Deszczówka – co z nią zrobić?

Podczas deszczu, w czasie zaledwie 20 minut, z dachu jednorodzinnego domu średniej wielkości może spłynąć nawet 360 litrów wody. Problemem jest w tym przypadku nie tylko marnotrawstwo, ale także ryzyko zawilgocenia ścian budynku. Jeśli dodamy do tego podlewanie trawników i innych roślin przydomowych wodą z kranu, to ilość zmarnowanej wody okaże się bardzo duża. A przecież susze w ostatnich czasach towarzyszą nam często i w związku z tym należy rozważnie gospodarować wodą opadową.

Jest wiele możliwości wykorzystania opadów jak choćby podlewanie ogrodu, spłukiwanie toalet czy mycie podłóg. Takie działania z pewnością przyniosą gospodarzom korzyści w postaci niższych rachunków, a samo środowisko wiele na tym skorzysta. Niestety faktem jest, że poziom wody w Polsce wciąż maleje. Wystarczyłoby, aby w każdym gospodarstwie domowym był odpowiedni zbiornik na deszczówkę. Naprzeciw temu problemowi z pomocną ręką wychodzi również nasze państwo, które służy wsparciem poprzez sfinansowanie zakupu, montażu oraz uruchomienia instalacji pozwalających na zagospodarowanie wód opadowych i roztopowych na terenie nieruchomości objętej przedsięwzięciem. Chodzi o to, by woda pozyskiwana z deszczu się nie marnowała, a była dobrze wykorzystana.

Program o nazwie „Moja woda” pozwoli na wykonanie przydomowych mikroinstalacji wodnych. Pomysłodawcy programu mają ambitne cele, a sami o tym przedsięwzięciu mówią: „Szacujemy, że przydomowe inwestycje spowodują zatrzymanie 1 mln metrów sześciennych rocznie w miejscu opadu wody, a więc na prywatnych działkach. To oznacza, że milion metrów sześciennych bardzo cennej wody odciąży kanalizację i zmniejszy ryzyko podtopień w wyniku deszczów nawalnych” – twierdzi Michał Kurtyka, minister klimatu. Akcja ma się rozpocząć 1 lipca 2020 roku.

Osiedla domów jednorodzinnych są tylko częścią potencjału, dzięki któremu można odzyskiwać wodę deszczową, bo nie można zapominać o miastach, gdzie ilość bloków mieszkalnych, kamienic czy biurowców jest bardzo duża, a więc z ich dachów spływają hektolitry wody. Większość deszczówki trafia do kanalizacji, gdzie jest traktowana jako ścieki i po prostu tracona. Dobrym rozwiązaniem tego problemu byłoby opuszczenie poziomu trawników tak, aby woda mogła swobodnie spływać i nawadniać roślinność. Zamiast tradycyjnego parkingu z kostki betonowej, można zmienić podłoże na bardziej przepuszczalne, np. betonowe kraty trawnikowe.

Wrocław, który pamięta powódź z 1997 roku, stara się obecnie lepiej gospodarować wodą opadową. Miasto zaopatrzyło się już w zielone ściany, które widnieją m.in. na budynku Urzędu Miejskiego czy w centrum handlowym Wroclavia. Wykorzystuje się także szarą wodę (czyli wodę ściekową, nadającą się do powtórnego wykorzystania) do obsługi toalet na Stadionie, czy fosę, która przyjmuje nadmiar wody z placu Wolności i Narodowego Forum Muzyki. W mieście pojawiają się także zielone dachy w Centrum Edukacji Ekologicznej Hydropolis, zielone ogrody w kompleksie biurowym Business Garden czy przepuszczalne nawierzchnie na parkingach.

 

 

źródło: dziennikpolski24.pl/

Artykuł powstał dzięki wsparciu WFOSiGW

Poglądy autorów i treści zawarte w artykule nie zawsze odzwierciedlają stanowisko WFOŚiGW we Wrocławiu.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj