Zakład zakończył pracę pod koniec kwietnia, jednak do tej pory wypłacono zaledwie 30% obiecanych odpraw. Przy ul. Żmigrodzkiej zebrało się ponad stu pracowników, żądając zaległych pieniędzy.
O tym, że sprzedaż fabryki FagorMastercook spółce BSH jest przesądzona, pisaliśmy już wczoraj tutaj.
We wcześniejszych materiałach wspominaliśmy natomiast, że pracownicy mają otrzymać odprawy o równowartości nawet rocznych zarobków. Na razie otrzymali 30 % obiecanych pieniędzy, co wzbudza ich niepokój. Tadeusz Skoczek, jeden z byłych pracowników, nie krył swego rozgoryczenia:
-Byłem nazywany celebrytą, gdyż ośmieliłem się krytykować decyzję o sprzedaży zakładu – mówił do zebranych pod zakładem ludzi.
Pracownicy niepokoją się, że nie zobaczą już obiecanych pieniędzy. To dla nich spory problem. Zwłaszcza, że według nowego właściciela zakładów produkcja ruszy z powrotem dopiero najwcześniej za półtora roku. Z pracownikami nie spotkał się żaden przedstawiciel nowego właściciela. Zjawił się natomiast Jacek Świat, poseł Prawa i Sprawiedliwości.
-To kolejny dowód na to, że należy odbudować polski przemysł – mówił Jacek Świat do zgromadzonych pracowników. – Mówi się o tym, że kapitał nie ma narodowości. Otóż ma – to bankructwo hiszpańskiej spółki spowodowało, że fabryka we Wrocławiu upadła.
Poseł krytykował też sytuację związaną z wypłatami odpraw. Ocenił, że to wbrew ustawie o prawie upadłościowym. Mówi ona, że pierwszeństwo na liście wierzycieli mają mieć pracownicy. W przypadku FagorMastercook są to natomiast zagraniczne banki.