Podczas Powstania Warszawskiego zarejestrowano około 256 ślubów

Niemal każda młoda para marzy o ślubie jak z bajki. Piękne kwiaty, dekoracje, biała suknia ślubna oraz elegancki garnitur, tort i cała ta magiczna atmosfera…. Jednak, nie zawsze jest to możliwe. Czasem, jak się nie ma co się lubi, to musi wystarczyć to co się ma. W czasach wojny młoda para w dniu ślubu mogła liczyć na bardzo niewiele; pelargonie czy inne kwiaty zerwane po drodze na uroczystość, nakrętki po butelkach w charakterze obrączek. W menu weselnej uczty mogło być co najwyżej parę puszek konserw. A w tle zamiast muzyki i tańców, wybuchy bomb i warkot czołgów. Taki był standardowy scenariusz obrzędu zaślubin w tym trudnym wojennym czasie. Mimo to, wiele par decydowała się na to. Może po to by zachować i poczuć choć namiastkę normalności, a może po to by zdążyć ślubować sobie miłość aż po grób, gdy jutra mogło już nie być.

Podczas Powstania Warszawskiego zarejestrowano około 256 ślubów. Jak można łatwo policzyć, wypada po około cztery związki małżeńskie dziennie. Historycy przypuszczają, że mogło ich być znacznie więcej, jednak nie wszystkie zostały udokumentowane. Ci młodzi ludzie, walczący wtedy na barykadach, zakochiwali się w sobie. Pod wpływem silnych emocji i strachu o własne życie, niezwykle szybko byli skłonni do podejmowania tych ważnych życiowych decyzji.

Pierwszy powstańczy ślub został zawarty 1 sierpnia przez Teresę Bagińską oraz Zdzisława Poradzkiego ps. „Kruszynka”. Pan młody był jednym z wykonawców zlikwidowania niemieckiego oprawcy Franza Kutscherza. Młodzi nawet nie mieli czasu na świętowanie, ponieważ prosto z uroczystości, skierowali się na miejsce koncentracji, bowiem po paru godzinach wybuchło powstanie.

Zainteresowanie ślubami było tak duże, że pułkownik Antoni Chruściel, ps. „Monter” 18 sierpnia wydał specjalny rozkaz. Otóż kapelani mieli każdorazowo uzyskiwać zgodę na udzielenie ślubu od Szefostwa Duszpasterstwa Komendy Okręgu. Nie zawsze to jednak było możliwe.

Pomimo trwającej wojny, życie wciąż się toczyło, choć nie było łatwe. Wiedząc, że jest ktoś bliski wzrastała motywacja do walki, do tego aby żyć dalej, bo było dla kogo. Inne pary, będące w związkach przed wybuchem wojny, również decydowali się na ten krok, obawiając się, że później może już nie być możliwości.

Ponieważ zakochani często byli bardzo młodzi, jednym z wymogów zawarcia związku małżeńskiego, określanych przez kapelanów, była zgoda rodziców. Niestety, uzyskanie jej nie zawsze było możliwe. Alicja Treutler, ps. „Jarmuż” i Bolesław Biega, ps. „Pałąk” byli właśnie niepełnoletnią parą, bez zgody rodziców na ślub, a mimo to pobrali się tuż po konspiracyjnej walce, gdzie „Pałąk” został poważnie ranny. Te niezwykłe zaślubiny 13 sierpnia zostały uwiecznione na taśmie filmowej przez ekipę Powstańczej Kroniki Filmowej, która akurat pracowała nieopodal. Taśma przerwała do dnia dzisiejszego. Wtedy młodzi nie planowali wspólnych lat, czy nawet miesięcy, liczyło się tu i teraz. Ślub przeprowadził ksiądz Wiktor Potrzebski, ps. „Corda” z oddziałów Armii Krajowej. Symbolem miłości, zamiast tradycyjnych obrączek, stały się zwykłe kółka od zasłon, to, co mieli pod ręką. Alicja i Bolesław przeżyli Powstanie Warszawskie. Trwali razem jeszcze przez długie lata.

 

„Śladami zapomnianych bohaterów” Mateusz „Biszop” Biskup

Publikacja powstała dzięki wsparciu Fundacji KGHM Polska Miedź

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj