Uderzenie znad Wieprza w sierpniu 1920

O sukcesie Bitwy Warszawskiej w sierpniu 1920 zadecydowało uderzenie znad Wieprza, w wykonaniu sił Frontu Środkowego dowodzonego przez gen. Śmigłego-Rydza. Głównym atakiem rozpoczętym rankiem 16 sierpnia dowodził osobiście Józef Piłsudski. Uderzenie wykonały 3. i 4. Armia, zaś ich tyłów pilnowało bardzo interesujące ugrupowanie składające się z polskiej 7. Dywizji Piechoty, ukraińskiej 6. Dywizji Piechoty, rosyjskiej Brygady Kozaków Dońskich (dawniej brygady generała Wrangla, którą szybko wcielono siłą do Armii Czerwonej i która jeszcze szybciej przeszła na stronę polską) oraz rosyjsko-białoruskiej grupy bojowej generała Stanisława Bułak-Bałachowicza. Atakujące siły dysponowały własną kawalerią: regularną IV Brygadą Jazdy oraz Ochotniczą Brygadą Jazdy majora Feliksa Jaworskiego, kresowego zabijaki, przypominającego Sienkiewiczowskiego Kmicica.

Rosyjski opór był słaby, bowiem południowego skrzydła wojsk walczących pod Warszawą broniła słaba liczebnie Grupa Mozyrska złożona z zaledwie dwóch dywizji strzeleckich rozciągniętych na dystansie niemal stu pięćdziesięciu kilometrów. Większość rosyjskich oddziałów rozpraszała się po pierwszym kontakcie ogniowym, szukając schronienia w lasach. Do największego starcia doszło pod Cycowem, gdzie IV Brygada Jazdy IV Brygada Jazdy przyszła z odsieczą polskim rekrutom i rozproszyła jeden z pułków 58. Dywizji Strzeleckiej.

Drugiego dnia kontrofensywy, czyli 17 sierpnia, 1. Dywizja Piechoty Legionów dotarła do Drohiczyna. Atakująca od południa wielkopolska 14. Dywizja Piechoty w Mińsku Mazowieckim spotkała posuwającą się do strony Warszawy 15. Dywizję Piechoty, również wielkopolską. W walkach o Mińsk Mazowiecki piechotę wspierała nie tylko artyleria, ale również trzy pociągi pancerne, kilkanaście czołgów oraz eskadra lotnicza. I dopiero wówczas o polskiej kontrofensywie dowiedział się dowódca rosyjskiego Frontu Zachodniego, Michaił Tuchaczewski, stacjonujący w odległym Mińsku Białoruskim. Zarządził swej XVI Armii przerwać walki pod Warszawą (już przerwane) i wspólnie z dywizjami Grupy Mozyrskiej (już rozbitymi) powstrzymać polskie natarcie; od południa miała uderzyć Armia Konna Budionnego (ciągle jeszcze bezskutecznie atakująca Lwów). Plany Tuchaczewskiego były całkowitą fikcją.

W armii rosyjskiej pojawił się chaos. XVI Armia rozpoczęła ucieczkę spod Warszawy na wschód już 17 sierpnia. Kolejnego dnia samorzutnie dołączyła do niej III Armia, walcząca na północ od Bugo-Narwi. Panice nie poddała się natomiast XV Armia, wciąż atakująca nad Wkrą. Swój powolny odwrót na północny-wschód, wzdłuż Narwi, rozpoczęła dopiero 19 sierpnia. IV Armia wraz z Korpusem Konnym Gaj-Chana nadal plądrowała polskie wsie i miasteczka, niewiele wiedząc o zagrożeniu znad Wieprza. Tymczasem polskie armie kierowały się na Białystok i Łomżę, próbując zamknąć w okrążeniu jak najwięcej sił bolszewickich.

Z rosyjskiej XVI Armii za Niemen dotarło tylko trzy i pół tysiąca żołnierzy i 24 działa. Z III Armii dotarła za Niemen niemal ta sama liczba trzech tysięcy sześciuset żołnierzy i 24 działa. Z XV Armii uratowało się trzy tysiące żołnierzy i 44 działa. Uciec nie zdążyły IV Armia Aleksandra Szuwajewa oraz Korpus Konny Gaj-Chana. Około pięćdziesiąt tysięcy Rosjan przeszło granicę niemiecką i zostało internowanych przez Niemców. Około siedemdziesiąt tysięcy czerwonoarmistów trafiło do polskiej niewoli, dołączając do kilkunastu tysięcy wziętych w poprzednich walkach.

Bitwa Warszawska nie była krwawa. Wojska oby stron rzadko atakowały dobrze umocnione stanowiska nieprzyjaciela. Walki wręcz należały do rzadkości. W czasie walki i licznych przemarszów oficerowie bardzo szybko się wykruszali, stąd batalionami dowodzili podporucznicy zamiast majorów, a majorowie komenderowali pułkami albo i brygadami. Bardzo często śmierć dowódcy sprawiała, że jego żołnierze tracili wolę walki i przerywali atak lub wycofywali się.

25 sierpnia, gdy Bitwa Warszawska dobiegła końca, rosyjskie siły inwazyjne niemal przestały istnieć. Niedobitki znalazły schronienie za Niemnem, dokąd dotarły wkrótce posiłki i uzupełnienia z głębi Rosji. Jednak odbudowa zdolności bojowej musiała potrwać tygodniami. Tymczasem Polacy nie mieli czasu świętować swojego zwycięstwa. Trzeba było rozprawić się z zagrożeniem z południa, jako że Armia Konna Siemiona Budionnego już maszerowała w kierunku na Warszawę.

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj