W walce ze skutkami zmian klimatu konieczna jest odnowa i przebudowa lasów, bo te będące w dobrej kondycji zatrzymują więcej wody – powiedział PAP prof. Jarosław Socha z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Jednocześnie podkreślił, że żaden las nie byłby w stanie zatrzymać wrześniowej powodzi.
Prof. Socha wyjaśnił w rozmowie z PAP, że na skalę wrześniowej powodzi wpłynęły dwa czynniki – oprócz ekstremalnych poziomów opadów deszczów, duży wpływ miała też susza.
„Susze powodują, że ściółka oraz gleba wysychają, co silnie ogranicza wsiąkanie wody i następuje spływ powierzchniowy” – wskazał ekspert. Jako przykład podał sytuację z Kamiennej Góry, gdzie tuż po powodzi w jednym miejscu po odkopaniu gleby na głębokość 20-30 cm ziemia była nadal wyschnięta. „Susza na pewno miała duży wpływ na rozmiary wrześniowej powodzi” – podkreślił.
Występowanie suszy ekspert tłumaczy zmianami klimatu. „Zmiany klimatu polegają m.in. na wzroście temperatury globalnej, który skutkuje silnym skontrastowaniem warunków meteorologicznych także w Polsce. Jego efektem jest coraz częstsze występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak susze i powodzie” – wyjaśnił.
Profesor uważa, że w walce ze skutkami zmian klimatu niezbędna jest odnowa i przebudowa lasów. „Jeżeli chcemy przywrócić stan bliższy naturze i sprawić, żeby te drzewostany były bardziej odporne na zmianę klimatu i wszystkie związane z tym problemy, to niestety musimy wycinać drzewa niedostosowane do warunków siedliskowych i sadzić nowe, które będą lepiej zaadaptowane do zmiany klimatu i będą wykazywały większe zdolności retencyjne” – poinformował.
Dodał, że działania te są jednak długotrwałe i wymagają ingerencji w ekosystemy leśne. „Ich ubocznym efektem jest powstawanie dróg i szlaków zrywkowych, które mogą mieć wpływ na zatrzymywanie wody przez lasy. Spływy powierzchniowe na terenach górskich powiązane z siecią dróg i szlaków zrywkowych są jednak trudne do określenia i zjawisko to powinno zostać szczegółowo zbadane” – wskazał.
Jego zdaniem do podniesienia roli retencyjnej lasów górskich należałoby stosować jak najbardziej naturalne rozwiązania. „To może być mikroretencja, czyli na przykład można wykorzystać zamierające drzewa lub drewno z gatunków podlegających przebudowie. Można je wykorzystać do budowy małych zastawek – wówczas możemy uzyskać dodatkowy efekt przeciwdziałania powodzi” – powiedział.
Profesor podkreślił, że wodochronność jest główną funkcją górskich lasów. Jak mówił, takie lasy mają zdolność do retencji wody opadowej i przyczyniają się do wolniejszego spływu powierzchniowego. „Dzięki zdolności retencji i zwiększaniu szorstkości powierzchni lasy skutecznie regulują bilans wodny zlewni” – wskazał.
Mówiąc o intercepcji, czyli zatrzymywaniu wody opadowej w koronach drzew, profesor zwrócił uwagę, że największą ilość wody zatrzymują gatunki iglaste. „Najbardziej w tej kwestii przoduje świerk; zatrzymuje on dwa razy więcej wody niż np. liściasty buk” – powiedział.
Ilość wody, która może być zatrzymana przez drzewa, zależy też od powierzchni liści w całym drzewostanie – przekazał prof. Socha. Wyjaśnił, że wartość tej powierzchni jest wyrażana indeksem powierzchni liściowej LAI (leaf area index). „Ta powierzchnia przy bardzo dużych zagęszczeniach drzew wynosi maksymalnie ok. 9 mkw. Oznacza to, że powierzchnia liści jest dziewięć razy większa niż powierzchnia gruntu, nad którym te liście się znajdują” – poinformował. Jeżeli wartość LAI pomnożylibyśmy przez pojemność wodną, to dowiedzielibyśmy się, ile wody może zatrzymać nadziemna część danego lasu.
Ocenił jednocześnie, że ostatnia powódź była nie do zatrzymania. „Jeżeli mamy opady rzędu 400 mm, to takiej ilości wody po prostu las nie jest w stanie zatrzymać, niezależnie od jego struktury” – podkreślił.
Najwyższą czterodniową sumę opadów odnotowano w Kamienicy (powiat kłodzki) – 472 mm, z tego ponad 254 mm w jeden dzień. „Oznacza to, że na metr kwadratowy powierzchni spadło 472 litrów wody. Za intensywne, ekstremalne opady uznaje się deszcz o intensywności ponad 30 mm, czyli 30 litrów na metr kwadratowy. W przypadku omawianej powodzi opady były zatem ponad 15-krotnie większe niż wartości przyjmowane za ekstremalne” – podsumował.
Jak wynika z danych Lasów Państwowych, w dolnośląskich lasach jest 395 obiektów magazynujących wodę. Według szacunków LP, może znajdować się w nich ponad 1 mln m. sześc. wody. (PAP)
Filip Ostrowski
Źródło: naukawpolsce.pl