Proszę nie zapominać, że wbrew temu, co usiłuje retoryką narzucić pan Roman Giertych, ja nie posądziłam Michała Tuska, ani mu niczego nie insynuowałam. Odczytałam mu jedynie treść zeznań- jak to robi od dziesięciu miesięcy komisja- i zapytałam go czy taki fakt opisany przez świadka miał miejsce. Michał Tusk odpowiedział, że nie. Na tym skończył się ten wątek
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl posłanka PiS Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold.
wPolityce.pl: Mecenas Roman Giertych zarzucił Pani kłamstwo, jakiego miała się Pani rzekomo dopuścić odpytując przed komisją ds. Amber Gold Michała Tuska. Jak się Pani ustosunkowuje do tego oskarżenia?
Małgorzata Wassermann: Wszystkie wypowiedzi pana mecenasa Romana Giertycha sprowadzają się do tego, aby po pierwsze zwrócić na niego uwagę, a po drugie odwrócić uwagę od treści zeznań Michała Tuska, e-maili, smsów i podsłuchów, które zostały w ostatnim czasie ujawnione. Wszystkie postępowania, co do których komisja wzywa świadków i odczytuje im protokoły, to są postępowania umorzone przez prokuraturę. Nie tylko ja, ale również większość członków komisji uważamy, że zostały one umorzone przedwcześnie, bez wyjaśnienia okoliczności sprawy. Tu w tym zakresie można się powołać na dwie okoliczności.
Jakie?
Pierwsza jest taka, że prokuratura podjęła obecnie szereg tych postępowań i prowadzi je ponownie. Po drugie- komisja śle, słała i będzie słała zawiadomienia o przestępstwie, wskazując na to, że to, co do tej pory robiła prokuratura pod rządami Platformy Obywatelskiej było zamiataniem sprawy pod dywan. Proszę nie zapominać, że wbrew temu, co usiłuje retoryką narzucić pan Roman Giertych, ja nie posądziłam Michała Tuska, ani mu niczego nie insynuowałam. Odczytałam mu jedynie treść zeznań- jak to robi od dziesięciu miesięcy komisja- i zapytałam go czy taki fakt opisany przez świadka miał miejsce. Michał Tusk odpowiedział, że nie. Na tym skończył się ten wątek. Oczywiście to jest bardzo wygodny tok myślenia dla PO i gorączkującego się tutaj Romana Giertycha, bo gdybyśmy nim szli, to moglibyśmy powiedzieć, że wszystko, co o Michale Tusku i innych kwestiach mówi Marcin P. , który ma status oskarżonego, też jest pomówieniem.
Giertych może się go jednak kurczowo trzymać.
Gdyby nie to, że jest on dla mnie kompletnie nieistotny i nie jest w stanie mimo usilnych prób zwrócić na siebie mojej uwagi, czy komisji lub opinii publicznej, to jego zachowania na komisji i w stosunku do mnie w programach telewizyjnych zasługiwałyby na proces karny. Nie mówię już o zawiadomieniu Rady Adwokackiej. Oczywiście tego nie zrobię, bo wiem, że byłoby to bardzo pożądane przez tamtą stronę. Miałoby bowiem odwrócić uwagę od tego, co jest w zeznaniach i na taśmach. Jeżeli pan Roman Giertych uważa, że pomówiłam Michała Tuska, to jestem gotowa na proces i czekam na pozew czy akt oskarżenia. Podobnie wygląda kwestia powiadomienia mojej krakowskiej Rady Adwokackiej czy Komisji Etyki.
To by go raczej kompromitowało.
A co prezentował na komisji? Chodzi o przedłożenie reklamy i wybiórczy wniosek, który zresztą nie umiał zgodnie z prawem złożyć. Dotyczył on dwóch dziennikarzy, a pomijał 99 proc. innych. Jeżeli to jest zachowanie etyczne, to muszę powiedzieć, że mamy z panem Romanem Giertychem kompletnie odmienne spostrzeżenie na czym polega nasza praca i co nam wolno, a czego nie. Ale kompletnie to zlekceważę, nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi taka gazeta, jak „Gazeta Wyborcza”, w której jak mówił Michał Tusk samemu pisze się pytania i odpowiedzi do tekstu, bo zapycha się dziury. To z całym szacunkiem, do kogo ja mam się ustosunkowywać? Jestem przygotowana na wszelki atak związany z działalnością tej komisji.
Czy ujawnione przez tygodnik „wSieci” stenogramy rzucają nowe światło na aferę Amber Gold?
Muszę powiedzieć, że jest tu bardzo wiele istotnych kwestii. Pierwszym aspektem jest obraz państwa polskiego za rządów Donalda Tuska. Jeżeli służby są w stanie założyć Marcinowi P. podsłuch dopiero 27 lipca 2012 roku, a o jego przestępczej działalności wiedzą już oficjalnie na pewno od 24 maja 2012 roku, to świadczy o tym w jakim stanie Donald Tusk trzymał państwo. Jest dla mnie porażające, że Marcin P. od samego początku wie o tym, że służby go podsłuchują i do niego wejdą, a jednak pewne szczątkowe informacje wyrwały mu się przez telefon. Plany dojścia do niego były dużo wcześniej, ale z jakiś względów przetrzymano go i aresztowano dopiero 30 sierpnia 2012 roku. Co robi w międzyczasie? Upłynnia majątek, chowa go, przepisuje mieszkania. Jednoznaczna jest tutaj także rola Michała Tuska. Marcin P. posługiwał się nim jak kartą przetargową, żeby nic mu nie zrobiono.
Wprost o tym mówi: „Dopóki on pracował, to wydaje mi się, że nikt nas nie ruszył”.
Oczywiście. Były daleko posunięte działania związane z tym, żeby doprowadzić polski LOT do upadłości. Widzimy wszyscy na tych nagraniach, że Marcin P. twierdzi nawet, że dostał od prezesa LOT informacje, iż LOT złożył wniosek o upadłość 1 października 2012 r. Na początku dość sceptycznie podchodziłam do takiej wersji wydarzeń, ale ten materiał mnie w tym utwierdził.
Wróćmy do notatki szefa ABW z 24 maja 2012 roku, która trafiła do 6 najważniejszych osób w państwie. Dlaczego służby pozwoliły Marcinowi P. na dwa miesiące bezkarności?
Jeżeli pan generał Bondaryk doszedł do przekonania, że to jest sprawa takiej wagi, iż powiadomi o niej prezydenta i premiera, to wyobrażałabym sobie, że zanim ta notatka powstała Marcin P. miał już dawno podsłuch operacyjny. Tak byłoby w normalnym kraju i pod naszymi rządami. Bo żeby szef ABW mógł sobie wyrobić stanowisko, to wszystkie techniki operacyjne w stosunku do niego powinny być wdrożone od samego początku. A tutaj nie dość, że ich nie było, to jeszcze Marcin P. miał końcówkę maja, cały czerwiec i prawie cały lipiec zanim założono mu podsłuch. I to nie operacyjny tylko procesowy, a to z punktu działania szybkości postępowania ma znaczenie. Gdyby miał podsłuch założony operacyjnie, co najmniej od marca, tak jak ABW się nim zajęła, to jestem przekonana, że doszłoby w Polsce do wielkiego trzęsienia ziemi. Mam bardzo złe zdanie o całej administracji i rządzie Donalda Tuska, natomiast nie jestem w stanie uwierzyć, że mimo wszystko ci ludzie nie wiedzieli o tym, jakie są podstawowe czynności w przypadku takiego postępowania jak tutaj. Obserwacja, podsłuch procesowy, billingi, gdyby to wszystko było, to dzisiaj skończylibyśmy jakąkolwiek rozmowę.
Niestety ich nie było, więc sprawa będzie pewnie jeszcze się ciągnęła. Zbliża się termin przesłuchania małżeństwa P. Co mogą wnieść do sprawy?
Wszystko zależy od małżeństwa P., czy zechcą tutaj składać zeznania i czy będę one polegały na prawdziwie, w jakim zakresie. Jesteśmy przygotowani na wszystkie ewentualności, również na to, że Marcin P. albo odmówi składania zeznań, albo będzie próbował wygłaszać świadczenia. Tak się zachowują oskarżeni na salach sadowych, nie jest to dla mnie żadna nowość. Nie dopuszczę oczywiście do wygłaszania oświadczeń, aczkolwiek może podejmować takie próby.
źródło: wpolityce.pl