Historia to nie tylko wielcy generałowie, potężne bitwy, dwory, królowie, ale historia to też opowieści naszych dziadków i babć. Przede wszystkim historia musi mieć twarz zwykłych ludzi. I właśnie o historii zwykłych ludzi i o Dolnym Śląsku w latach 1945-1947 będzie ten artykuł. O tym, kiedy decyzją w Jałcie przyznano Polsce ziemię Dolnego Śląska, Pomorza i Prus Wschodnich, jednocześnie zabierając wielkie połacie na wschodzie. Po tej decyzji na ziemię Dolnego Śląska zaczęli przyjeżdżać pierwsi polscy osadnicy, lecz zanim uformowała się tam cała Polska struktura, minęło sporo czasu, gdyż wciąż mieszkali tam jeszcze Niemcy. Ci, którzy częściowo uciekli przed Rosjanami, ale później wrócili, licząc na koniec wojny. Zostali w swoich domach, nie mając pojęcia, że decyzją mocarstw w Jałcie, ziemie zostaną przyznane Polsce a oni wszyscy zostaną przesiedleni.
Do takiego domostwa wrócił po II Wojnie Światowej jeden z pierwszych Polaków w Górach Sowich, nazywał się Wojciech Szczeciniak. Był więźniem obozu koncentracyjnego w Birkenau oraz obozu Arbeitslager Balic, czyli obozów pracy w Balicach. Przyjechał z nadzieją na lepsze jutro, na nowy dzień, na coś co miało zbudować nową rzeczywistość i otworzyć go na nowe. Wierzył, że lepsze, bez mordów, bez II Wojny Światowej. Kiedy przyjechał w 1945 roku do niewielkiej wsi Oberhauser, dzisiaj Jugowice Górne, zastał jeszcze w domu mieszkającą wciąż niemiecką rodzinę. Wieś sudecka nie była zniszczona podczas wojny. Tam dopiero oddziały rosyjskie wkraczały w momencie, kiedy kończyła się II Wojna Światowa w Europie. Nie było frontu, nie było bombardowań. Wszystkie gospodarstwa stały całkowicie nietknięte.
Szczeciniak wysiadł i pożegnał się z oficerem Ludowego Wojska Polskiego, drzwi otworzyła niemiecka rodzina. Kiedy ich zobaczył zawołał do oficerów Wojska Polskiego i zapytał jak ma mieszkać z nimi. Miał przecież obiecany nowy dom. Odpowiedzieli, żeby się nie martwił, gada hitlerowskiego wyrzucą, to jest kwestia roku. Powiedzieli również, że on jest teraz tutaj panem i będzie rządził. Żołnierz wziął Szczeciniaka pod rękę, podszedł do Niemców i kategorycznym, choć łamanym językiem niemieckim wytłumaczył szwabom, że Polak tu będzie mieszkał i mają mu we wszystkim pomagać i służyć. Jeśli się tylko dowie, że cokolwiek jest nie w porządku to przyjdzie i kolbą tak jak w Berlinie hitlerowskiego gada zatłucze. Niemiecki właściciel domu był fanatykiem Hitlera, nawet jak on upokorzył Niemców, bo przegrały wojnę, on wciąż wierzył, że Niemcy się odrodzą. I tak z takim fanatykiem hitlerowskim, Szczeciniak, który był więźniem obozu koncentracyjnego w Birkenau i obozu pracy w Balice pod Krakowem, musiał przy jednym stole jeść. Nie miał jeszcze swoich plonów, więc Niemiec na początku dawał mu jedzenie. Ich stosunki układały się niezwykle dramatycznie. Najpierw Szcześniak podżegał Niemca, aby ten skoczył do bicia, jednak ten nie dał się sprowokować. Jesienią 1945 roku Niemiec usłyszał, że polscy żołnierze przyjechali do wsi, prosząc o plony. Szczeciniak odpowiedział, że Niemiec ma dobre ziemniaki w piwnicy, jednak ten się sprzeciwił wydania jedzenia Polakom, obrażając ich i uciekł do lasu. Wszyscy obawiali się, że wróci aby spalić całe domostwo, jednak po 3 dniach zjawił się rzeczywiście, ale zmarznięty i głodny. Przepraszał Szczeciniaka i prosił o pomoc.
Niemcy zaczęli szykować schowki, czuli że będą wysiedlani. Jednocześnie wierzyli, że potrwa to niewiele czasu, że maksymalnie do 5 lat wrócą do swoich domów i to co schowają, wyciągną. Niemiecki właściciel wraz z rodziną wyjechał w maju 1946r.
Źródła:
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź