Leokadia Wieczorek: Okres okupacji niemieckiej wspomina jako koszmar….Aby znowu nie powtórzył się Drang nach Osten

Leokadia Wieczorek, pochodzi z łodzkiego. Jest osobą represjonowaną przez III Rzeszę i jak wiele dzieci wojny, poszkodowaną przez los. Od wielu lat mieszka we Wrocławiu i działa w Stowarzyszeniu Ludzi ze znakiem „P”. Jako mała dziewczynka została wywieziona wraz z rodzicami do Niemiec.

Okres okupacji niemieckiej wspomina jako koszmar, którego nikt nigdy nie powinien doświadczyć. Teraz ma 81 lat ale koszmar wojny i nieludzkich warunków, które musiała znosić ma ciągle przed oczami. Utraconego dzieciństwa i zdrowia nic nie wróci. Historia Leokadii rozpoczyna się w szczęśliwym domu w Polsce i trwa tylko cztery lata.

Dramat zaczął się w momencie odmowy przez ojca pani Leokadii podpisania folkslisty. Gestapo przyszło do ich domu nad ranem w kwietniu 1940 roku. Rodzice narzucili na siebie to co było pod ręką, a mnie – mówi pani Leokadia – wyciągnęli z łóżeczka i zdążyli owinąć tylko dużą chustą. Mama drugą ręką sięgnęła po bochenek chleba i figurkę Niepokalanej.

Niemcy zawieźli ich do Wielunia, wsadzili w bydlęce wagony i po dwóch tygodniach znaleźli się w Württemberg, w Dolnej Saksonii. „Ta podróż była udręką. Nikt nie miał zapasów  wody i jedzenia. Wszyscy byli głodni a wodę pili z rowów. Były wtedy wiosenne roztopy, pociąg czasem stawał i można było nabrać ją do swoich naczyń. Na miejscu zobaczyliśmy, że przyjechały same rodziny, nieraz trzypokoleniowe. W sumie, było 80-ciu Polaków i wszystkich zawieźli do dużego majątku rolnego. Tam rodzice, ale też pozostali Polacy ciężko pracowali na polu i w gospodarstwie. Praca była od świtu do nocy za kawałek chleba. Ci co pracowali na polu mieli szansę ukraść buraki czy ziemniaki.

Leokadia pierwsze dwa lata pozostawała w domu bez opieki. Jak skończyła sześć lat pilnowała młodsze dzieci. Te, które przyjechały razem z nią i te, które urodziły się w niewoli. A potem przydzielono jej „lżejsze prace” na polu i w sadzie. Najczęściej zbierała buraki i ziemniaki a w sadzie różne owoce. Pamięta ciągły głód i pogrzeby. Dużo ludzi umierało z głodu i chorób, nie było lekarstw.

Po wielu latach, w stowarzyszeniu Ludzi z Literą „P” spotkała swoją katechetkę, która przygotowywała 10 letnią Leokadię do Pierwszej Komunii świętej, pomagała jej także w nauce. Bo szkoła zaczęła się dopiero po wyzwoleniu, w maju 1945 roku ale na terenie…obozu koncentracyjnego Limendorf, do którego wszystkich Polaków przewieźli Anglicy, skąd czekali na deportację do Polski.

Katechetka zaprzyjaźniła się z ze swoją uczennicą. Zanim umarła – przez swoją synową – przekazała pani Leokadii wszystkie dokumenty i zdjęcia z czasów wojny i pobytu w obozie, mówiąc: tobie nie mogę dać tych zdjęć, bo ty nic nie wiesz, natomiast moja Lodzia przeżyła gehennę i wie co tam było. Może się zdarzyć, że kiedyś posłużą do świadczenia prawdy, może ktoś będzie szukał źródeł

Wszystkie zdjęcia i dokumenty są drastyczne, mówi pani Leokadia. Dzięki współpracy z pracownikami IPN są już zeskanowane. Można z nich dowolnie korzystać podając źródło… i trzeba o tych strasznych czasach mówić a nawet krzyczeć: o niewoleniu, o napaści Niemców na Polskę, o głodzie i próbie zgładzenia milionów ludzi na całym świecie, przez naród, który już dwa razy wywołał wojnę, aby znowu nie powtórzył Drang nach Osten.

Artykuł powstał dzięki wsparciu programu „Dolny Śląsk Pamięta” przez Fundację KGHM

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj