Irena Jancewicz : Największym katem w Treblince był Schwarz. Zabijał drewnianym młotem

Irena Jancewicz ur. 1924 w Żyrardowie. Od maja ’41 wstąpiła do podziemnej organizacji, ps. Stokrotka.  W czerwcu ’43 była duża obława na młodzież. Stokrotka bez dokumentów została zabrana na ul. Skaryszewską. Wiedziała, że stamtąd idą transporty do Niemiec. Po 10 dniach dostała gryps, że będzie wykupiona. Wiedziała jaka to cena, napisała odwrotnie żeby tego nie robili, bo postara się uciec przy najbliższej okazji. Udało się.

Była kilkakrotnie łapana i zatrzymywana, zarówno  w Żyrardowie jak i w Skierniewicach i zawsze udawało jej się uciec, ale do czasu, jak mówi pani Irena. 22 stycznia 1943 roku na dworcu kolejowym w Skierniewicach, była nas duża grupa, samych młodych ludzi a zamierzaliśmy jechać do Warszawy na odprawę. W pewnym momencie zostaliśmy otoczeni, w tym samym czasie przyjechał nasz pociąg i z niego wyprowadzali innych młodych ludzi. Wywieźli nas najpierw do obozu przejściowego w Łowiczu, dzień później wsadzili do pociągu, który dowiózł nas do Malkini. Tam przesiedliśmy się do otwartych wagonów (lory). W Tłuszczy wciągali do wagonów wszystkich ludzi, którzy zbliżali się do nas. Dawaliśmy im znaki ale nie słuchali. Nie wiadomo skąd dowiedzieliśmy się, że wiozą nas do Treblinki. Ale stację z napisem Treblinka minęliśmy a pociąg jechał dalej.

Niedaleko obozu zagłady Treblinka, przy żwirowni zbudowano inny obóz pracy, pn. Treblinka I. Był stworzony przede wszystkim dla Polaków, ale przywożono również Żydów i Romów.

Zaczęła się selekcja, najpierw oddzielano kobiety od mężczyzn. Potem mieliśmy oddawać jedzenie, kosztowności, dokumenty. Pamiętam numer swojego depozytu. W skrytce 308 było 20zł, klucze i kenkarta. Następny etap to oddanie ubrań, łaźnia i barak.

Wszy i pluskwy zjadały nas żywcem. Kąpanie i odwszawianie  mieliśmy co dwa tygodnie. Jak palono ludzi, smród był nie do zniesienia. Byliśmy nim przesiąknięci, mówi Jancewicz a pierwszą śmierdzącą zupę chciałam wylać. Innego jedzenia już nie będzie powiedziały stare więźniarki. Zostałam skierowana do pracy na sortowni. Były tam frontowe ubrania i buty, w których nieraz znajdowały się części ciał. Musiałyśmy co godzinę, oddawać posortowaną odzież. Z czasem w odpowiednim momencie wyrzucałam różne rzeczy przez okno. Wydał mnie i inne koleżanki jakiś więzień, który założył na siebie za dużo swetrów i został zauważony przez SS-mana. Byłam za to skazana na karę śmierci ale nie wiadomo dlaczego pięć dni później wyrok został zamieniony na dożywocie. Największym zbrodniarzem był Franz Schwarz. Głowę skazanego więźnia kładł na pieniek i uderzał drewnianym młotem. Młot ten służył też do rozbijania dużych drewnianych kloców.

Niewolnicza praca, warunki sanitarne i brak pożywienia dziesiątkowały więźniów. Należy dodać okrutne mordy SS-mańskich oprawców, do dzisiaj nie ustalono ilości zabitych ani zmarłych. IPN podaje tylko szacunkowe dane i mówi o 10 tysiącach ofiar, być może jest ich znacznie więcej bowiem były transporty z Żydami i Cyganami, które były kierowane od razu do komór gazowych.

Artykuł powstał dzięki wsparciu Fundacji KGHM

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj