Leon Wasilewski (1870-1936) był jednym z najbliższych współpracowników Józefa Piłsudskiego, a zarazem znawcą i orędownikiem współpracy polsko-ukraińskiej. W sierpniu roku 1918 pisał: „Ani Niemcy, ani Rosja u naszych wschodnich rubieży nie będą dla nas na pewno sąsiadem bardziej pożądanym, niż narody litewski lub ukraiński.
Ich ostanie się w walce o byt, ich zwycięstwo – leży w interesie Polski. Obcymi nam są cele polonizacyjne. (…) Tym więcej dalekimi od nas muszą być wszelkie zamiary zaborcze. (…) Porozumienie z ościennymi narodami dla nas jest dużą korzyścią polityczną, dla nich – sprawą pierwszorzędnego znaczenia, decydującą być może o samym ich istnieniu. My, Polacy jesteśmy wysoce zainteresowani w tym, aby nie być otoczonymi ze wszystkich stron falą germańską, ani też nie spotkać tuż u swych granic wskrzeszonej potęgi rosyjskiej”. Jak wiadomo, wśród polskich polityków ostatecznie przeważyło stanowisko inne, właśnie z żałosnymi ambicjami, by dokonywać polonizacji tak Ukraińców, jak i Białorusinów. Tym bardziej warto przypominać stanowisko Wasilewskiego, którego idee dopiero dziś jesteśmy w stanie wprowadzać w życie, w ponad sto lat po ich sformułowaniu.
Gdy już po Traktacie Ryskim 1921 upadły nadzieje na budowanie niepodległych Ukrainy i Białorusi, Wasilewski bardzo mocno zaangażował się w ruchu prometejskim, organizującym emigrantów z poszczególnych narodów podbitych przez Rosję. Pisał m.in.: „Ruchy narodowe posiadają pewnego rodzaju żywiołowość. Raz wszczęte, nie dają się już zniszczyć i dążą – wbrew wszystkiemu – do ideału niepodległości państwowej, którą realizują w warunkach osłabienia władzy centralnej, spowodowanego bądź wewnętrzną, bądź zewnętrzną katastrofą państwa wielonarodowego”. Tu warto wspomnieć, że Lenin tworzył fikcyjną autonomię narodów wewnątrz państwa sowieckiego właśnie w odpowiedzi na to, że w grze była karta ukraińska. Ówczesny wysiłek takich Ukraińców jak Semen Petlura, przez pewien czas wspierany przez Polskę, wymusił na Lenienie ustanowienie sowieckiej Ukrainy a za tym również podobnych fikcyjnych tworów pół-państwowych. Spełniło się jednak proroctwo Wasilewskiego. Raz uruchomione ruchy narodowe już nigdy nie dały się okiełznać.
Jedyne, co się Leonowi Wasilewskiemu nie udało, to córka, Wanda Wasilewska (1905-1964), która została najsłynniejsza polską komunistką. Jakie to bolesne dla ojca, gdy córka zwraca się ku lewactwu, choć, niestety, nasza planeta nieraz to zjawisko oglądała. Wanda była założycielką i przewodniczącą Związku Patriotów Polskich w Moskwie, wiceprzewodniczącą Polskiego Komitetu Wyzwolenie Narodowego, zaś w Armii Czerwonej miała szarżę pułkownika Głównego Zarządu Politycznego. Do tego jako jedna z nielicznych cieszyła się uznaniem i miała osobisty dostęp do samego Józefa Stalina.
Po roku 1945 Wanda Wasilewska mogła zostać jednym z kluczowych polityków władzy komunistycznej narzuconej Polsce. Co ciekawe, nie uczyniła tego. Ponieważ wyszła za mąż za pisarza ukraińskiego Ołeksandra Kornijczuka, przeniosła się za nim do Kijowa i tam mieszkała aż do swej śmierci. Choć odsunęła się od spraw polskich, zdarzył się jej jeden znamienny epizod dotyczący relacji polsko-ukraińskich. Mianowicie, Stalin zlecił jej mężowi napisanie libretta do opery „Bohdan Chmielnicki”. Wanda zaangażowała się jako współautorka tekstu. Autorem muzyki został Konstanty Dańkiewicz.
Premiera opery odbyła się 29 stycznia 1951 roku w Kijowie, ale Stalin okazał tu niezadowolenie, że w tekście polscy panowie wyglądają zbyt dobrze jak na czarne charaktery ukraińskiego ludu. Jak to komentuje Jan Kochańczyk w „Grzechach Kozaków” (s. 84), zapewne Wanda wychowana na Sienkiewiczu stępiła swe rewolucyjne pióro i przedstawiła rodaków w nazbyt pastelowych barwach. Stąd Wasilewska i Kornijczuk dodali prolog, w którym wredne Lachy ociekają ukraińską krwią, oraz dodatkową scenę polskiej klęski w zajętym przez lud zamku magnata Potockiego. Zachwyceni krytycy pisali, że Ukraina doczekała się wreszcie swej opery narodowej.
W finałowej scenie opery ukraiński naród w Perejasławiu wita moskiewskich posłów. Dzwonią dzwony, huczą armaty. Z cerkwi wychodzą: Bohdan Chmielnicki, wysłannik cara, dostojnicy ukraińscy i rosyjscy. Moskiewski poseł czyta: „Chwała wolnej Ukrainie! Chwała wam, bracia i siostry”. Bohdan Chmielniki odpowiada: „Od teraz Kijów na wieki będzie razem z Moskwą złotogłową”!.
Z tą Moskwą złotogłową nie wszystko wyszło zgodnie z zamysłem literackim Wandy Wasilewskiej. Ale jednak na swój sposób stała się ona jedną z postaci wspólnej historii Polski i Ukrainy.
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź