Coś się stało w 2005 roku. Wszyscy wierzyli, że już jest PO-PiS i coś pękło. Gdyby wtedy wygrała Platforma, premierem byłby Jan Rokita, byłby PO-PiS i wszystko inaczej by się ułożyło
— mówił w rozmowie z Robertem Mazurekiem w „Plus Minus” Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO.
Co Grzegorza Schetynę kręci w polityce? Zastrzegał się, że nie chodzi o czystą władzę.
To, co wszystkich – możliwość wpływania na rzeczywistość, realizacji marzeń, wizji
— powiedział lider PO.
Czytałem o sobie, że lubię wyłącznie władzę, a poglądy to dla mnie rzecz drugorzędna. To kompletna nieprawda, bo poglądy zawsze są najważniejsze, ale skuteczne uprawianie polityki pozwala wcielać je w życie
— stwierdził.
Schetyna przyznał, że jego zrealizowanym marzeniem politycznym jest partia, której obecnie przewodzi. Warto odnotować, że mówił o niej, jakby był „czwartym tenorem”.
Zbudowałem Platformę Obywatelską, partię, która zmieniła polską scenę polityczną. To była nowa jakość w polityce: stworzyliśmy zespół, któremu udało się to zrobić. Prowadził go Donald Tusk, ale mieliśmy ze sobą zupełnie niezwykłe relacje, zaufanie
— opowiadał.
Jak zaznaczył, wierzy, że PO przetrwa wiele lat, ponieważ jest dużą partią centrową i alternatywą dla prawicy, dla PiS.
W trakcie rozmowy wrócono do tematu poglądów lidera PO. Pamiętając ostatnie wolty światopoglądowe Schetyny i jego partii, można mieć obawy, czy ma trwałe poglądy.
No mam, cały czas jestem liberałem. Moja żona dodaje, że konserwatywnym liberałem, bo Kalina jest ode mnie bardziej liberalna. (…) Wierzę w projekt in-vitro, w konwencję antyprzemocową – to przeprowadziliśmy, a temat związków partnerskich wróci i zostanie w Polsce przeprowadzony (…) nie jestem zwolennikiem adopcji dzieci przez pary homoseksualne
— mówił były szef MSZ.
Rozmowa zeszła dalej na rodzinne i studenckie wspomnienia Schetyny. Jednym z poruszonych wątków była przeszłość w Solidarności Walczącej.
Byłem zwolennikiem prawdziwej konspiry z pseudonimami z tym wszystkim, o czym słyszałem w domu
— zdradził Schetyna.
Przewodniczący PO zwrócił uwagę na trwający obecnie podział pomiędzy dawnymi kolegami z konspiracji.
Hm, co się stało z naszą klasą, czyli ludźmi z NZS (…). Jak rozeszły się drogi ludzi, którzy w 1988 czy 1989 roku byli razem. Myślałem, że będziemy bliżej
— mówił, zaznaczając, że żałuje takiego stanu rzeczy.
Dlaczego dawni koledzy nie są w stanie ze sobą rozmawiać?
Ten język agresji, który wszedł do krwiobiegu, najlepiej widać w mediach społecznościowych. To jest tak silne, tak prawdziwe, nieudawane, że nawet nie trzeba opłacać hejterów, by mieć taką emocję. Nikt sobie nie umiał z tym poradzić
— odpowiedział Schetyna.
Na pytanie, dlaczego zatem nikt z NZS-owców, do których należy rozmówca, nie wykonali żadnego gestu w drugą stronę, Schetyna odparł:
Nie mogą go robić pierwsi ci, którzy przegrali. Jak wygramy, to możemy wykonać
— odparł.
Prowadzący rozmowę przypomniał Schetynie, że przecież wygrali dwukrotnie i nie wykonali takiego gestu! Jak bronił się lider PO?
To prawda, nie zrobiliśmy go. Wtedy był taki czas…
— odpowiedział.
Z rozmowy możemy się również dowiedzieć, że podział sceny politycznej i upadek wizji wspólnych rządów Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości wynika z winy tej drugiej partii.
Coś się stało w 2005 roku. Wszyscy wierzyli, że już jest PO-PiS i coś pękło. Gdyby wtedy wygrała Platforma, premierem byłby Jan Rokita, byłby PO-PiS i wszystko inaczej by się ułożyło
— ocenił Schetyna.
Na koniec prowadzący rozmowę zauważył, że Schetyna „niewiele mówi o Tusku”.
To temat na książkę, którą pan ze mną zrobi i wyda, kiedy będę na emeryturze. Albo i po śmierci
— odparł.
wpolityce.pl /”Plus Minus”