Okres stalinowski był czasem najbrutalniejszych prześladowań w powojennej historii Polski. Pierwszymi ofiarami byli kapłani, żołnierze podziemia, przedstawiciele antykomunistycznych i cywilnych organizacji. Po śmierci Stalina władza ludowa zmieniła strategię działań wobec duchowieństwa i narodu polskiego. Zniewolenie, inwigilacje i represje nie ustały.
Sowieci, w swoich sądach ale też w sądach polskich, skazywali Polaków najczęściej za „kolaborację z Niemcami” oraz za „wrogie działania przeciwko Związkowi Radzieckiemu”. Wśród nich wielu było duchownych. Z dokumentów wynika, że w ciągu pierwszych powojennych lat w ubeckich katowniach i sowieckich aresztach przebywało ponad tysiąc kapłanów.
Komuniści wszelkimi sposobami próbowali ateizować naród, ale społeczeństwo stawiało opór. Władza ludowa pomimo wsparcia towarzyszy z NKWD i własnych aparatczyków nie była zadowolona z efektów pracy. Im więcej przeznaczano środków finansowych, tym mniej osiągano celów. Postanowiono zmienić strategię i jednocześnie uderzyć w Kościół katolicki i jego wiernych.
W roku 1952 przystąpiono do rozrachunku z polskim duchowieństwem. Wybrano Kraków, bowiem był tam silny ośrodek inteligencji katolickiej, a księża znani z antykomunistycznych poglądów. Chodziło o złamanie kilku duchownych, poprzez fałszywe oskarżenia.
Metody śledcze oraz pokazowe procesy miały wywrzeć na narodzie polskim określone zachowania. Chodziło przede wszystkim o zastraszenie wszystkich grup społecznych. Duchowieństwo z kolei otrzymało sygnał „jak powinno się zachowywać, jeśli chce nadal prowadzić swoje owieczki”.
Rok 1953 dla całego kleru, również innych wyznań był czasem ucisku, bezpodstawnych oskarżeń, a tam gdzie nie było oporu wiernych, popów i księży, nawet likwidacji kościołów czy domów modlitwy.
Prześladowania polskiego duchowieństwa rozpoczęły się w Moskwie „procesem szesnastu”, potem władza ludowa przyjęła stalinowski dekret o ingerencji państwa w obsadzanie stanowisk kościelnych. Niezgoda społeczeństwa na komunistyczny reżim ujawniała się z każdym miesiącem. Po aresztowaniu kieleckiego bp. Czesława Kaczmarka i skazaniu go na 12 lat więzienia, ludzie zamiast potulnie siedzieć cicho, zaczęli kolportować informacje o sfingowanym procesie, o wymuszaniu zeznań, o torturach, itd. Naród pocztą pantoflową dowiedział się w jaki sposób bp Kaczmarek przyznał się do kolaboracji z Niemcami, do szpiegostwa na rzecz Watykanu i Ameryki, a nawet do „faszyzacji życia społecznego” w czasie tzw. pogromu kieleckiego. Komuniści, za namową funkcjonariuszy NKWD aresztowali nie tylko hierarchów ale też ich współpracowników. Tak było z bp. Kaczmarkiem, Prymasem Polski Stefanem Wyszyńskim i innymi duchownymi.
Funkcjonariusze bezpieki poświęcali wiele sił i środków na niszczenie wśród wiernych KK autorytetów moralnych. Ich działania operacyjne skupiały się najbardziej na tworzeniu konfliktów wewnątrz KK, nadto państwo tworzyło bariery karno-administracyjne, które miały zniechęcać kler i wiernych do odbudowy lub rozbudowy obiektów sakralnych. Inwigilacja duchowieństwa i świeckich była powszechna. Im więcej władza chciała wpływać na laicyzację w społeczeństwie, tym jej niechęć wzrastała. W Polsce komuniści nie zdołali przekonać ludzi do lewicowych ideologii. Rusyfikacja życia w każdym obszarze zawsze napotykała na społeczny opór.
źródło: ipn.gov.pl; wydawnictwowam.pl
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź