Mykolog: muchomor czerwony może nieodwracalnie uszkodzić mózg

grzyby.jpg

Toksyny zawarte w muchomorze czerwonym mogą nieodwracalnie uszkodzić mózg – powiedziała PAP dr hab. Marta Wrzosek, mykolog. Dodała, że wprawdzie śmiertelne zatrucia tym grzybem są rzadkie, ale „kto z nas chciałby mieć gwałtowne wymioty, drgawki i intensywne skoki ciśnienia”.

Dr hab. Wrzosek jest biologiem, mykologiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, pracownikiem Ogrodu Botanicznego i wykładowcą na Wydziale Biologii UW.

Polska Agencja Prasowa: Muchomory czerwone, kiedyś stosowane głównie w szamańskich rytuałach, stały się modne: są sprzedawane na targowiskach, ich ceny rosną, a ludzie w sieci dzielą się przepisami na ich przyrządzanie. GIS poinformował PAP, że 7 listopada zbierze się zespół doradczy przy ministrze zdrowia, aby debatować na temat substancji halucynogennych, jakie są w nich zawarte. Jest powód, żeby robić wokół tego grzybka, który ma, jak śpiewała Katarzyna Sobczyk, „łatki i śliczny kapelusik” tyle zamieszania?

Marta Wrzosek: Przygotowując się do naszej rozmowy przejrzałam najnowsze doniesienia w internecie i byłam zadziwiona popularnością tego tematu – nie tylko w Polsce, ale także w Stanach Zjednoczonych. Dlatego chcę jasno powiedzieć, że te piękne, czerwone grzyby, z kapeluszami w białe plamy – czyli A. muscaria – zawierają wiele związków, a niektóre z nich są po prostu toksyczne. Wśród nich na pierwszy plan wysuwa się kwas ibotenowy. Muskaryna, której obecność zaznaczona jest nawet w łacińskiej nazwie grzyba, jest jedynie domieszką i ma zwykle niewielki wpływ na zdrowie, choć jeśli jej produkcja uległaby zwiększeniu, substancja ta mogłaby prowadzić do poważnych zaburzeń działania układu nerwowego przywspółczulnego. Ponadto w muchomorach wykryjemy muscymol i muskazon, które mają własności halucynogenne.

Warto podkreślić, że muchomory rosnące w różnych miejscach, na różnych glebach, w różnych temperaturach, będą zawierały mieszankę składników psychoaktywnych w różnych proporcjach. Dlatego też objawy po ich spożyciu – jak m.in. zaburzenia jelitowe, halucynacje, lęk, drżenie, psychozy czy zaburzenia widzenia – mogą występować w różnym nasileniu. Ale są tam także różne związki barwne, jak betaflainy, muskaflawina, czy muskapurpuryna – więc działanie tego koktajlu na ustrój człowieka może być bardzo zróżnicowane.

Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy muchomor, którego podnosimy, ma więcej muscymolu, czyli tego związku halucygennego, o który większości zbieraczy chodzi, czy też kwasu ibotenowego, który wywołuje niepokój i może prowadzić do psychoz, drżeń, wymiotów i innych nieprzyjemnych reakcji. Wobec tego stosowanie muchomorów, kiedy nie wiemy, co jest w ich środku i w jakich stężeniach, jest po prostu niebezpieczne. Lekarze ze Szpitala w Białej Podlaskiej napisali kilka lat temu doniesienie do prasy medycznej o przypadku hospitalizacji osoby po spożyciu dwóch kapeluszy grzyba, czyli ilości niezbyt dużej.

PAP: Proszę powiedzieć, co się stanie, kiedy skonsumujemy takiego czerwonego, nakrapianego białymi cętkami, grzybka?

M.W.: Objawy zażycia muchomora pojawiają się dosyć szybko. Jeżeli jest w nim większa dawka muskaryny – choć zazwyczaj w tych grzybach jej za wiele nie ma (około 0,003 proc. masy) – to pojawiają się objawy ze strony układu przywspółczulnego: zwężenie źrenic, ślinotok, bardzo intensywne ruchy robaczkowe jelit, zwiększone diureza i potliwość.

Jednak te objawy dosyć szybko mijają, ponieważ zaczynają się pojawiać w krwi, a potem szybko przekraczają barierę krew-mózg kolejne związki, czyli kwas ibotenowy i muscymol. Kwas ibotenowy to jest związek, który jest prekursorem muscymolu, ale już on sam może powodować nieprzyjemne sensacje i omamy, natomiast, jeżeli zostanie przekształcony w muscymol, to będzie miał działanie głównie halucynogenne. Ze względu na swoje strukturalne podobieństwo działa w mózgu jako analog neuroprzekaźnika glutaminianu łącząc się z receptorem glutaminianowym. Zaburzenia przewodzenia w mózgu czynią z niego neurotoksynę, która w większych dawkach może uszkadzać mózg.

Natomiast tym, co – jak mi się wydaje – najbardziej ludzi interesuje, jest działanie przeciwbólowe muchomora, gdyż muscymol jest agonistą receptora GABA, działającego w układzie nerwowym i rzeczywiście może działać na pewne odmiany bólu.

Z literatury przedmiotu dotyczącej tego, co naprawdę wiemy o wpływie tych związków na organizm wynika, że jeżeli ludzie cierpią na dolegliwości typu nadwrażliwości bólowej albo termicznej, to po podaniu muscymolu bezpośrednio do krwi objawy ustępują lub się zmniejszają, ale pamiętajmy, że to nie jest to samo, co zjedzenie muchomora, a testy, które przeprowadzono, bazowały przede wszystkim na zwierzętach doświadczalnych, a nie ludziach.

PAP: Czy można podać muchomora zewnętrznie w taki sposób, żeby wykorzystać jego działanie przeciwbólowe, a nie narazić się na inne „atrakcje”?

M.W.: Są w obiegu różnego rodzaju maści, zresztą tego typu specyfiki od dawna były wykorzystywane w leczeniu różnego rodzaju bólu, np. reumatycznych czy stawowych i mięśniowych, ale w tym przypadku mamy barierę przenikania, jaką jest skóra. Dodawane do maści substancje, które przyspieszą przyswajanie muscymolu, bywają uczulające. Dlatego radziłabym, żeby poczekać na wyniki badań naukowych, które trwają, zamiast ryzykować, bo to, co może nam się przydarzyć po skonsumowaniu muchomora czerwonego, może być groźne.

PAP: Także „przeczesałam” internet i znalazłam w nim wiele przepisów na przygotowanie muchomorów. Najczęstszą radą, jaką znalazłam, jest co najmniej dwukrotne ich obgotowanie – za każdym razem należy odlać wodę.

M.W.: Też znam osoby, które twierdzą, że jeżeli muchomory zostaną obgotowane, to substancje toksyczne zostaną z nich usunięte, a bodaj najważniejsze jest usunięcie czerwonego zabarwienia, które pochodzi z kapeluszy. Mam także znajomego naukowca, który po długotrwałej obróbce termicznej je te grzyby, choć osobiście nie polecam – właściwości smakowych nie mają wtedy już żadnych, innych zresztą także niewiele, natomiast trzeba mieć na uwadze, że bierzemy na siebie ryzyko. Pamiętajmy, że zdarzają się zatrucia muchomorem czerwonym, wprawdzie te śmiertelne są rzadkie, ale kto z nas chciałby mieć gwałtowne wymioty, drgawki i intensywne skoki ciśnienia?

Już wcześniej wspominałam o ciekawej pracy opublikowanej w 2015 r. w piśmie „Etnobiologia polska” napisanej przez dwójkę lekarzy z oddziału chorób wewnętrznych wojewódzkiego szpitala specjalistycznego w Białej Podlaskiej – Pawła Chwaluka oraz Izabellę Przybysz. Opisują oni m.in. przypadek osoby, która przyjęła rekreacyjnie surowe muchomory i popiła je piwem. Trafiła do szpitala z ostrymi objawami paranoi, lęku i jeszcze innymi sensacjami. Po kilku dniach osoba ta wróciła do domu, ale hospitalizacje się zdarzają i to coraz częściej. Niektóre nie mają szczęśliwego zakończenia – pewien młody mężczyzna najadł się muchomorów i wpadł na pomysł, że przespaceruje się po torach kolejowych. Maszynista nie miał szans, żeby wyhamować, a mężczyzna najwyraźniej wyobrażał sobie, iż powstrzyma rozpędzony pociąg wyciągnięciem palca. Nie udało się.

PAP: Powiedziała pani, że ludzi najbardziej pociąga działanie przeciwbólowe muchomora, ja jednak odnoszę wrażenie, że – zwłaszcza młodzi ludzie – szukają w nich czegoś innego, a mianowicie „przeżyć duchowych”, jakie mają być związane z przeżywanymi po ich zjedzeniu halucynacjami.

M.W.: To prawda. Niektórzy bardzo pozytywnie przeżywają hipnagogiczne sny pojawiające się pod wpływem muscymolu, ale amatorzy mocnych przeżyć nie zawsze zdają sobie sprawę, że po spożyciu muchomora może włączyć się agresja, a rośnie także agresja seksualna, co może prowadzić do nieszczęść. To nie jest grzyb obojętny dla naszego nastroju, osobowości, a nawet wartości, jakie wyznajemy w życiu.

PAP: Wracając jeszcze do kuchni i przepisów – skąd tyle dobrych rad, żeby suszyć muchomory, bo wtedy dają ponoć najlepszy efekt?

M.W.: Po to, żeby kwas ibotenowy, o którym mówiłam, że jest prekursorem muscymolu, przekształcił się w muscymol. Podczas suszenia ulega on dekarboksylacji, wówczas, nie wgłębiając się w szczegóły reakcji chemicznych, jakie wówczas zachodzą, kapelusz muchomora jest po prostu bezpieczniejszy. Spożywając muchomora na surowo przyjmujemy więcej kwasu ibotenowego, który jest odpowiedzialny za większość nieprzyjemnych, tudzież groźnych dla naszego organizmu sensacji. Jeszcze jedna uwaga: łączenie muchomora z alkoholem czy jakąkolwiek inną substancją psychoaktywną może się skończyć bardzo źle.

PAP: Wiadomo, że naszym życiem, także jeśli chodzi o używki, rządzą mody. Dzisiaj ludzie ekscytują się muchomorem czerwonym, ale są także zwolennicy tzw. magicznych grzybków, które zawierają psylocybinę.

M.W.: W Polsce mamy dwie grupy grzybów halucynogennych – to są grzyby psylocybinowe oraz muchomory. Ale żeby była jasność: sama psylocybina nie działa na układ nerwowy, ale psylocyna, która jest produktem przemiany psylocybiny w jelitach. Psylocybina jest tworzona przez grzyby i w momencie, kiedy je zjadamy, przekształca się w psylocynę, która jest agonistą, czyli przyczepia się do receptorów serotoninowych w mózgu – na tym polega jej działanie.

Natomiast w przypadku muchomorów mamy także do czynienia z substancjami halucynogennymi, czyli kwasem ibotenowym i muscymolem, które działają na inne receptory mózgowe – glutaminianowe i GABAA. Z tego względu przenoszenie tego, co wiemy o działaniu psylocybów na muchomory, jest błędem. Jeśli otrzymujemy dane o działaniu antydepresyjnym psylocyny to nie należy uznać, że muchomory też będą miały takie działanie. Mechanizmy działania w mózgu są nieporównywalne.

Choć niewyedukowani konsumenci tych dwóch rodzajów grzybów mogą szukać w nich podobnych działań – czyli halucynacji – to trzeba wiedzieć, że faktycznie to, co się dzieje w mózgu, jest odmienne, a w dodatku nie znamy w pełni długofalowych skutków spożywania grzybów halucynogennych.

Psylocyna jest tej chwili intensywnie testowana jako środek przeciwdepresyjny i ma – jak można przeczytać w literaturze – całkiem obiecujące działanie. W Polsce badania nad tą substancją są zabronione, ponieważ znalazła się ona na liście środków dołączonych do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Natomiast muchomory czerwone nie są zabronione, choć ich działanie nie jest tak dobrze przebadane. I jeszcze, co ważne, w ich przypadku nie mamy żadnego twardego dowodu na to, że działają przeciwdepresyjnie.

PAP: Powiedziała pani wcześniej, odnosząc się do muchomora, ale dedukuję, że odnosi się to także do grzybków zawierających psylocybinę, że mogą one wpływać na naszą osobowość, nie mówiąc o nastroju.

M.W.: To, w jaki sposób przeżyje się spożycie grzybów psylocybinowych, zależy od tego, w jakim jesteśmy stanie, w jakim nastroju, jakie mamy myśl, jakie mamy nastawienie do życia.

W anglosaskiej literaturze fachowej mówi się o tym „Set and Setting”. To zespół okoliczności wewnętrznych i zewnętrznych, na które się składa kondycja psychiczna oraz otoczenie, w jakim ktoś będzie przyjmował daną substancję. Namawiam do tego, żeby, jeśli ktoś miałby ochotę poeksperymentować, to robił to pod opieką lekarzy i specjalistów, którzy zapewnią mu komfort i bezpieczeństwo. I mówię to z własnego doświadczenia – moja koleżanka przyjęła standardową dawkę psylocybiny i doznała potwornych halucynacji inwazji pająków. Skończyło się to kilkudniową hospitalizacją w szpitalu psychiatrycznym.

PAP: Więc nie ma w tym jedzeniu grzybków, czy to muchomorów, czy psylocybów, nic fajnego?

M.W.: To jest po prostu niebezpieczne. Reakcja organizmu na te wszystkie substancje, może przerosnąć. To mogą być gonitwy myśli i przerażenie typu „zostawiłam włączone żelazko”. Ale nie ten strach jest najgorszy, tylko to, co pod jego wpływem robimy, a możemy zrobić najstraszniejsze rzeczy, jak chociażby wpaść w panice pod samochód.

PAP: A jak już komuś przyjdzie do głowy, żeby zażyć któryś z tych grzybków…?

M.W.: Lepiej tego nie robić, bo strach, przerażenie, jakie mogą się pojawić, będą tak silne, że mogą zabić.

Jeśli udało nam się dostać na terapię psylocybinową, to zawsze mamy obok siebie opiekuna. Miejsce, w którym będziemy eksperymentować, musi być bezpieczne.

Nie wolno eksperymentować z grzybami, których dobrze nie znamy, gdyż to może oznaczać przejażdżkę w jedną stronę. Zabójczy muchomor zielonawy zwykle czai się na nas w tych samych siedliskach, w których znajdziemy muchomora czerwonego. I jego toksyny nie rozkładają się przy gotowaniu.

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)

Źródło: naukawpolsce.pl

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj