Pojednanie Polsko-Ukrainskie filarem rozwoju obydu narodów

11 lipca 2003 roku w Porycku (ukr. Pawliwce) spotkali się prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski oraz prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, i tam wypowiadali słowa wzajemnej skruchy i przebaczenia wobec ofiar po obu stronach w konsekwencji Rzezi Wołyńskiej roku 1943. Kuczma powiedział: „W tym miejscu, w którym spoczywają polskie ofiary, chciałbym w imieniu wszystkich Ukraińców, którzy pragną pokoju i sprawiedliwości, wyrazić głębokie współczucie wszystkim skrzywdzonym Polakom, wszystkim, którzy ucierpieli wskutek tej katastrofy. Wyrażamy swoje zdecydowane potępienie przemocy nad cywilną ludnością polską”. Po latach Kwaśniewski zdradził, że gdy pierwszy raz spotkał się z Kuczmą, zorientował się, że ten nigdy nie słyszał o zabijanej na Wołyniu polskiej ludności. Jaki jest sens przepraszania ze strony tego, kto sam w istocie nie ma nic wspólnego z tym, za co przeprasza? Być może ma, bo też ani kardynał Kominek, ani kardynał Wyszyński osobiście nie uczynili Niemcom tych krzywd, za które prosili o przebaczenie.

W pojednaniu francusko- niemieckim roku 1950 za czasów Roberta Schumana i Konrada Adenauera kluczowymi były nie same tylko słowa, ile konkretne działania, a w tym wypadku zainicjowanie Wspólnoty Węgla i Stali jako nowatorskiej formule współpracy międzynarodowej. Pojednanie dokonuje się poprzez czyny oraz braterskie relacje.
Jan Paweł II, podczas pobytu w Przemyślu 2 czerwca 1991 tak właśnie mówił o pojednaniu i prawdziwym braterstwie Ukraińców i Polaków. „Tyle goryczy i udręki przeszły oba nasze narody w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Niech to doświadczenie posłuży jako oczyszczenie, które ułatwi spojrzeć z dystansem na dawne spory, pretensje i wzajemne nieufności, a przede wszystkim ułatwi wzajemne przebaczenie dawnych krzywd. Dzisiaj dosłownie wszystko – a przede wszystkim wspólna wiara w Jezusa Chrystusa – wzywa do pojednania, braterstwa i wzajemnego szacunku; do szukania tego, co łączy. Wzniecanie dawnych nacjonalizmów i niechęci byłoby działaniem przeciwko chrześcijańskiej tożsamości; byłoby również rażącym anachronizmem, niegodnym obu wielkich narodów”.

W roku 2001 jednym z tematów podczas pielgrzymki Jana Pawła II na Ukrainę było przebaczenie i pojednanie. 27 czerwca we Lwowie kardynał Lubomyr Huzar prosił: „Za nich wszystkich przed tobą Ojcze Święty, chcę prosić Boga o wybaczenie, jak też chcemy przebaczyć wszystkim, którzy nas krzywdzili. Chcemy wymazać wszystkie krzywdy i nienawiść między nami, abyśmy pojednani mogli razem wstąpić w nowe stulecie”. W podobnym duchu został zredagowany list pasterski biskupów Kościoła Greckokatolickiego z 5 maja 2003 roku do sąsiadujących ze sobą braci w Chrystusie Ukraińców i Polaków, w którym stwierdzają, iż bez przebaczenia nasze narody nie mają i nie będą miały w przyszłości perspektywy rozwoju zarówno na płaszczyźnie religijnej jak i politycznej. Wyznanie prawdy „przywróci nam wewnętrzną wolność i historia przestanie być ostrym kamieniem, który trzymamy za pazuchą, aby uderzyć nim w naszego bliźniego”.

Przebaczenie i pojednanie wcale nie są potrzebne tym, którzy zawsze będą chętni do manipulowania pamięcią na użytek bieżącej walki politycznej lub zabiegania o interesy. Przebaczenie i pojednanie mogą się przydać tylko takim, którzy szczerze dążą do świętości. Podczas wspomnianej pielgrzymki na Ukrainę Jan Paweł II mówił: „Chrześcijanie obydwu narodów muszą iść razem w imię jedynego Chrystusa, ku jedynemu Ojcu, prowadzeni przez tego samego Ducha, który jest źródłem i zasadą jedności. Niech przebaczenie – udzielone i uzyskane – rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu”. Może tak być, że zarówno po stronie polskiej, jak i ukraińskiej prawdziwe przebaczenie będzie kultywowane tylko przez chrześcijan, a więc swego rodzaju mniejszość wśród zsekularyzowanych społeczeństw. I to nie dlatego, aby właśnie ci chrześcijanie mieli ręce splamione krwią. Brak przebaczenia nie pozwala na wypowiadanie słów modlitwy „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. A gdzie nie ma modlitwy, tam nie ma więzi z Bogiem. Co prawda nie od dziś podejmowane są starania by zbudować świat bez Boga, jednak, póki co, uzyskane owoce są godne pożałowania. Aby uzyskać lepszy wynik, warto zaryzykować i pójść w kierunku budowania więzi z Bogiem. Ta zaś więź musi równocześnie obejmować więź z bliźnimi.

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj