Ksiądz po święceniach złożył Panu Bogu ofiarę. Władza ludowa po ciężkim śledztwie przygotowała rozprawę „ze szczególnym rozgłosem”. Kapelan leśnych ludzi został skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy na śmierć.
Polska partyzantka powstała już w 1939 roku. Początkowo były to konspiracyjne organizacje wojskowe. Z czasem dochodzili cywile, zwłaszcza po „dokonaniach” czerwonoarmistów w drugiej połowie wojny. Wtedy jeszcze żaden z żołnierzy, ani partyzantów nie przypuszczał że, po podpisaniu kapitulacji przez Niemcy, dostaniemy się pod okupację sowiecką. Tymczasem dano nam свободę, która miała działać jak eksperyment Pawłowa! Z ilości radzieckich funkcjonariuszy osadzonych w powojennej Polsce w strukturach rządowych i regionalnych, a potem rozbudowie aparatu pilnującego pilnujących wynika, że sowiecka wolność nie była marzeniem „ludu pracującego miast i wsi”. Im bardziej ateizacja szła przez instytucje, tym bardziej zwiększało się ograniczanie wolności religijnej. Ofiarami byli przede wszystkim księża różnych wyznań.
Naród polski nigdy się nie przyjął „czerwonej zarazy”. Toteż nic dziwnego, że partyzanci kontynuowali działania przeciw opresyjnemu systemowi. Historycy IPN ustalili, że trwało to jeszcze 11 lat od zakończenia wojny. Kapłani od początku rozumieli powagę sytuacji i byli razem z partyzantami. Ginęli, jak oni w akcjach, łapankach ale też wskutek tortur w aresztach śledczych czy rozstrzeliwań po procesach sądowych. Jednym z wielu kapłanów, którzy zeszli do podziemia był ksiądz Władysław Gurgacz.
Kapłan prowadził posługę duszpasterską od 1939 roku do 1948 roku, ale nowa władza tępiła osoby duchowne i Kościół katolicki. Księża, którzy wskazywali komunistom ich grzechy, narażali się na represje. Dwie nieudane próby zamachu na jego życie skłoniły go do wstąpienia do podziemia. Został kapelanem leśnych, obrał sobie ps. Zen, a oni nazywali go Ojcem. Aresztowany wraz innymi partyzantami, został skazany na śmierć przez krakowski Wojskowy Sąd Rejonowy. Szczątki Kapelana zostały odkopane w 2018 roku na Cmentarzu Rakowickim.
Jeden z funkcjonariuszy śledczego pionu UB pisał odręczne notatki z przebiegu procesu. Te zapiski, jak pisze Danuta Suchorowska autorka biogramu ks. Gurgacza, były tożsame z relacjami świadków wśród publiczności. W ostatnim dniu procesu, oskarżony ks. Gurgacz miał powiedzieć, że do leśnych oddziałów przystąpił z przyczyn politycznych. Był przekonany, że „każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę”. Powiedział też, że z powodu głoszonych kazań zgodnych z nauką Chrystusa, natomiast sprzecznych z „rzeczywistością komunistyczną” był wielokrotnie atakowany przez nieznanych sprawców. W Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, jak mówił podczas przesłuchań i w ostatnim słowie w sądzie, dbał o to, by działania partyzantów „nie były sprzeczne z zasadami etyki katolickiej”.
W liście do ks. Józefa Pachuckiego swojego ojca duchowego, ks. Gurgacz napisał: „Gdy wracałem z kościoła, napadł mnie pijany komendant MO z pobliskiej wioski i bez pytania strzelił z pistoletu. Był jednak niewypał… Puścił mnie i znowu strzelił – ale tym razem niecelnie […]”. Wkrótce sytuacja powtórzyła się, z tym, że do jezuity strzelał trzeźwy „stróż prawa”.
W kwietniu 1939 roku na Jasnej Górze, tuż po święceniach ks. Władysław Gurgacz w kaplicy Cudownego Obrazu złożył „Akt całkowitej ofiary za Ojczyznę w potrzebie”. I dodał: „Za grzechy Ojczyzny mojej: tak za winy narodu całego jako też i jego wodzów przepraszam Cię Panie i błagam zarazem gorąco, byś przyjąć raczył jako zadość uczynienie całkowitą ofiarę z życia mego”.
źródło: krakow.ipn.gov.pl;
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź