Zastrzeżyński: Jeden do Jednego z Janem Pawłem II

Instytucje Jana Pawła II zasugerowały powstanie nowego święta narodowego, chcą aby prezydent ustanowił medal im. Jana Pawła II. Pod apelem podpisały się tak wielkie nazwiska, że próba odmiennego zdania skazuje człowieka na chłostę. Jednak warto dać się wychłostać. Warto spojrzeć na pamięć Papieża Polaka z innej perspektywy. W relacji jeden do jednego. Skromny nic nie znaczący człowiek i święty Papież. Tak ujęta personalna relacja. Nic więcej.

Ilość pomników, budowli, inicjatyw, książek na Jego temat, ekspertów od pontyfikatu, fotografii z Nim, słów dotyczących papieża Polaka jest tak olbrzymia, że wręcz przytłacza, oddala i tworzy z tego człowieka nieosiągalnego jego wielkością, potęgą w końcu świętością. A tak być nie powinno, ponieważ Jan Paweł II całkowicie należał do każdego, kto chciał się z nim spotkać osobiście. Relacja, którą nawiązywał jest jego największą spuścizną. Ona łączyła człowieka z niebem. Nie zatrzymywał niczego dla siebie, ale obdarowywał. Dlatego tak nie współgra dla człowieka, który żyje Jego nauczaniem to wszystko co tak krzyczy i przepełnia przestrzeń materii z „łatką” Jana Pawła II. To wszystko do relacji z tym świętym nie jest potrzebne. Zbędne! Gdy z Nim się codziennie jest.

Każdy katolik wie, że relacja ze świętymi jest na zasadzie obcowania, to jest szczególnie ważne w relacji z Janem Pawłem II. Z nim można rozmawiać, a zwłaszcza milczeć. Nie komentować tego milczenia, tej głębokiej relacji. Nie sprzedawać światu. Nie mówić nikomu, jak i co zyskujemy. Milczeć i budować głęboką relację w ciszy.  Najlepiej czynić to w lesie, na szklaku górskim, w bliskiej relacji z przyrodą, a jak choroba albo obowiązki uniemożliwiają wyjście w góry, to wystarczy karteczka z panoramą i ucieczka myślami w odludzie. W kieszeni wystarczy mieć różaniec i jakiś obrazek Ojca Świętego, nawet narysowany samodzielnie. Tu nie jest istotne, czy to piękny portret, bo ten człowiek właśnie przytulał do swojego serca to co odrzucał świat. Przytulał upadłego i biednego człowieka ze wszystkimi jego problemami i starał się w nich uczestniczyć, brać na siebie. On dawał i daje otuchę.

Jak istotne jest to spojrzenie na naszego WIELKIEGO Polaka z tej perspektywy, jeden do jednego. Na wskroś personalnej i całkowicie pozbawionej zysku tego świata, który tylko trwoni jego wielkość i istotę.

Prawdziwą świątynią tego człowieka był las. Strumienie i bezdroża szklaków górskich. On te szklaki pozostawił aby się z nim tu spotykać. Zawsze czyścił drogi z kamieni i dużych gałęzi, aby temu kto będzie szedł za nim było wygodniej. I to esencja świętości tego Papieża. Ułatwianie każdemu tej codziennej drogi życia. Ten dar dawał darmo! A wszystko inne zawarte jest w jego spisanych myślach, które są najważniejszą spuścizną tego człowieka. Chcąc oddać mu największy szacunek, nie trzeba budować, stawiać, organizować, tylko CZYTAĆ I SAMEMU WPROWADZAĆ W ŻYCIE JEGO NAUCZANIE!

Bezinteresowna, z dala od tego zmaterializowanego świata, rozmowa z tym bliskim, najbliższym przyjacielem jest największym skarbem. I nikt nie może mieć bliższej relacji, niż ten kto to rozumie. Tej na wskroś braterskiej i siostrzanej pewności, że jest się dla Niego najważniejszym. Bo jest się z nim tylko w cztery oczy, inaczej go nie ma, a pozostają budowle, pomniki, albumy i zapomnienie.

źródło:  Paweł Zastrzeżyński

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj