckich na terytorium sowieckie. I to się udało. Niemcy, do Katynia przywieźli również swoich żołnierzy z Wehrmachtu, chcieli pokazać, co ich czeka jak nie zmobilizują się i nie podejmą bohaterskiej walki przeciwko Armii Czerwonej. Sygnał był prosty. Każde podanie się, chwila słabości zostanie przez Sowietów wykorzystane, a ich los będzie taki sam jak polskich jeńców.
Profesor Wolsza w trakcie badań dotarł do bezpośrednich świadków, jak to Niemcy mówili, wycieczek do Katynia, a także raportów z tych wizyt. Historia kilkudziesięciu Polaków, którzy praktycznie do 1956 roku ponosili konsekwencje swojego pobytu w obozach jest dokumentem, który pokazuje metody zniewalania społeczeństwa przez komunistyczne państwo polskie. O tym dlaczego Brytyjczykom i Amerykanom przypomniał się Katyń przy okazji wojny koreańskiej, można doczytać w najnowszej książce prof. Tadeusza Wolszy, dość powiedzieć – metody te same…
Program wspierany przez Fundacje KGHM Polska Miedź
