Władza w rękach ludu, to komunistyczny mit. Realny był tylko reżim. W krajach zależnych od Moskwy zniewolenie narodu opierało się na systemie kar i zachęt. Polacy nigdy nie wierzyli w obiecany porewolucyjny dobrobyt. Ceną było zachowanie religii, języka, osobistej wolności. Kościół katolicki był i jest nadal jedyną siłą i nadzieją.
Komuniści po II wojnie światowej weszli do polskich instytucji, do serc nigdy się nie udało! Polacy z natury swojej obarczonej wielowiekowym sąsiedztwem z Rosją i kolejnymi jej wcieleniami, wiedzieli, że na nich działa tylko siła i opór. O ile siła nie zawsze była możliwa, to już powszechny opór jak najbardziej. Polaków nie złamały ani kibitki, ani SMIERSZ, ani ludowa władza przywieziona na sowieckich bagnetach.
Wygrana w wojnie, dla Polaków wcale nie oznaczała swobód obywatelskich. Partia dała spokój robotnikom, ale kierownicza kadra musiała dobrowolnie wyrazić samokrytykę, np. za publiczne wyznawanie wiary. W przypadku odmowy były zwolnienia z pracy i często wilczy bilet. Wykształceni ludzie, fachowcy w swoich dziedzinach mogli pracować jako palacze w kotłowniach, stróże nocni, sprzątający ulice. Wszyscy natomiast za głoszenie antykomunistycznych poglądów byli aresztowani i uwięzieni. Mieliśmy fikcyjną niepodległość i realną zależność od ZSRR. Ta znikoma część społeczności upajała się rewolucyjnym duchem marksizmu i leninowych tez o równości mas etc. i próbowała, na szczęście nieskutecznie, ateizować polski naród na wzór sowiecki. Tu trzeba pamiętać o osobach duchownych! Przez całe wieki Kościół katolicki wspierał nie tylko wiernych, ale cały Boży lud. Można postawić tezę, iż największe męczeństwo przypadało na lata II wojny światowej, a potem całego okresu powojennego aż do transformacji państwa polskiego. Jak bardzo byli znienawidzeni przez partyjną wierchuszkę poznaliśmy po ich czynach! Po ostatnich morderstwach księży takich jak: Popiełuszko, Blachnicki, Zych, Niedzielak itd.
Trzeba pamiętać, że II Rzeczpospolita wskutek wojny z Bolszewikami i Niemcami utraciła najwartościowszych Polaków. Potem już nigdy nie rozwijaliśmy w takim tempie, jak w międzywojniu. Straty wojenne, osobowe i materialne wynikały z szeroko pojmowanych działań wojskowych, ale jak wytłumaczyć morderstwa w majestacie prawa po wojnie? Wiadomo, że wojna, okupacja, partyzantka niosła za sobą wiele złego, w tym śmierć, ale mordowanie w wyzwolonej Ojczyźnie? I to w dużej mierze kapłanów budzi zdumienie z jednej strony i przerażenie z drugiej! Polacy, jak żaden naród na świecie jest doświadczony niemiecko-rosyjskim sąsiedztwem. Zaraz po wojnie mówili, że „z jednej brunatno-czerwonej pożogi” weszliśmy na długie lata w czerwoną zarazę. Dlatego naród polski nieustannie, aż do 1989 roku śpiewał „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. Tu Kościół katolicki wypełniał kapitalną rolę.
źródło: histmag.org;
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź