Komuniści nie bali się mordować ale bali się prawdy o swoich niegodziwościach

Polska po II wojnie światowej wskutek porozumień jałtańskich dostała się pod wpływy Związku Radzieckiego. Rodzimi socjaliści razem z towarzyszami sowieckimi, zwanymi komunistami budowali nad Wisłą nowy „Kraj Rad”. Bracia kremlowscy z NKWD i SMIERSZ pilnowali by ateizacja narodu polskiego przebiegała prawilno.

Kościół katolicki w czasie okupacji niemieckiej i sowieckiej poniósł straty nie do odrobienia. Wydawało się, że po zakończeniu II wojny światowej duchowni różnych wyznań – a było ich wcześniej siedem, będą mieli wolność religijną i swobodę w pełnieniu posługi duszpasterskiej i nauczania bez ingerencji czynników zewnętrznych. Jednak komuniści z Moskwy razem z polskim tymczasowym rządem szybko ukazali swoje oblicze. Z walki o samostanowienie obronną ręką wyszedł jedynie Kościół Katolicki ( dalej: KK). Było to możliwe przez niezłomność duchownych i postawę wiernych KK. Domy modlitw, sale zebrań i kościoły utracili prawosławni, grekokatolicy i wyznawcy judaizmu. Tak samo Karaimi i Muzułmanie, te społeczności w Polsce były nieliczne. Wszyscy utracili uprawiania praktyk religijnych we własnych obrządkach, bo w zderzeniu z aparatem państwa byli za słabi. W ten sposób komuna doprowadziła do jednorodności wyznaniowej. Paradoksalnie taki manewr spowodował zwiększenie uczestników nie tylko w coniedzielnych Mszach św. ale też przykościelnych organizacjach. Nikt z ludowej władzy tego nie przewidział, bo w sowieckiej Rosji, a potem bolszewickiej takie rzeczy się nie zdarzały.

Powszechne zastraszana, pobicia i mordy przez nieznanych sprawców, nie zatrzymały „wichrzycieli” i „wrogów państwa”. Do dzisiaj nie wiemy w jakim procencie były skuteczne działania służb specjalnych. Wygląda na to, że Polacy (duchowni i świeccy) nie słuchali ostrzeżeń. Inaczej SB-cja by się pochwaliła osiągnięciami.

Wiele lat później młody pracownik IPN Patryk Pleskot opisał komunistyczne zbrodnie i opublikował je w książce pt. „Zabić. Mordy polityczne w PRL”. Wybrał te, które nie zostały w ogóle wyjaśnione, albo zafałszowano dowody, by ukryć zbrodniarzy. W stopce redakcyjnej czytamy m.inn. „Czy w Polsce Ludowej istniało tajne komando śmierci? Nadepnąłeś komunistycznej władzy na odcisk? Zginiesz. Chcesz się bawić w opozycjonistę? Stracisz życie. Chroni cię sutanna? Skończysz jak Popiełuszko. Licealista utopiony w Wiśle… Sędziwy ksiądz ze skręconym karkiem… Były premier torturowany we własnym domu… Tłumaczka z poderżniętym gardłem i uduszona staruszka… To nie jest przyjemna lektura. Wszyscy bohaterowie nie żyją, a mordercy nie ponoszą kary. Giną dowody, a procesy zatrzymują się w martwym punkcie. Jeśli nie kocha się ludowej władzy, PRL nie jest przyjemnym miejscem do życia, za to doskonałym, by je stracić”.

Naród polski wiedział, duchowni także, że za wszystkimi politycznymi zbrodniami stoi polskie państwo. Można się tylko dziwić ich lękom o utrzymanie socjalistycznego systemu, wszak mieli nieograniczoną władzę. Zadziwiające, że komuniści nie bali się mordować ale bali się ujawnienia prawdy o swoich niegodziwościach.

Źródło: przystanekhistoria.pl;

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj