Wiele osób dało się wciągnąć w trwającą od lat nagonkę na wrocławskich kierowców, zapominając, że większość z nas, używa auta przede wszystkim dojeżdżając do pracy, ewentualnie dojeżdżając do niej mówi Robert Grzechnik, wrocławski przedsiębiorca, prezes partii Wolność i kandydat do Rady Miasta z list Prawa i Sprawiedliwości.
Wraz ze wzrostem liczby samochodów, zwiększyły się wpływy do wrocławskiego budżetu, przecież utrzymanie samochodu generuje koszty, z których część wraca do miejskiego skarbca za sprawą podatków. Dobry zarządca, wykorzystałby więc te pieniądze do budowania nowych dróg i remontu już istniejących, jednak we Wrocławiu coś poszło nie tak…
Od 2012 roku pieniądze, zamiast na niezbędną infrastrukturę, zaczęły płynąć w kierunku imprez i nierentownych „dzieł architektury”. Kilka lat zaniedbań sprawiło, że miasto utknęło w korkach i wtedy stała się rzecz niebywała… Prezydent Dutkiewicz wraz ze swoją drużyną – z której część, dziś udaje opozycję, oraz ludźmi z .N, PO i SLD, zamiast uderzyć się w pierś, przyznać do błędów i zacząć je naprawiać – obrali odwrotną drogę.
Dzięki mediom i rozdmuchaniu problemu „SMOG-u” (trzeba napisać w cudzysłowie, bo my mamy zanieczyszczenie powietrza, a nie smog – który jest połączeniem mgły i dymu), rozpoczęto nagonkę na kierowców i swoje zaniedbania, zaczęto przedstawiać jako celowe działanie, prowadzące do wyrzucenia kierowców z centrum.
W zamian przedstawiono Wrocławianom alternatywę rowerową.”Polecam” zimą w naszym klimacie oraz MPK, dla którego kupiono system sprzedaży biletów w cenie równej zakupowi 90 autobusów elektrycznych, mówi Robert Grzechnik.
O tym, że z żadnej z tych opcji nie mogą korzystać przedsiębiorcy nie pomyślał w nikt, bo przecież niewielu radnych ma pojęcie o prowadzeniu firmy. Za tym, że jest to tylko „przykrywka” tuszująca błędy, świadczy kondycja linii tramwajowych. Są one w fatalnym stanie, a przecież jeśli mielibyśmy przenieść mieszkańców z aut do autobusów i tramwajów, torowiska powinny być w nienagannej kondycji.
Przez tę szkodliwą politykę, poruszamy się po mieście najwolniej w Polsce, płacimy największe opłaty za ubezpieczenia aut w Polsce, nasze samochody jeżdżące po dziurawych drogach są droższe w utrzymaniu, a samochody stojące w korkach zatruwają nam powietrze ze zdwojonym natężeniem.
Sytuacja przedstawiona przez pana jest katastroficzna. Czy można coś z tym jeszcze zrobić?
Oczywiście, jednak potrwa to trochę czasu, zanim nadgonimy stracone lata. Pierwsza zasada to przede wszystkim nie szkodzić, a poniżej zmiany jakie należy wprowadzić, żeby Wrocław znów stał się przyjazny dla kierowców:
– Bieżące remonty nawierzchni, bo wrocławskie drogi są w tak złej kondycji że stosowanie progów zwalniających stało się zbędne
– Zmiana planów kluczowych dróg i rozbudowanie istniejących, z jednopasmowych na dwupasmowe. Wschodnia Obwodnica ma mieć jeden pas bez pobocza, obwodnica Leśnicy ma jeden pas w każdą stronę ruchu? – to jest kpina!
– Inwestycja w sekundniki na skrzyżowaniach, one upłynniają ruch
– Przywrócenie ruchu samochodowego na bus-pasach (na ul. Traugutta widać, jak szkodził on wrocławianom)
– Przywrócenie w godzinach szczytu ruchu samochodów na ul. Świętej Jadwigi
– Likwidacja Straży Miejskiej. Blokady na koła, w których specjalizuje się ta formacja, sprawiają, że auta dłużej utrudniają ruch stojąc na zakazie
– Wyłączenie niepotrzebnych świateł, które utrudniają ruch
– Budowa nowych parkingów w całym mieście
– Unormowanie wymiarów progów zwalniających oraz ich redukcja, zwiększają one emisję szkodliwych pyłów
– Dokończenie Obwodnicy Śródmiejskiej. Przecież plany tej drogi istnieją od 1921 roku, a nadal nie jest skończona.