Tomasz Siemoniak ośmiesza się w sprawie dr. Berczyńskiego, któremu zarzucił, że „uciekł z Polski”. Były minister obrony w rządzie PO–PSL nie rozumie, że osoba, która dwa miesiące wcześniej kupuje bilet lotniczy – nie ucieka.
Siemoniaka nie przekonuje nawet oświadczenie dr. Berczyńskiego, który w rozmowie z „Super Expressem” mówi wprost:
Nie uciekłem i nigdzie się nie ukrywam. Bilet do USA kupiłem pod koniec lutego tego roku. Moja „ucieczka” była planowana na 13 kwietnia. „Uciekłem” do domu, w którym mieszkam od 1987 r. Chciałem spędzić Wielkanoc z rodziną. A to chyba nie przestępstwo
—wyznał Berczyński.
W rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM Siemoniak twierdzi, że kupienie dwa miesiące wcześniej biletu „nie ma znaczenia”, bo skoro wyjechał z Polski i jeszcze nie wrócił…to uciekł! Strasznie pokrętne to rozumowanie pana posła Siemoniaka.
Ja mówię o tym, że on uciekł, a nie o tym, kiedy kupował bilet. Nie widziałem tego, nie wiem, kiedy Berczyński kupuje bilety
— tłumaczył się żałośnie były minister.
Dziennikarz próbował tłumaczyć Siemoniakowi, że Słownik języka polskiego inaczej definiuje ucieczkę, że ktoś kto faktycznie ucieka, to nagle opuszcza swoje miejsce pobytu, a nie kupuje z wyprzedzeniem bilet. Na nic jednak zdała się wykładnia Mazurka, bo Siemoniak szedł w zaparte.
Ale nie wrócił stamtąd. Mówię, że nie ma dla mnie znaczenia, kiedy on i jakie bilety kupował. Faktem jest, że nagle opuścił polskie życie publiczne i dopiero po raz pierwszy się wypowiada
— bronił się żałośnie Siemoniak.
Tygodnik „wSieci” ujawnił, że wojskowi ostrzegali Platformę przed caracalami, lecz o Siemoniak uparcie dążył do ich zakupu.
Dotarliśmy do niejawnych dokumentów, które dowodzą, że resort dostawał jasne ostrzeżenia: planowany zakup nie jest korzystny dla polskiej armii. Alarmowały zarówno wojskowy kontrwywiad, jak i Sztab Generalny. Wyolbrzymianie dziś mało istotnych wątków wygląda na próbę odwrócenia uwagi od istoty sprawy i wplątania w aferę obecnego szefostwa Ministerstwa Obrony
— piszą we „wSieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
Ujawnienie tych informacji jest wyraźnie nie na rękę Tomaszowi Siemoniakowi, który za wszelką cenę stara się zrzucić winę na Bogu ducha winnego dr. Berczyńskiego. I wydaje wyrok na niego: „Grzebał w dokumentacji przetargowej”.
Nieważne, że MON wielokrotnie tłumaczyło rolę dr. Berczyńskiego i podkreślało, że nie miał wpływu na ustalenia przetargowe. Minister Michał Dworczyk kilka razy już deklarował, że MON nie ma nic do ukrycia i udostępni wszelkie dokumenty do wglądu w tej sprawie. Czego więc boi się Tomasz Siemoniak, czy coś ma do ukrycia?
Ja mogę powiedzieć zaraz i o bilecie, natomiast w tym wywiadzie (Wacław Berczyński) przyznaje się, że miał dostęp do dokumentacji (ws. zakupu śmigłowców Caracal), i przyznaje się, że wpływał na ten przetarg, słowami, że nie mógł przejść obojętnie obok tej sprawy.(…) Grzebał w dokumentacji przetargowej…
— bije pianę Siemoniak.
Spotyka się to z ripostą Mazurka, który cytuje wypowiedź Berczyńskiego ws. Caracali: „To była próba kradzieży z Polski miliarda albo więcej dolarów. To był duży, a może największy przekręt w historii Polski”.
Tu pojawia się ostra reakcja byłego ministra:
To, co mówi Barczyński, jest dość nieporadną, desperacką próbą obrony
— uważa.
Czyżby, panie ministrze? Może po prostu prawda ws. przetargu na śmigłowce wielozadaniowe za rządów PO–PSL wypływa na wierzch…I stąd te nerwowe odpowiedzi.
źródło: wpolityce.pl