Zgodnie z szacunkami Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz Policji, w wyniku kolizji z samochodami na drogach zginęło około 20 tysięcy zwierząt. Jednak bardziej przerażające jest to ze dane dotyczą tylko dużych zwierząt takich jak sarny, dziki, wilki, jelenie i łosie.
Oczywiście wszystkie kolizje ze zwierzętami wiążą się również ze szkodami w naszych pojazdach. Rozjechanie jeża, łasicy czy kuny często nie robi na nas ani na naszym samochodzie większego „wrażenia”, poczujemy tylko że po czymś przejechaliśmy. To smutne ale prawdziwe. W przypadku łosia czy jelenia możemy mieć kłopot, nasz samochód może nadawać się jedynie do kasacji. Do tego potrącone zwierzę, jeśli jest w stanie to zazwyczaj zbiega z miejsca zdarzenia, ale to wcale nie oznacza, że przeżyło. Wielokrotnie dochodzi do wewnętrznego uszkodzenia narządów i taki jeleń, leżąc pod drzewem, będzie konał z dala od drogi, w męczarniach, będąc niezauważonym. Nie zapominajmy jednak o potrąceniach z udziałem małych zwierząt, które są także ważnym elementem środowisko naturalnego. Ale czy rzeczywiście wszystkie wypadki ze zwierzętami to przypadki? Czy może celowe samobójstwa?
Aby można było monitorować zdarzenia drogowe z udziałem małych i dużych zwierząt powstał portal www.zwierzetanadrodze.pl. Założyli go przedstawiciele Instytutu Ochrony Przyrody PAN we Wrocławiu, starając się ustalić jak wygląda odsetek śmiertelności na rożnego rodzaju drogach, zwłaszcza tych lokalnych, które nie podlegają GDDKiA.
Dlaczego więc zwierzęta wpadają pod koła samochodów? Tu nie możemy znaleźć jednoznacznej odpowiedzi. Strach przed drapieżnikiem? Obciążenie psychiczne? Strata kompana? Czy wycieńczenie? Możliwości jest dużo.
Dr Erich Baeumer opisał tragedię swojego koguta, który pewnego dnia, w toku zażartej walki, został pokonany przez własnego syna. Odtąd, gdacząc jak kura, wciskał się w najciemniejsze kąty. Wspaniałość i blask jego upierzenia zanikły. Wychudł, był rozczochrany i brudny. Dławił go stres, a po dwóch tygodniach zmarł.
Zdarza się też tak, że i dzikie zwierząt tracą swój wigor życiowy i nie zwracają uwagi na nadjeżdżający samochód. Zdrowe zwierzę, nigdy nie rzuci się świadomie pod nadjeżdżający samochód, a zmęczony kogut nie odda się podwórkowemu psu na pożarcie. W decydującym momencie, wrodzone stworzeniu uczucie lęku, przeważa nad niechęcią do życia. I to jest różnica w porównaniu z człowiekiem, który jest w stanie popełnić samobójstwo.
Innym zjawiskiem jest poświecenie. Gdy zwierzęca matka, gotowa jest w każdej chwili, oddać życie za swoje potomstwo dla dobra dzieci. Gdy zagrożone jest ich potomstwo, stawia czoło najgroźniejszym wrogom, przed którymi w innych warunkach by uciekały. Zachowują się tak, bez względu na konsekwencję utraty życia.
Nie zawsze wszystko dobrze się kończy. Na Alasce obserwowano kiedyś cztery niedźwiedzie grizzly zbliżające się do jaskini, zapewne nieświadome tego, że tam właśnie światło dzienne ujrzał miot czterech wilczych dzieci. Oboje rodzice i dwóch jeszcze członków stada stawiło opór. Czterech obrońców o wadze psów owczarków, przeciwko czterem siłaczom liczącym każdy 2,5 metra wzrostu i 300 kilogramów wagi! Walka trwała trzy godziny, po czym niedźwiedzie krwawiąc i kusztykając wycofały się z pola bitwy. Przywódca stada wilków, ojciec czworga wilcząt, był tak ciężko ranny, że jeszcze tego samego wieczora zdechł. Ale dzieci przetrwały, jego ofiara nie była więc daremna.
Warto pamiętać, że wysokie temperatury też mają wpływ na śmierć zwierząt. Tego lata upały były bardzo dla wszystkich odczuwalne.
Wybierając się w Góry Sowie na weekend, zaobserwowałem dziwną zależność. Na 66 kilometrowym odcinku drogi, zdołałem zliczyć aż 14 rozjechanych przez samochody zwierząt. Zazwyczaj na tej samej trasie, można zaobserwować maksymalnie 2 osobniki po kontakcie z samochodem. Prawdopodobnie, może to wynikać z upałów, przez które zwierzęta tracą orientację, stają się leniwe i szukają cienia i wilgoci. Zwierzęta reagują na upały podobnie jak ludzie, grozi im to samo co nam, przebywając bezpośrednio na słońcu, zwierzę może dostać udaru lub narazić się na przegrzanie – powiedział Dawid Hamryszczak specjalista ds. ochrony środowiska.
www.ekologia.pl
DH
Artykuł powstał dzięki wsparciu WFOSiGW