Polska wieś dwudziestolecia międzywojennego była przeludniona

Ukraiński generał Pawło Szandruk z armii Semena Petlury w swoich wspomnieniach dotyczących roku 1920 umieszcza znamienny zapis: „Słyszałem, jak mówiono, że nasi żołnierze umierali z niedożywienia. Dotyczy to tylko tego, że nie było nikogo, kto by zatroszczył się o zaopatrzenie ich w żywność, bo samej żywności było pod dostatkiem, jedzenia było pod dostatkiem i można było dostać od chłopów wszelkiego rodzaju produkty spożywcze. Dowodzi to, że mimo kilkuletniej wojny na Ukrainie, pomimo rewolucji, pomimo rekwizycji przez bolszewików, Niemców i Denikina, ziemia wciąż nie była biedna, a rolnicy, choć odmawiali przyjęcia zdewaluowanych pieniędzy, z własnej woli dostarczali żywność bez opłat”.

Ta marginalna uwaga pozwala dziś uświadomić, że przy wszystkich krytycznych uwagach dotyczących różnic między polskimi majątkami szlacheckimi a ukraińskimi gospodarstwami chłopskimi na Ukrainie czasów carskich, ogólnie panował tu raczej dobrobyt. Na sowieckiej Ukrainie zniszczony on został przez bolszewików. Jednak, gdy dziś projektujemy zmiany gospodarcze to, po uwzględnieniu rozmaitych różnic dotyczących zupełnie innej epoki, jest na czym się wzorować w przeszłości.

Na Ukrainie komuniści odebrali chłopom ziemię łącząc ją w kołchozy. W nieco lepszej sytuacji byli Ukraińcy z regionu lwowskiego, dawni mieszkańcy Polski dwudziestolecia międzywojennego, bo tych kolektywizacja na dobre dopadła dopiero od roku 1944. Dziś w Polsce tworzą się duże gospodarstwa rolne, ale obok nich nadal funkcjonuje sieć gospodarstw małych. Na Ukrainie zdecydowanie dominują same tylko gospodarstwa wielkoobszarowe, a ludność wiejska dysponuje raczej ogródkami niż ziemią.

Tu by warto podnieść swoiste zalety gospodarki chłopskiej, co w XXI wieku może mieć spore uzasadnienie w ramach kierunku rolnictwa proekologicznego. W tradycyjnym systemie celem gospodarowania rodziny chłopskiej nie jest zysk, ale przeżycie, przetrwanie. Polska wieś dwudziestolecia międzywojennego, tak w gospodarstwach Polaków jak i Ukraińców, była przeludniona, zaś gospodarstwa zbyt małe i pozbawione środków inwestycyjnych. Jednak warto przypomnieć sobie zalety rolnictwa chłopskiego, odpornego na kryzysy i pozwalającego na względną niezależność wobec zmiennych wymagań rynku. Dla chłopów własne zasoby zapewniają przetrwanie i pozwalają sprzedawać nadwyżki na rynku, a gdy warunki na to pozwalają, zwiększać produkcję. Istotą tego procesu jest współdziałanie z przyrodą. Dla chłopów głównym bogactwem, które znajduje się w ich posiadaniu, jest własna praca, której trzeba włożyć więcej, aby uzyskać lepsze plony. To daje efekt gąbki przechowującej ukryte bezrobocie, a pozwalającej przetrwać kryzysy we względnej równowadze.

Zanim Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej, a drobne ukraińskie gospodarstwa proekologiczne uzyskają dostęp do obfitych dopłat, w samej Unii Europejskiej te dopłaty mogą się zacząć pomniejszać, gdy zamiast wsparcia urzędniczego gospodarka proekologiczna będzie coraz bardziej finansowana swą wartością rynkową. To może tworzyć na Ukrainie pole rozwoju dla rolnictwa drobno obszarowego. I tu warto wspomnieć obecne ukraińskie rzesze zubożałej ludności wiejskiej. Ważnym politycznym interesem państwa jest doprowadzić tę ludność do stanu w jakim sensie analogicznego do pozycji chłopstwa sprzed stu lat. Z drobnych gospodarstw zapewne będą się w znacznej liczbie rekrutowali żołnierze, a zatem wśród celów militarnych będzie tworzenie sieci swego rodzaju osadnictwa kozackiego. Wśród pieniędzy kierowanych na cele wojenne powinny się znaleźć fundusze zapewniające wykup ziemi dla rodzin wiejskich oraz niezbędne inwestycje, pozwalające przynajmniej funkcjonować w ramach dobrze rozumianej gospodarki chłopskiej.

A dla tych Ukraińców, którzy za sprawą sowieckiej kolektywizacji już zapomnieli, jak to jest prowadzić własne gospodarstwo rolne, otwierają się możliwości kształcenia się w niedużych polskich gospodarstwach prowadzonych przez starzejące się osoby. Można zadbać, aby ktoś z Ukrainy z nimi zamieszkał i wspierając własną pracą zarazem uczył się tego, co tradycyjnie na wsi przekazywano z rodziców na dzieci. Za jakiś czas ze zdobytymi umiejętnościami można będzie powrócić na Ukrainę i tu z sukcesem podjąć się prowadzenia własnego gospodarstwa. Zaś sieć licznych takich gospodarstw rzeczywiście może przypominać osadnictwo kozackie, z wolnymi obywatelami w razie potrzeby gotowymi, by z bronią w ręku stawać w obronie ojczyzny

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj