Bohaterska załoga „Orła” przedarła się przez Bałtyk bez map

15 września 1939 w estońskim Tallinie załoga polskiego okrętu podwodnego ORP Orzeł znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Gospodarze bowiem nie chcieli pozwolić Polakom na opuszczenie portu. Jednak polski okręt, z Kapitanem Janem Grudzińskim na czele zdołał uciec z Tallina.

Początkowo planowano, że Orzeł – celem dokonania niezbędnych napraw – będzie przebywał w tallińskim porcie tylko 24 godziny. Niemal natychmiast pojawiły się jednak komplikacje. Od razu po oddaleniu się polskiej załogi z portu, estońskie jednostki rozpoczęły pościg. Polski okręt podwodny ukrył się na dnie Bałtyku. Nieprzyjaciele jak dziecko we mgle krążyli wokół polskiego okrętu, strzelając na chybił trafił bomby głębinowe. Na szczęście żadna nie wyrządziła mu krzywdy. Po kilku godzinach, gdy było już bezpiecznie „Orzeł” powoli wyszedł na głębokość peryskopową. Polakom, pomimo trudnej sytuacji, udało się wyjść z potrzasku, jednak mieli pewne braki. Estończycy w porcie zabrali całą amunicję do działa, na pokładzie nie było także żadnych map, jakże niezbędnych w tamtej sytuacji. Szczęście, że marynarze mieli wystarczająco dużo zapasów jedzenia oraz okręt nie był uszkodzony a żyrokompas działał prawidłowo. Z brakiem map również sobie poradzili, porucznik Marian Mokrski narysował je sam, dzięki posiadaniu przez niego dokładnego spisu latarni morskich Bałtyku. Miał on nieprzeciętną pamięć. Zdołał na swojej odręcznej mapie wyrysować profesjonalną siatkę obejmującą cały Bałtyk, aby następnie zapełnić ją przywołanymi z pamięci szczegółami.

Tak przygotowany okręt podwodny „Orzeł” mógł kontynuować dalej swoją operację na Bałtyku, celem polowania na niemieckie okręty. Załoga skierowała się, więc na południowy zachód, ku Gotlandii.

Skrupulatnie również śledzono doniesienia różnych niemieckich i szwedzkich rozgłośni. Zajmował się tym głównie bosman Kotecki. 19 września jedna z rozgłośni podała następujący komunikat: „…Według wiadomości nadchodzących z Estonii polski okręt podwodny „Orzeł” opuścił Tallin, porywając ze sobą dwóch żołnierzy estońskich. Żołnierze ci zostali następnie w bestialski sposób zamordowali. Straszliwie okaleczone zwłoki obu ofiar zostały wyłowione w pobliżu wyspy Naissaar…” Oczywiście, wszystko to było wierutnym kłamstwem. Na pokładzie rzeczywiście przebywali dwaj Estończycy, jednak nadal żyli, a co więcej mieli się doskonale i byli dobrze traktowani do tego stopnia, że polscy marynarze zdążyli się z nimi zaprzyjaźnić. Jednak, w tej sytuacji kapitan Grudziński podjął decyzję o wyokrętowaniu obydwu przymusowych gości. Wszystko to miało na celu udowodnienie, iż Polacy, w przeciwieństwie do Niemców postępują zgodnie z zasadami.

Prowizorycznie mapy, choć niezwykle dokładnie, wykonane przez porucznika Mokrskiego, niestety nie były w stanie zastąpić profesjonalnych map. Polska załoga potrzebowała ich aby dalej móc polować na niemieckie okręty. Jedyną drogą do ich uzyskania było pozyskanie ich na pierwszym napotkanym statku. Zaczęto patrolować akwen między Gotlandią a Bornholmem. Kilka dni zajęło, zanim udało się namierzyć jakiś okręt. W końcu na horyzoncie pojawił się niemiecki okręt, płynący w kierunku Libawy. „Orzeł” przygotowywał się do wystrzelenia torped, kiedy nagle zarył dziobem w piasku. Dłuższą chwilę okręt manewrował w tym miejscu, ostatecznie jednak zdołał z powrotem skierować się na głębsze wody. Niestety, cała akcja poszła na marne, bowiem w tym czasie jego niedoszła ofiara zdążyła uciec. Kolejne dni również nie przyniosły załodze zamierzonych rezultatów. Ponadto, zaczęło brakować słodkiej wody po picia, marynarze zaczęli chorować. Wszystko to spowodowało przymusowe zakończenie akcji, ponieważ dalsze pozostanie na Bałtyku stawało się niemożliwe. 7 października 1939r. kapitan Gruziński podjął decyzję o przedarciu się przez cieśniny duńskie na Morze Północne, następnie wpłynęli do cieśniny Oresund.

Zaczęło być naprawdę niebezpiecznie, z czego załoga zdawała sobie sprawę. W związku z tym kapitan Grudziński wyłonił kilku ochotników, którzy mieli pozostać wewnątrz okrętu. Reszta obowiązkowo w kapokach zgromadzić się na pokładzie. Wszystko na wypadek nagłego zatrzymania bądź zaatakowania polskiego okrętu. Wtedy wszyscy mieli skakać do wody, aby następnie płynąć w stronę neutralnego szwedzkiego brzegu. Ochotnikami byli następujący bosmani: Jan Piegza, Stanisław Mucha, Jan Brzęczka, mat Feliks Prządek oraz starsi marynarze Roman Jasiński, Józef Jarmuż i Alojzy Gettka.

Następne kilka dni okręt „Orzeł” przemierzał kolejne kilometry pod wodą, aż 12 października podjęto decyzję o wyruszeniu na zachód ku Szkocji.

Natomiast niezwykła mapa porucznika Mokrskiego przetrwała do dnia dzisiejszego. Można ją zobaczyć w Muzeum Sikorskiego w Londynie, jako jeden z eksponatów.

„Śladami zapomnianych bohaterów” Mateusz „Biszop” Biskup

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj