W czasie II wojny światowej, jak wynika ze spisu powszechnego ubyło ponad 11 milionów Polaków. To ofiary ulicznych egzekucji, więźniów systemowo mordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych nie tylko na terenie Polski, ale też Niemiec czy na Kresach Wschodnich. To też żołnierze polegli w czasie walk na frontach we Włoszech, Francji, Związku Radzieckim. Wśród nich było wielu kleryków, kapłanów i zakonników.
W latach 1939-1945 straciliśmy niemal całą intelektualną elitę. Z tak drastycznie obniżonym potencjałem, już po wojnie zostaliśmy wepchnięci do wschodniego bloku.
Moskwa budowała nam socjalistyczną robotniczo-chłopską przyszłość, bez wiary w Boga. Represje, denuncjacje, fałszywe oskarżenia w stosunku do kapłanów i hierarchów Kościoła katolickiego rozpoczęły się tuż po zakończeniu wojny. Trwają nadal. Na przestrzeni lat zmieniały się nieco metody.
Księża Franciszek Blachnicki, abp Antoni Baraniak, Stanisław Suchowolec, Stefan Niedzielak czy Jerzy Popiełuszko zostali zamordowani przez nieznanych sprawców. Organizatorzy zamachów na życie, poza ekipą (niepełną) spod tamy we Włocławku nie zostali wykryci. W stosunki do innych niepokornych szykowano prowokacje.
Wybitne postaci, jak kardynał August Hlond, Karol Wojtyła, Bolesław Kominek, Stefan Wyszyński i wielu innych byli oskarżani o wywoływanie buntu wśród wiernych w stosunku do ludowej władzy. Kościół katolicki nie uległ komunistycznej opresji. Pomimo szykan ludowego reżimu kapłani przeciwstawiali się wpływom rządowych reguł.
Państwo już za Bieruta i Gomółki próbowało zdominować struktury kościelne, potem było nieco lżej, aż do lat 70-tych. Wtedy „bezpieka” jako „przedłużone ramię PZPR” wykonywała tajne operacje przeciwko Kościołowi katolickiemu. Inwigilacje, szantaże, morderstwa nasiliły się tuż przed i w czasie transformacji ustrojowej, czyli za rządów Jaruzelskiego, Wałęsy i Kwaśniewskiego. To ci przywódcy kierowali, dopuszczali, tworzyli sekcje do tworzenia antykościelnej propagandy, do inwigilowania i zabijania duchownych.
Najpierw był Departament V na czele z „Krwawą Luną” a potem Departament IV, którym kierowali płk Staszewski i Płatek. Zajmowali się tylko i wyłącznie Kościołem i środowiskiem katolickim. Były tam zakładane teczki dla każdego księdza czy alumna w seminariach duchownych. Każdy z nich miał swojego stróża „w celu operacyjnej kontroli ich życia i pracy”. Na przełomie lat 60/70 ubiegłego wieku ponad tysiąc funkcjonariuszy rozpracowywało duchownych i świeckie środowiska katolickie. Rozbijanie Kościoła katolickiego wymagało zwiększenia sił i środków. Za Zenona Płatka tajnych współpracowników było już 2,5 tysiąca. Wówczas hierarchowie odkryli w duchowieństwie osoby współpracujące z władzą ludową. W ocenie historyków w latach 50. było ok. 10 proc. kapłanów, którzy podpisali lojalkę. Wśród nich wyświęceni funkcjonariusze. Kolejne dekady przynosiły wzrost zaangażowanych w donosicielstwo.
Komuniści uważali wiarę katolicką za „opium”, zaś Kościół za zagrożenie dla socjalistycznego nowego człowieka.
Źródło: naszahistoria.pl; historia.org.pl
Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź