Wybory są za niecały rok, za kilka miesięcy. Nie wiemy jeszcze, jak ta dynamika się potoczy, jakie będą też oczekiwania Polaków, ale jestem przekonany, że wybierzemy najlepszego możliwego kandydata i mamy bardzo duże szanse na to, żeby wygrać, tylko rzeczywiście trzeba się mocno skoncentrować na tej pracy. Tym Andrzej Duda w 2015 i 2020 roku wygrał – poza tym, że miał charyzmę, pomysły, ale też swoją ogromną pracowitością (każdy powiat został odwiedzony i w każdym były spotkania z ludźmi). Myślę, że to było clou sukcesu. Dziś sytuacja jest inna. Kandydaci są inni, oczekiwania mogą być inne, ale praca na rzecz Polski zawsze będzie popłacać i takiego kandydata wybierzemy. Być może – powiedział to sam Jarosław Kaczyński – będzie to ktoś z młodych polityków, bo takie też będzie oczekiwanie społeczne – mówił Marcin Przydacz, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, w poniedziałkowym programie „Polski punkt widzenia” na antenie TV Trwam.
Według źródeł z Nowogrodzkiej Jarosław Kaczyński jeszcze przed kilkoma tygodniami miał rozważać rezygnację z funkcji prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Polityk ma być zmęczony trzymaniem w ryzach partii i bieżącą sejmową polityką. Najbliżsi współpracownicy mieli się wystraszyć, że odejście lidera rozpocznie wewnętrzną wojnę o władze [czytaj więcej].
Gość programu „Polski punkt widzenia” został zapytany, czy znajdzie się dla niego miejsce w nowym zarządzie partii Prawa i Sprawiedliwości, po planowanych zmianach.
– Jasne jest, że jesienny kongres będzie decydował o najważniejszych sprawach w naszej partii, w naszym środowisku. Czytałem różnego rodzaju opinie medialne na temat tych zmian. Na pewno będą one takie, by przełożyły się pozytywnie na funkcjonowanie naszej partii, tak, żeby móc tę energię, która jest obecna wśród polityków, odpowiednio wykorzystać na rzecz Polski i na rzecz naszego środowiska – wyjaśnił Marcin Przydacz.
Dodał jednocześnie, że takie decyzje będzie podejmował kongres, ale przede wszystkim obecne władze partii.
– Kluczową rolę odgrywa oczywiście prezes Jarosław Kaczyński. Nie mam żadnych daleko idących planów, ale jeżeli będzie taka potrzeba, to nigdy nie uchylałem się od pracy dla Polski i od pracy dla tego środowiska, które dla Polski pracuje jak najlepiej – wskazał.
W programie padło również pytanie dotyczące postaci Mariusza Błaszczaka i jego pozycji w partii.
– Mariusz Błaszczak to bardzo ważna postać w Prawie i Sprawiedliwości nie tylko z uwagi na swoje doświadczenie, na swój staż. To jest polityk, który całe swoje polityczne życie, jeśli nie pracował bezpośrednio w rządzie, to pracował w ramach obozu dzisiaj zwanego obozem Zjednoczonej Prawicy. Jest to bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, ale z ogromnym doświadczeniem rządowym – minister obrony narodowej, wicepremier. Jego doświadczenie w pracy na rzecz partii będzie procentowało, ale to jest też polityk, który poza wielkim doświadczeniem, jest też w dobrych kontaktach z całym środowiskiem młodych polityków PiS, więc jeśli to jego wybrano by na przyszłego szefa zarządu, to mogłoby to być odebrane pozytywnie – podkreślił poseł PiS.
Gość TV Trwam został również zapytany, czy PiS ma już swojego kandydata na prezydenta.
– Wybory są za niecały rok, za kilka miesięcy. Nie wiemy jeszcze, jak ta dynamika się potoczy, jakie będą też oczekiwania Polaków, ale jestem przekonany, że wybierzemy najlepszego możliwego kandydata i mamy bardzo duże szanse na to, żeby wygrać, tylko rzeczywiście trzeba się mocno skoncentrować na tej pracy. Tym Andrzej Duda w 2015 i 2020 roku wygrał, poza tym, że miał charyzmę, pomysły, ale też swoją ogromną pracowitością (każdy powiat został odwiedzony i w każdym były spotkania z ludźmi). Myślę, że to było clou sukcesu. Dziś sytuacja jest inna. Kandydaci są inni, oczekiwania mogą być inne, ale praca na rzecz Polski zawsze będzie popłacać i takiego kandydata wybierzemy. Być może – powiedział to sam Jarosław Kaczyński – będzie to ktoś z młodych polityków, bo takie też będzie oczekiwanie społeczne – wskazał były szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP.
26 września 2020 roku zostały zniszczone gazociągi Nord Stream. Marcin Przydacz był pytany, czy Polska jest odpowiedzialna lub współodpowiedzialna za to, co się stało.
– Nord Stream 1 i Nord Stream 2 powstał jako narzędzie oddziaływania politycznego na Europę. Myśmy jako PiS krytykowali ten gazociąg nie tylko dlatego, że on omijał Polskę – to też – natomiast on uzależniał Europę od rosyjskiego gazu. To trochę tak, jak pierwsza dawka narkotyku – damy ci trochę za darmo, ale później będziesz już od nas w pełni uzależniony. Tak myślał Władimir Putin. Skorumpował on tak elitę polityczną i gospodarczą części naszych zachodnich sąsiadów, że ten projekt przeprowadził. To, że ta rura na Bałtyku rdzewieje, to bardzo dobrze dla bezpieczeństwa Europy. Natomiast wszelkie oskarżenia są dzisiaj próbą odwrócenia uwagi od innego faktu. Mianowicie od tego, że zmiana, która miała nastąpić w Niemczech w stosunku do Rosji, wcale nie nastąpiła – zaznaczył polityk.
radiomaryja.pl